Sąsiad, konkurent, a nawet wkurzony dzieciak. Wszyscy mogą rzucić urok.
Gdzieś na początku maja wpadłam do osiedlowego spożywczaka po śmietanę. Po raz trzeci w ciągu dwóch ostatnich dni. Byłam już lekko wkurzona. Postawiłam pudełko na ladzie i pokazałam palcem pani Zuzi, właścicielce budki, różowawe naloty. – Znowu spleśniała.
Pani Zuzia poczerwieniała. – Ale data spożycia jest przecież w porządku – powiedziała obronnie.
Wzruszyłam ramionami. – Jak mogą myć zielone wędliny, to i mogą przemetkować stare śmietany. Pani powinna sprawdzać, od kogo kupuje, bo pójdę do tego nowegu sklepu za rogiem.
I wtedy nagle pani Zuzia rozpłakała się. – Ja już nie wiem, co się dzieje – chlipała. – Sprawdzam towar, jest świeży. Zawsze od tego samego dostawcy. A jak ludzie kupują, to u nich jest zepsuty. Mleko kwaśnieje. O pająkach nie wspomnę, jakby gniazdo sobie zrobiły. A i ja czuję się niedobrze, w kościach mnie łamie, źle śpię i mam wrażenie, że cały czas mnie ktoś obserwuje... Chyba pójdę do psychiatry,
bo to jakaś paranoja prześladowcza.
Słuchałam i zimno mi się robiło. To przecież niemożliwe! Toż to klasyczne objawy rzuconego uroku, a nawet złego oka! Kazałam pani Zuzi zamknąć sklep i zrobiłyśmy naradę wojenną. Okazało się, że owe
objawy pojawiły się w następnym dniu po otwarciu konkurencyjnego sklepu. Właściciel przyszedł się przywitać, przyniósł nawet prezent – niewielki drewniany zegar, który pani Zuzia ustawiła na lodówce. Tam, gdzie trzymała nabiał...
– Był uprzejmy, przymilny – mówiła pani Zuzia. – Powiedział, że klientów to wystarczy na oba sklepy, zrobił tu rozeznanie i widział, że czasami się nie wyrabiam. Co akurat prawdą nie jest. Powiedziałam mu to, a wtedy...
W oczach mu tak jakoś błysnęło...
Pani Zuzia zawahała się, jakby przypominając sobie tamtą chwilę. – Tak jakoś mu w oczach błysnęło. Nie, nie jak na horrorach, żadne tam ogniki. Ale tak jakby... zezłościł się. Myślałam, że teraz powie coś ostrego, lecz on jeszcze bardziej stał się przymilny. Aż przestało mi się to podobać.
Złe oko, pomyślałam. Legendarny urok rzucony siłą umysłu na innego człowieka. Niekoniecznie świadomie, niekoniecznie przez kogoś, kto ma talent do magii. Ot, złe emocje, które skupioną wiązką trafiają w aurę drugiego człowieka, zaburzając jej działanie. A wtedy ona jak soczewka skupia w sobie negatywne energie i zaczyna nimi emanować. Stąd kwaśniejące mleko i cudne warunki energetyczne dla pająków.
– To co ja mam teraz zrobić? – wyszeptała pani Zuzia, patrząc na mnie błagalnie.
– Zacząć naprawiać aurę – odparłam. Popatrzyłam na nią krytycznie i już wiedziałam, że żadne medytacje czy skomplikowane rytuały nie wchodzą w grę. Wiara i modlitwa – owszem.
Zaprosiłam ją do siebie na wieczór. Kiedy przyszła, dałam jej lniany woreczek.
– W środku są kwiaty i zioła zebrane przeze mnie z łąk w Boże Ciało – powiedziałam cicho, sugestywnie. – Ich święta energia naprawi pani aurę podczas oczyszczających kąpieli. Będzie też potrzebna
sól morska...
Szczęście za siedmioma rzekami
W prasłowiańskich czasach z urokami i złym okiem walczono rytuałem zwanym „Przekraczanie wody". Ofiara klątwy wyruszała w drogę, żeby przejść przez siedem rzek. Na każdym z siedmiu mostów lub na środku rzeki w trakcie przeprawy wypowiadała oczyszczającą formułę. A kiedy znalazła się już na przeciwnym brzegu, myła dłonie w bieżącej wodzie, która porywała złe uroki, choroby i przekleństwa.
Z rytualnym oczyszczeniem wodą związane są także kąpiele w poświęconych podczas świąt Bożego Ciała i Matki Boskiej Zielnej kwiatach, ziołach i soli. A jak ich nie masz, wystarczy użyć soli.
Ezoterycy uważają, że takie kąpiele rozpraszają negatywną energię skupioną wokół ciała i pomagają odkleić się od człowieka różnym astralnym pasożytom. Działają także uspokajająco. Są doskonałe dla każdego – zestresowanych dorosłych i niespokojnych, lękliwych czy źle śpiących dzieci.
Dlatego od czasu do czasu warto urządzić sobie taki domowy rytuał, który doładuje nas energetycznie, wzmocni oraz zmyje z naszej aury negatywne energie, które przykleiły się do nas w ciągu dnia. Bo nigdy nie wiesz, kiedy czyjaś złość okaże się urokiem, klątwą czy nawet złym okiem...
Kąpiel antyurokowa
● Do ciepłej wody w wannie wsyp 4 łyżki stołowe soli kamiennej lub morskiej. Wiosną albo latem można do wody wrzucić niedawno zerwane listki bądź kwiatowe pąki. Najlepiej te zebrane podczas Bożego Ciała lub Matki Boskiej Zielnej. Mogą być suszone.
● Zapal świecę i ustaw ją obok wanny. Woda nie powinna być gorąca, raczej lekko ciepła z przewagą chłodnej.
● Zanim wejdziesz do wanny, odkręć nieco kran z wodą, a odpływ uchyl na tyle, żeby woda miała ujście. W ten sposób kąpiel będzie odbywała się w wodzie bieżącej, która powinna zmyć z ciebie wszelkie negatywne energie.
● Żeby oczyścić się dokładnie, zanurz się po szyję (a nawet na moment razem z głową) i zamknij na krótką chwilę oczy. Wyobraź sobie, że odlepiają się od ciebie większe i mniejsze plamki brudnej energii i, porywane przez wodę, nikną w odpływie.
Spróbuj tej kąpieli, nawet jeśli nikt na ciebie uroku nie rzucił (ale skąd można mieć tę pewność?). Wkrótce się przekonasz, że rytuał ten, wykonany raz na jakiś czas, bardzo pozytywnie wpłynie na twoją psychikę i sprawi, że mocniej poczujesz radość życia.
Wróżka Berenika
fot. shutterstock