Bywają odgromnikami – to, co złe układy planet szykują dla człowieka, one biorą na siebie.
Nasza suczka imieniem Kropka, bardzo udany mieszaniec, urodziła się pięć lat temu w trzaskające mrozy około sylwestra i ma cechy znaku Koziorożca.
Jest poważna, skupiona, wiernie strzeże domu, nieufna wobec obcych, konserwatywna (nie lubi zmian ani nowości), a przy tym pracowita: wcześnie wstaje i patroluje granice naszej działki.
Nie jest wylewna, uczucia okazuje z umiarem, cieszy się jakby zaledwie półgębkiem (półmordkiem). Przy tym czuje się w niej prostolinijność podobną do tej, jaką wykazują ludzie urodzeni ze Słońcem w Koziorożcu.
Dawniej przez kilkanaście lat żył z nami bokser Duszan – ten był urodzony na początku kwietnia, ze Słońcem w Baranie, i zgodnie ze swoim znakiem był żywiołowy, porywczy, w zabawach zapamiętywał się niemal do padnięcia. No i w zabawach dał w kość naszym synom, którzy wtedy byli w najbardziej rozbrykanym wieku, a jednak w konkurencji „rozbrykane szaleństwo" zostawali za bokserem daleko z tyłu.
Jamnik miniatura Majster urodził się w lipcu, w znaku Raka, i jest jak Rak: namiętnie chowa się w miejsca zaciszne, przytulne i ciepłe, najchętniej siedziałby w jakichś skryjdach, a jego ulubionym domem jest bezpieczny samochód. Przy tym trzęsie się, dba o zdrowie, byle czego nie zje, na dwór wychodzi z najwyższą ostrożnością.
Kiedy odwiedzają nas psy przyjaciół, to przyglądamy im się: Gaja – Raczyca... i faktycznie, taka zasiedziała, głowy nie podnosi, stale z nosem przy ziemi. Fela – Baran... rusza się z impetem, całą sobą głosi: „Wszystko dla mnie!", a na spacerze ciągnie tam, gdzie sama chce.
Wygląda więc, że cykl znaków zodiaku jakoś działa również na psy. Na koty też. Ale na zwierzę działa także inny horoskop: nie urodzenia, tylko przybycia do rodziny.
Bo to jest jakby drugie narodzenie zwierzęcia: narodzenie społeczne, w ludzkim świecie i dopiero w rodzinie pies nabiera swojego właściwego charakteru, swojego ducha. Dlatego kiedy badamy wydarzenia z psiego lub kociego życia, przypadki, gdy zwierzak uczynił coś osobliwego, trzeba za podstawę brać horoskop jego wejścia w rodzinne progi. Bo dopiero w tym horoskopie widać rolę, jaką zwierzę gra w naszym ludzkim życiu.
Istnieje kolejne dziwne zjawisko: oto zwierzęta wpasowują się w astrologiczne rytmy swoich właścicieli. Coś dzieje się z nimi wtedy, gdy planety poruszają gorące punkty w horoskopach właścicieli.
Szczególnie wtedy, kiedy między właścicielem i zwierzęciem istnieje silny związek, kiedy zwierzę dla człowieka wiele znaczy. Gdy ja miałem w swoim horoskopie ostre przejścia planet, takie, które (zgodnie z regułami astrologii) wyciągały mnie w świat, na jakieś dalsze wyjazdy, wówczas pierwsza wychodziła z domu moja ulubiona kotka Pazuza. I znikała na wiele dni, wędrowała gdzieś po swoich łowieckich ścieżkach.
Bywa też tak, że kiedy właściciela atakują niebezpieczne układy planet, ich działanie wyładowuje się na zwierzęciu. Tak jakby zwierzę brało na siebie niszczący impet złoczynnego Plutona, Marsa albo Saturna.
Znam kilka dobrze udokumentowanych takich przypadków. Kiedyś, gdy przez mój urodzeniowy horoskop przechodziły typowe „zabijające" wpływy, dramatycznie umarł kot. Dawno temu, podczas dłuższego pobytu w Bieszczadach, przy fatalnym układzie planet (w moim horoskopie), siła złego uderzyła w moje ówczesne psy, które chcieli odstrzelić myśliwi. Musiałem zwierzęta dosłownie zasłaniać własną piersią.
Pewną znajomą podejrzewano o ciężką chorobę. Dokładniejsze badanie wykazało jednak brak tej choroby, ale w ciągu kilku dni między testem a wynikiem zmarł jej pies. Wcześniej był zdrowy, nic nie zapowiadało jego odejścia. Zmarł na chorobę psią, lecz uderzająco podobną do tej, którą przypisywano właścicielce. Nasuwa się jedyna myśl: zwierzę wzięło na siebie chorobę swojej pani.
Możliwe, że wiele potencjalnych śmierci, które widać w naszych horoskopach, dotyka nie nas, tylko nasze psy, koty, chomiki, świnki morskie...
Wojciech Jóźwiak
fot. shutterstock