26 czerwca wypada pełnia, nazywana także pełnią driad. To moment niezwykły, pełen niespodzianek i tajemniczych zjaw. Ale zbyt mocno nie ulegajmy jego czarowi, bo to może być bardzo niebezpieczne.
Kim są driady? Grecy uważali je za duchy drzew (najczęściej olch), które potrafią przybierać piękną kobiecą postać. Dlatego nadawali im żeńskie imiona – driada jesionu to Melialia, driada jabłoni to Epimeliada, a leszczynowa pani to Kariatydis.
Driady kochały mocno wszystkie drzewa, dlatego ten, kto bez potrzeby je krzywdził, narażał się na rychłą śmierć za sprawą czarów. Stąd żaden rozsądny Grek nie odważył się ściąć jesionu, jabłonki czy leszczyny bez przebłagalnej ofiary i przeprosin skierowanych do jego opiekunki.
Niektóre driady związane były z konkretnym drzewem na stałe, podczas gdy zwykłe driady były bardziej duchowymi istotami. Zwano je hamadriadami. Gdy drzewo umierało, umierała także hamadriada. Opłakiwał ją wtedy bóg Pan, wielki przyjaciel wszystkich driad i hamadriad, a las ogarniała cisza i ciemność.
Złośliwe rusałki
Z kolei Rzymianie, a po nich przejęli tę nazwę Włosi, nazywali driady rusałkami. O ile jednak Grecy uważali, że driady mają sylwetkę i wzrost typowo kobiecy – a różnią się od nich tylko zielonym zabarwieniem skóry i spiczastymi uszami – to rusałki są maleńkimi kobietkami, o wzroście Calineczki. Na dodatek mają skrzydła. A ich ulubionym kwiatem jest dzwoneczek, który często wkładają sobie na głowę niczym kapelusz. Rusałki, choć piękne, bywają złośliwe i marudne. Trzeba je długo prosić o pomoc, a potem i tak nie wiadomo, czy rzeczywiście wyciągną z opresji, czy tylko bawią się obietnicami.
Niebezpieczne syreny
Również pośród Słowian istniało przekonanie, że rusałki są szczególnie mocno związane z olchami, a także z czarnym bzem, który na polskich wsiach uważany był za drzewo czarownic. Z czarnego bzu nie robiono kołysek, tylko magiczne różdżki i używane do domowych czarów miotły.
Nazwa „rusałka” pojawiła się dopiero w XVIII wieku. Wcześniej Słowianie zwali je boginkami. I doskonale wiedzieli, że gdy się je spotka, trzeba zachować ostrożność. Rusałki zamieszkiwały okolice jezior i rzek, bardzo chętnie pojawiały się obok wodnych młynów, szczególnie jeśli młynarz miał przystojnych pomocników. Mawiano, że stają się nimi niektóre dziewczęta, gdy zmarły młodo. Były duchami, ale przybierały postać pięknych dziewcząt z rozpuszczonymi włosami, które migotały na szmaragdowo. Pływały pod wodą, bywało, że nago przechadzały się nad brzegiem. Swoim śpiewem i tańcem wiodły na zatracenie, a złożonych obietnic nie dotrzymywały. Zdarzało się czasami, że gdy ktoś się nacierpiał z miłości, to potrafiły mu trochę pomóc. Jednak ich czary bywały dziwne i straszne.
Zalecana odrobina rozwagi
Dlatego podczas czerwcowej pełni uważaj, z kim się spotykasz i jakie decyzje podejmujesz. Księżyc w pełni budzi czarodziejskie moce i, tak jak w bajkach, każe iść za głosem serca, a nie za rozsądkiem.
Jak się ustrzec?
Tego dnia po prostu nie zapuszczaj się w knieje, bo w lesie możesz spotkać driadę lub rusałkę. Jak w baśni Andersena blask księżyca woła je do siebie i każe na tę jedną noc opuścić bezpieczne leśne schronienie. Zbierają się na polanach, tańczą i bawią do białego rana. Nie staraj się jednak je podglądać, bo boginie nie znoszą paparazzich i podglądaczy.
Mii Krogulska
fot.shutterstock.com