Zbliżająca się równonoc wiosenna (20–21.03) to czas, kiedy należy odprawiać magiczne rytuały zapewniające pomyślność i odrodzenie. Rytuały są niby-słowiańskie, celtyckie, germańskie, a tak naprawdę u korzeni ich wszystkich tkwi magia kraju faraonów.
Mojżesz i Aaron przybyli do faraona i uczynili tak, jak nakazał im Pan. I rzucił Aaron laskę swoją przed faraonem i sługami jego, i zamieniła się w węża. (Biblia Tysiąclecia, Księga Wyjścia, rozdział 7). Tak Biblia opisuje zabiegi Mojżesza zmierzające do uzyskania zgody na wyprowadzenie Żydów z niewoli. Faraon pozostał obojętny na ten pokaz magicznej mocy. Sam był kapłanem i doskonale znał tę sztuczkę, popularną między kapłanami boga Amona-Ra.
Nawet dziś czasami prezentuje się ją turystom. Oto bowiem wystarczy nacisnąć wężowi na jeden z pierwszych kręgów poniżej czaszki. Wtedy gad wpada w swoistą katalepsję, całkowicie sztywniejąc. Rzucony na ziemię wygląda jak patyk, by po chwili obudzić się z letargu i umknąć na wolność. Proste? Proste...
Konkurencja Jahwe
Nie gdzie indziej, tylko właśnie w Biblii znajdujemy potwierdzenie, że przed wiekami jedynie egipscy kapłani mogli konkurować z nadprzyrodzonymi mocami Jahwe. O ich niesamowitych zdolnościach możemy również przeczytać w papirusach, które przez wieki były przechowywane w świątynnych bibliotekach i udostępniane jedynie wtajemniczonym. Zaiste, magowie egipscy potrafili czynić niepojęte rzeczy, a niewielką część z ich uzdolnień możemy poznać dzięki papirusom.
„Chufu i magicy” to jedna z wielu tajemniczych opowieści sprzed blisko 4000 lat, którą można wyczytać z kart Papirusu Westcar, znajdującego się obecnie w Muzeum Egipskim w Berlinie. Bohaterem zapisanej tam historii był czarownik, który po długiej podróży wrócił do domu. Kiedy tylko wkroczył na podwórko, ktoś ze służby doniósł mu, że jego żona pod nieobecność pana domu dzieliła swe łoże z jednym z niewolników.
Zdradzony mag niczego nie dał po sobie poznać, lecz przez wiele dni wydawał w domu uczty i przyjęcia, chcąc uczcić swój szczęśliwy powrót w domowe pielesze. Atoli dnia siódmego, na ostatnią ucztę zaprosił jedynie żonę i jej kochanka. Przyjęcie nakazał urządzić nad brzegiem basenu, który znajdował się w pobliżu domostwa. Nim nadeszli zaproszeni zdrajcy, czarodziej ulepił z wosku figurkę krokodyla, a następnie wrzucił ją do wody.
Jakiś czas później niewierna małżonka zapragnęła zażyć z kochankiem kąpieli. Gdy weszli do basenu, rzucone wcześniej zaklęcie ożywiło gada, który pożarł wiarołomnego bawidamka. Jeśli zaś chodzi o żonę, to kobieta z rozkazu faraona została spalona żywcem ku przestrodze innych niewiast.
I rozstąpiły się wody...
Jednym z przykładów mocy Jahwe było rozdzielenie wód Morza Martwego podczas ucieczki Izraelczyków przed wojskami faraona. Traf jednak chce, że podobny opis znajdziemy w historii o faraonie Snefru. Niektórzy z badaczy podejrzewają, że wersja z Izraelitami to nic innego jak zapożyczenie z tej właśnie opowieści. Oto występujący w niej faraon pojechał za miasto na wycieczkę morską wraz z kobietami ze swojego haremu. W czasie wyprawy jednej z konkubin wisiorek wpadł do wody. Widząc jej zmartwione oblicze, Snefru kazał wezwać maga o imieniu Djadjaemankh. Ten, po wysłuchaniu polecenia władcy, nakazał falom rozstąpić się na boki. Na morskim dnie słudzy bez trudu znaleźli zgubiony wisiorek.
Jak zatem widać, magicy egipscy dorównywali Jahwe nawet mocą władania żywiołami. Najbardziej znana w Egipcie jest historia sprzed wieków o tym, jak nubijski posłaniec przyniósł zapieczętowany list na dwór faraona. Herold rzucił wyzwanie egipskim magom, żeby poznali treść pisma bez łamania widniejących na nim pieczęci. Kapłani łatwo wypełnili ten warunek, zaś posłaniec został wychłostany za bezczelność wątpienia w ich wielką moc.
Łącznik z prawiekami
Życie Egipcjan przed wiekami na każdym kroku było przepojone magią. Świątynie Ptaha, Anubisa, Amona czy boga Ra zbijały fortuny na sprzedawanych ludziom talizmanach. Noszono również zaklęcia wypisane na lnianym płótnie, które zawieszano na szyi. Do naszych czasów zachowało się też kilka zaklęć skierowanych do bogini Izydy, opiekunki czarów. Była władczynią magii z jednego powodu: otóż tylko ona wiedziała, jak brzmi prawdziwe imię boga Ra.
Znając je, można było kierować wolą słonecznego dysku. Podobnie rzecz miała się w judaizmie, gdzie imię Boga – Jahwe zostało wymyślone, żeby nikt nie poznał prawdziwego imienia Stwórcy. Niegdyś magia i medycyna były traktowane jako dwie części jednej całości, współdziałające dla dobra człowieka. Uważano, że wszelkie choroby są skutkiem zachwiania równowagi między energią pacjenta a siłami kosmosu i w związku z tym leczono zarówno ludzkie ciało, jak i duszę.
Dziś coraz częściej uważa się, że na nasze zdrowie ma wpływ nie tylko dobra kondycja naszego ciała, ale też przepojony pozytywną energią stan naszego ducha. Czyżbyśmy zatem nieświadomie wracali do praźródła wiedzy z kraju piramid, gdzie zdrowie i dusza były jak dwie twarze bogów widziane za dnia i nocą. Obie łączyło jedno – magia!
Jak widać, dziś, choć nieco w odmiennej formie, nadal jesteśmy spadkobiercami egipskich magów.
Andrzej Sarnecki
fot.shutterstock.com