Diona ma dobrą rękę do miłości. W ogóle do dobrych zdarzeń. A w swoich kartach widzi takie szczegóły, jakie trudno czasem dojrzeć innym. Gdy mówi, to jakby opowiadała sceny z filmu. Filmu o nas.
Kiedy Diona miała 6 lat, mama zabrała ją z wizytą do Heleny, dawno nie widzianej znajomej. Helena mieszkała w domu odziedziczonym po babci. – W ogrodzie stała altana porośnięta dzikim winem, a na piętro prowadziły skrzypiące schody – wróżka Diona wspomina z nostalgią swoje pierwsze spotkanie z magią – Wskazała mi wielki, wiklinowy kufer . – Zobacz, kochanie, tam są jakieś lale i misie. Pobaw się. A my sobie wypijemy kawkę i porozmawiamy.
Diona ostrożnie otworzyła wieko kufra. Wśród porcelanowych lal było zawiniątko. Karty. Niewielkie, z obrazkami. Stare.Zafascynowana, przeglądała je i układała z nich figury geometryczne. Na lalki i miśki nawet nie spojrzała. – Może wyrośnie z niej wróżka – zażartowała Helena – gdy obie skończyły pogaduszki i przyszły na piętro sprawdzić, czemu tu panuje taka cisza. – Co ty opowiadasz! – żachnęła się mama Diony, która widziała w córce przyszłego bankowca – Będzie ludziom kładła karty?!
Po latach okazało się, że obie miały rację.
Lenormandy, karty Napoleona
– Zostałam bankowcem – uśmiecha się Diona – Ale i tak zawsze ciągnęło mnie do kart. Wtedy, w kufrze, znalazłam Lenormandy, karty, z których kiedyś wróżono Napoleonowi. Zafascynowały mnie, bo prócz symboli kart klasycznych, miały obrazki, które jeśli się dobrze umiało interpretować, mogły wysnuć szczegółową opowieść o przyszłych zdarzeniach.
Do dziś Lenormandy są ulubionymi kartami wróżki Diony. Tak jak i Złoty Tarot, Karty intuicyjne oraz starożytne karty Kiper. Tymi wszystkimi taliami pracowała przez lata, rozwijała intuicję, nabierała doświadczenia.
– Kiedy miałam 16 lat, pojechałam do wróżki na Saską Kępę – opowiada – Ona rozłożyła karty i zaczęła mówić, co widzi. Coś mi się nie zgadzało, widziałam, że ten rozkład znaczy co innego. Zwróciłam jej uwagę. – A ty co? – trochę się obruszyła – Wróżka jesteś? W końcu jednak przyznała jej rację i zaczęła przepytywać z kart. Pod koniec wizyty orzekła: Masz talent, powinnaś go rozwijać.
I Diona rozwijała. Kładła karty koleżankom, znajomym, rodzinie. Później obcym. Jej przepowiednie były coraz bardziej trafne. – Kiedy wywróżyłam mojej przyjaciółce, Basi, spory spadek, to się tak śmiała, że aż spadła z krzesła. Twierdziła, że to absolutnie niemożliwe, bo nie ma w rodzinie bogaczy – wspomina Diona – Ale gdy miesiąc później dostała list z kancelarii prawnej, że została właścicielką połowy kamienicy we Wrocławiu, gdyż jej nieznany bliżej krewny taki zostawił w testamencie zapis – to z kolei mało nie dostała ataku serca – teraz Diona się śmieje – I wtedy, w tajemnicy, zgłosiła mnie do Kosmiki, telewizji,gdzie wróży się klientom „na żywo".
Diona była zaskoczona, gdy raz po raz dzwoniły telefony i ludzie pytali, czy to wróżka Diona. Cały czas mówiła: „pomyłka". – I wtedy Basia wpadała do mnie niby to na kawę – wyjaśnia – Gdy jej powiedziałam, że co chwilę mam dziwny telefon, zaśmiała się: Oj, głupia. Przecież to ja cię zgłosiłam. I wymyśliłam ci pseudonim. Bierz karty i pracuj!
Od tamtej chwili wróżbiarska kariera Diony nabrała rozpędu. Co chwilę trafiali do niej ludzie, którzy marzyli o wielkich pieniądzach, egzotycznych podróżach, ale przede wszystkim: o miłości. – I takich historii mogę opowiedzieć najwięcej – zwierza się Diona – Na przykład młoda dziewczyna, która poznała swoją obecną miłość na wieczorze kawalerskim. Głęboko się sobą zauroczyli. Ale ten facet za trzy dni miał mieć swój ślub!
Zrozpaczona zadzwoniła do mnie. Położyłam karty i żadnego ślubu nie zobaczyłam. Wyglądało na to, że była to decyzja pana młodego. Dziewczyna nie bardzo mi wierzyła, więc w tajemnicy przyjechała pod kościół. Nikogo nie było.Poszła do księdza, żeby podpytać co się stało. Nikt nie chciał niczego jej powiedzieć, prócz tego, że ceremonia została odwołana. Tydzień później niedoszły pan młody ją odszukał. Od tamtej pory są razem.
Pluskwa w samochodzie
Diona ma mnóstwo dowodów na to, że znaleść miłość życia można nie tylko wtedy, gdy ma się dwadzieścia parę lat. – Wywróżyłam ją kobiecie z trójką dzieci, w trakcie rozwodu – opowiada – Nieszczęśliwej, nad którą mąż znęcał się psychicznie. Zobaczyłam wodę, i ją z najmłodszym dzieckiem. Oraz nowego mężczyznę. – A gdzie tam! – machała ręką, kiedy jej o tym powiedziałam. Nad jaką wodą, skoro się nigdzie nie wybieram?
Ale zapomniała, że raz w tygodniu chodzi z najmłodszym synkiem na basen. I było dokładnie tak, jak w wizji Diony: ona, synek i nowy mężczyzna, który spontanicznie przytrzymał ją, kiedy się pośliznęła. A potem samo poszło. Umówili się na kawę, następnym razem pomógł jej w zakupach, przywiózł ważną przesyłkę z końca miasta. Na pewno byli sobie przeznaczeni, bo dziś mieszkają razem, mają wspólne dziecko i takie same obrączki na palcach.
Miłości szukała także pielęgniarka, której mąż, były policjant, chciał udowodnić zdradę, żeby na tej podstawie walczyć o mizerny majątek. – Kiedy rozłożyłam karty, zobaczyłam, że kobieta jest szpiegowana – mówi – Wyglądało na to,że profesjonalny sprzęt zamontowano jej gdzieś w samochodzie. Moja klientka najpierw mówiła, że to bzdura. Jednak gdy zadzwonił mąż i wypytywał gdzie teraz jest, a ona powiedziała, że w centrum handlowym, strasznie się wściekł.
Krzyczał, że go oszukuje. I podał nazwę ulicy na której właśnie była – ciągnie Diona – To kazało w końcu uwierzyć kobiecie, że żyje z psychopatą. Wyprowadziła się, a przepowiedziana przeze mnie miłość w końcu przyszła. Był to mężczyzna poznany w serwisie randkowym. Niepełnosprawny, bo głuchoniemy. Jednak udało się jej przyspieszyć termin operacji, co znacznie polepszyło jego stan. Dziś żyją w szczęśliwym związku.
Tak samo, jak Andrzej, który nękał Dionę telefonami kilka razy dziennie. Błagał, aby znalazła rozwiązanie z według niego – patowej sytuacji. Żona chciała rozwodu, a on za wszelką cenę chciał utrzymać związek. Wcale nie chodziło, o wielką miłość, po prostu bał się samotności. Nie wyobrażał sobie jak to będzie, gdy zostanie sam. Czuł, że sobie psychicznie nie poradzi. W końcu Dionę zmęczyły jego utyskiwania.
– A po co pan chce ratować to małżeństwo, jak pan się za chwilę tak zakocha, że będzie pan marzył, żeby szybciej orzekli rozwód? – wypaliła – Za jakiś tydzień, dwa, pozna pan u znajomych dziewczynę. Ładną szatynkę. No i wpadnie pan po uszy. – Zobaczymy, zobaczymy – mruknął tylko – Jakoś mi się w to nie chce wierzyć, bo ja przecież kocham moją żonę. Za dwa tygodnie zadzwonił.
– Pani to naprawdę jest czarownica – śmiał się, trochę zdumiony i wciąż oszołomiony – Idealnie wszystko się zgadza. Byłem na grillu u znajomych. Ona przyszła w połowie imprezy. Szatynka, ładna. No i mądra, robi doktorat z literatury. Świetnie się z nią rozmawiało. Faktycznie: wpadłem po uszy! Diona lubi słuchać historii z happy endem. Lubi, kiedy ludziom, którym kładła karty wiedzie się w każdej dziedzinie, a miłość dodaje skrzydeł.
- Na szczęście słucham takich historii codziennie – śmieje się – A to z kolei uskrzydla mnie! Moja praca z kartami i ludżmi to moja pasja uwielbiam rozmawiać i doradzać,natomiast każda osoba podejmuje sama decyzje o swoim losie..