Astrologia zajmuje się energiami zawartymi w planetach, na niebie, ale dotąd nie pojawiła się podobna nauka o energiach zawartych w ziemi.
Pewne rzeczy są oczywiste: płonące ognisko zawiera żywioł ognia, kamień reprezentuje żywioł ziemi, rzeka to żywioł wody. Jednak gdy się przyjrzeć z bliska konkretnym miejscom, to sprawy się komplikują. Woda stojąca w jeziorze, wypływająca ze źródła i tocząca się rzeką to z pewnością trzy różne jakości. Inny jest wiatr, gdy odbiera się go na szczycie wzgórza, a inny w ciasnym wąwozie.
Odnosimy wrażenie, że dawni ludzie, zajmując ziemię i przeznaczając ją pod różne cele – pola, osady, twierdze lub świątynie – w wielkim stopniu kierowali się rodzajem energii zawartych w terenie. Pierwszy badacz rodzimej religii Słowian, Zorian Dołęga Chodakowski, twierdził, iż sama ziemia Słowian jest zapisaną przez nich księgą, trzeba tylko umieć odczytać nazwy siół, pól i gór, nazwiska ludzi, szlacheckie herby oraz rozmieszczenie różnych zabytków w terenie. W jakimś stopniu to zadanie podjęli późniejsi archeolodzy i językoznawcy.
Ludzie kochają zagrożenia?
Pewne zjawiska widać gołym okiem, zwłaszcza na mapie. Gdańsk i Szczecin musiały rozwinąć się w portowe miasta i regionalne ośrodki, ponieważ leżą w ujściach Wisły i Odry. Ale co sprawiło, że Kraków i Warszawa wyrosły w stolice? Co takiego dobrego w tamtych miejscach było i jest, że przyciągały nie tylko zwykłych ludzi, ale i królów? A czemu ludzie tak lgną do miejsc, gdzie ziemia jest niebezpieczna?
Gromadzą się u stóp wulkanów, jak w Neapolu lub w mieście Meksyk, albo na aktywnych uskokach, gdzie ścierają się kry litosfery i w każdej chwili wszystko może runąć od trzęsienia ziemi? Tak jest np. w San Francisco lub w Stambule. Być może kiedyś powstanie nauka, która to wyjaśni i odpowie na te i liczne inne pytania.
Zaczątek takiej nauki istnieje, jest to chińska sztuka krajobrazu feng shui, co dosłownie znaczy „wiatr-woda”. Jednak obecnie więcej wiemy o powierzchni Ziemi i rządzących nią żywiołach niż dawni Chińczycy i dlatego warto byłoby taką naukę obmyślić od początku.
Ogniste koło napędowe
Jak wspomniałem, na powierzchni naszej planety obecne są wszystkie cztery żywioły znane z astrologii. Żywioł ziemi to po prostu skalny surowiec, z którego składa się skorupa Ziemi. Ten surowiec jest bezwładny i nieruchawy, więc inne żywioły muszą go poruszać – bo przecież powierzchnia naszej planety jest w ciągłym ruchu. Głównym „poruszycielem” jest żywioł ognia. Fizycznie jest on ukryty w głębokich warstwach planety i tylko w niektórych miejscach wydostaje się na powierzchnię jako gorąca wulkaniczna magma.
Źródłem ziemskiego ognia są reakcje jądrowe w środku planety: bo Ziemia ma w swym wnętrzu działający od miliardów lat potężny silnik atomowy. Krążą tam gorące masy, które na jej powierzchni przesuwają kry litosfery – zupełnie tak, jak woda w rzece unosi i spiętrza kry lodowe. Tam, gdzie płyty litosfery napierają na siebie, wyrastają góry.
Epopeja gór
Góry są nietrwałe. Buduje je żywioł ognia, ale niszczy – grawitacja, siła ciężkości. Grawitacja jednak sama niewiele by zdziałała, gdyby nie miała sprawnego pomocnika. Jest nim żywioł wody. Dopiero woda napędzana grawitacją jest tą potężną tarką, która w ciągu zaledwie kilku milionów lat zetrze każdy górski masyw w piasek i zrobi z niego równinę. Często widzimy, że szczyty gór są płaskie, np. u nas w Sudetach.
To znak, że kiedyś już raz zostały zrównane, woda zrobiła z nich równinę, a potem ogień dźwignął je ponownie do góry. Z tego też wniosek, że góry rosną. Bo gdyby nie rosły, to by już ich dawno nie było. Warto jechać do Finlandii: ten kraj jest prawie równiną, ale jak się dobrze przyjrzeć pofałdowanym skałom, to widać, że miliony lat temu wyglądał jak Alpy, tylko że tamte góry zostały dokładnie starte i później już zabrakło siły, która by je drugi raz spiętrzyła. Finlandia to góry, ale równinne!
Psoty lodu i wiatru
Ziemia, ogień, woda, wiatr... Ale gdy mowa o krajobrazie, to koniecznie trzeba dodać piąty żywioł. Jest nim... lód! Bo lód działa zupełnie inaczej niż woda płynna. Lód, a z nim wiatr, to para psotników. To dwa żywioły, które dbają o to, żeby na Ziemi nie było nudno. Wiatr usypuje wydmy, jego dziełem są plaże Helu, a także piaszczysta kępa, na której zbudowano mój rodzinny Milanówek. Lód za to sprawił, że pół Polski nie jest płaską równiną, lecz malowniczymi pojezierzami, gdzie między wzgórzami błyskają tysiące jezior.
Warto porównać też monotonne doliny Beskidów, które ryła sama woda, z pełnymi niespodzianek dolinami Tatr, które zostały przemodelowane przez lodowce. Wreszcie, dziełem lodu jest Bałtyk, bo to przecież jama w ziemi wygnieciona przez cielsko lodowca, który spełzł tam z gór Skandynawii. Takie i podobne rozważania warto by było powiązać z planetami, znakami zodiaku... i być może tak powstałby „przyziemny” odpowiednik astrologii. Może kiedyś...
Astrologia zajmuje się energiami zawartymi w planetach, na niebie, ale dotąd nie pojawiła się podobna nauka o energiach zawartych w ziemi