Tak! Ale – wbrew doniesieniom mediów – jeszcze nie w roku 2012.
W 2012 roku gwiazda Betelgeza wybuchnie jako supernowa. I choć jest odległa o 640 lat świetlnych, to będzie widoczna na Ziemi i tak jasna jak drugie słońce – taka wiadomość obiegła media kilka dni temu. W dodatku ilustrowana sceną z filmu „Gwiezdne wojny”, gdzie na planecie Tatooine jednocześnie zachodzą dwa tamtejsze słońca.
Czyżby za rok u nas na Ziemi miało być tak samo? Ta historia zaczęła się w Australii, gdzie fizyk, Brad Carter, w rozmowie z dziennikarzem portalu www.news.com.au opowiedział o gwieździe Betelgeza, która zachowuje się niestabilnie, pulsuje i wyrzuca swoją materię w kosmos. To oznacza, że wkrótce się zapadnie i wybuchnie jako supernowa. Supernowa znajdująca się w odległości 640 lat świetlnych byłaby widoczna z Ziemi nawet w dzień. I od tego zaczęła się ta sensacja, że wkrótce będziemy mieć na niebie drugi obiekt świecący jak Słońce. A może, może... to będzie „prezent” od kosmosu na okrzyczany rok 2012?!
Niestety, nie jest tak dobrze. Betelgeza faktycznie szykuje się do wielkiego wybuchu, ale takowy jest możliwy w ciągu najbliższych 100 tysięcy lat, czyli równie dobrze teraz, jak i za tysiąc wieków. Prawdopodobieństwo, że nastąpi to za rok, jest właściwie żadne.
Kiedyś jednak ta gwiazda wybuchnie. Jak wtedy będzie wyglądać? Trudno porównać ją z czymkolwiek, co dzisiaj jest na niebie. Będzie to ostro świecący gwiezdny punkt (nie tarcza!), kilka razy jaśniejszy niż Księżyc w pełni, chociaż od Słońca dużo słabszy. Będzie widoczna w dzień razem ze Słońcem.
Wiadomo, że najbardziej zabójcze promieniowanie gamma z tego wybuchu ominie Ziemię. Promieniowanie nadfioletowe, też szkodliwe, będzie jednak słabsze od normalnego słonecznego. Wygląda więc na to, że nic nam i życiu na Ziemi nie grozi. Będziemy świadkami niezwykłych widoków, które potrwają pewnie kilka miesięcy. Powtarzam: jeszcze nie teraz. Za ileś tysięcy lat.
Ta gwiazda w ogóle jest arcyciekawa: jest bardzo młoda – uformowała się zaledwie 10 milionów lat temu; gigantyczna – ma średnicę większą niż orbita Ziemi; bardzo masywna i dlatego tak krótkie życie prognozują jej astrofizycy. Jej nazwa znaczy po arabsku „dom Oriona”, a powinno być „dłoń Oriona” – skutek czyjejś nieznajomości arabszczyzny. Astrologowie zaliczyli ją do rodziny Marsa. Teraz, zimą, widać ją na niebie.
Wojciech Jóźwiak
Tak! Ale – wbrew doniesieniom mediów – jeszcze nie w roku 2012