Numerologia to opisywanie za pomocą liczb procesów energetycznych zachodzących w człowieku i otaczającym go świecie. Istnieje wiele systemów numerologii. Każdy mówi co innego. A mimo to wszystko się zgadza.
Jakim cudem?
Kiedy zbliża się kolejny nowy rok, ludzie pytają mnie, jak to jest: przecież na świecie obowiązuje nie jeden, ale wiele kalendarzy. Nasz rok 2017 to w kalendarzu babilońskim 2766, w żydowskim – 5777, w muzułmańskim – 1420, w perskim – 1395 i tak dalej...
Data urodzenia jakiejkolwiek osoby, zapisana według każdego z tych kalendarzy, daje całkiem inną liczbę końcową, którą numerologia nazywa liczbą życia i przypisuje jej olbrzymie znaczenie. Mielibyśmy inną liczbę życia, gdybyśmy urodzili się w Chinach, inną – w Izraelu.
To prawda. I jako numerolog z półwiecznym niemal stażem zadaję sobie fundamentalne pytanie: dlaczego mimo tych wszystkich wątpliwości numerologia pitagorejska, którą posługujemy się w Europie, doskonale funkcjonuje?
Drogowskaz dla duszy
Numerologię znali i praktykowali już tysiące lat temu Chaldejczycy, Sumerowie, starożytni Egipcjanie, Chińczycy, Hindusi. We wszystkich systemach uważa się, że każda liczba niesie ze sobą ładunek szczególnej energii, charakterystycznej tylko dla tej liczby. Zatem każda data urodzenia wyposaża osoby urodzone w tym dniu w określone cechy charakteru, talenty, skłonności. Ponieważ swoje liczbowe odpowiedniki mają litery, więc także wszystkie nasze imiona, nazwiska, podpisy, pseudonimy, a nawet tatuaże na naszym ciele tworzą charakterystyczne dla nas pole energetyczne.
Gladys Lobos, hiszpańska numerolog, twórczyni ciekawego systemu numerologicznego, swoim uczniom wyjaśniała sens numerologii następująco: dusze schodzą na Ziemię po to, aby załatwić trzy sprawy: uczyć się, ewoluować i spłacić dług karmiczny. Aby to jak najlepiej zrealizować, przed wcieleniem się po raz kolejny w ludzkie ciało (numerologia zakłada istnienie reinkarnacji), dusza robi bilans swoich wcześniejszych dokonań i sama określa, z jakimi błędami i niedostatkami, z którymi nie poradziła sobie w poprzednich wcieleniach, chce się uporać teraz.
Ponieważ z chwilą wejścia duszy w nowe ciało pamięć poprzednich wcieleń ginie, potrzebny jest drogowskaz, który podpowie, w jakim kierunku człowiek powinien się rozwijać i jakie narzędzia są mu do tego potrzebne. Tę rolę pełnią cyfry zawarte w dacie urodzenia (wybiera ją sama dusza), imionach i nazwiskach (nadaje je rodzina, którą dusza wybrała sobie jako środowisko życia
na Ziemi) oraz w podpisie (układa go sobie sam człowiek, zyskując tym samym narzędzie do kształtowania przeznaczenia).
Datę urodzenia otrzymujemy raz na całe życie, nie da się jej zamienić na inną. Wiele osób z różnych powodów ma inne daty w różnych dokumentach, ale ta prawdziwa, zapisana we wszechświecie, a nie na papierze, jest jedna.
Geniusz liczb
Dzień urodzenia jest jeden, lecz systemów numerologicznych wiele. Klasyczna numerologia pitagorejska, oprócz daty urodzenia, analizuje także imiona i nazwiska człowieka, jednak w ostatnich latach pojawiają się czy też zostają wydobyte z zapomnienia takie systemy numerologiczne, które badają jedynie datę urodzenia. Poddają ją różnym działaniom matematycznym, zestawiają liczby z planetami, rozmaitymi ezoterycznymi symbolami itp.
Mimo różnic, a nawet sprzeczności między wynikami tych zabiegów uczestnicy kursów – a ja wśród nich – za każdym razem mamy poczucie, że wszystko się zgadza. Weźmy jako przykład treść zadań karmicznych, które mamy do odpracowania w tym wcieleniu. W jednej numerologii odczytuje się je z liter brakujących w imionach i nazwiskach, w innej – z dwóch ostatnich cyfr roku urodzenia, w jeszcze innej – z wyniku mnożenia jednej części daty urodzenia przez drugą.
Różne są przyporządkowania liczb planetom. I tak na przykład Czwórka według jednej numerologii przynależy do Saturna, według innej do Jowisza, to znów do północnego węzła księżycowego albo do Słońca. I tak jest z każdą inną cyfrą. Znane są cztery tabele przeliczania liter na cyfry (jedne używają liczb od 1 do 9, inne od 1 do 8, uważając Dziewiątkę za liczbę świętą), dwa sposoby określania początku roku numerologicznego, dwa sposoby obliczania, w którym roku cyklu indywidualnego jest dana osoba.
Z kolei słynny numerolog i chiromanta Cheiro, znany też jako hrabia Louis Hamon (1866–1936), uważał, że najważniejszy dla człowieka jest dzień urodzenia, a nie liczba drogi życia. I musiało być w tym sporo racji, skoro w kolejkach do niego ustawiali się królowie, politycy, bogacze, gwiazdy filmowe i inni wielcy ludzie z Europy i Ameryki. Czy to, że mimo takich różnic wszystko się ludziom zgadza, jest efektem jakiegoś cudownego geniuszu liczb? A może to pole do badania dla adeptów numerologii, która musi przecież jakoś ewoluować, bo w ciągu 2500 lat totalnie zmienił się świat i ludzkie życie?
Który system działa?
Zachwyca mnie numerologia, wiele mi w życiu pomogła i ja dzięki niej mogłam pomóc innym ludziom, ale wiem, że nie można jej traktować jak ostatecznej wyroczni. Każdy z nas jest jak wielobarwny obraz malowany przez energie planet, cyfr, ale także energie innych ludzi, przez własne myśli, uczucia, działania, wreszcie przez własny rozum. Wiedza ezoteryczna powinna służyć przede wszystkim samopoznaniu, doskonaleniu swojego życia, rozwojowi duszy i ciała, pracy nad własnym charakterem i relacjami z bliźnimi.
Powinna być pomocą w realizacji celów, jakie sami sobie wytyczamy, a nie wróżbą, na której biernie polegamy, nie próbując niczego tworzyć i zmieniać. Zapytałam kiedyś nieżyjącą już Donkę Madej – doskonałą znawczynię numerologii pitagorejskiej, która przestudiowała również wiele innych systemów numerologicznych – który z nich jest najprawdziwszy. – Ten, w który człowiek wierzy, że jest dobry, będzie dla niego dobry i będzie go wspierał – usłyszałam.
Badania, obserwacje i lektury naprowadziły mnie w końcu na myśl, że człowiek nosi w sobie potencjał wszystkich wibracji. Każda data urodzenia będzie zatem działała zgodnie z regułami numerologii, bo gdy wyliczamy z daty urodzenia cyfrę (drogę życia), gdy podajemy to człowiekowi do wiadomości, pobudzamy w nim określone pasmo fal, które potencjalnie już w nim istnieje.
Mówimy komuś, że jest Piątką i on zaczyna funkcjonować jak Piątka; mówimy komuś, że jest Dziewiątką i on uruchamia w sobie wibrację liczby dziewięć. Człowiek jest trochę jak fortepian: jaki klawisz naciśniesz, taki dźwięk się odezwie.
Szkoła pitagorejska, czyli liczby mają duszę
Europie numerologię dał grecki filozof Pitagoras. Urodził się w 572 r. p.n.e. na greckiej wyspie Samos. Jego życie obrosło legendami, a jedna z nich głosiła, że to bóg, który przybrał ludzką postać po to, by nauczyć ludzi matematyki, geometrii, muzyki, astronomii. Jako młody człowiek udał się do Babilonii, Egiptu i Indii, gdzie przez 20 lat zdobywał wiedzę u najznakomitszych uczonych i kapłanów.
Kiedy powrócił do Grecji, znał już numerologię. Około 532 p.n.e. założył w Krotonie słynny Związek Pitagorejski, który przetrwał 150 lat i gdzie studiowano także numerologię. Pitagorejczycy głosili,
iż wszechświat stanowi wielką harmonijną całość, a podstawą tej harmonii są liczby – niezależne byty, może nawet posiadające dusze.
Anna Frankowska
numerolog, astrolog