Pewne wydarzenia układają się w serie, tworzą cykle. Warto nauczyć się je dostrzegać.
Niedawno opowiadałem w pewnym gronie, jak działa cykl Saturna w historii Polski. Słuchacze byli zupełnie spoza astrologii. Dyskusja z nimi pokazała mi, jak bardzo postrzeganie astrologa różni się od tego, co zazwyczaj myślą ludzie.
Główna różnica polega na tym, że astrolog „widzi” w świecie, w zdarzeniach cykle, a zwykli ludzie już nie. Co gorsza, widzieć uporczywie nie chcą. A kiedy im się pokaże, że wydarzenia układają się w serie, to najchętniej tę wiadomość zlekceważą albo jakoś jej zaprzeczą.
Konkretnie chodziło o serię, jaką tworzą nieszczęścia w dziejach Polski: zabójstwo pierwszego prezydenta Narutowicza (1922), uchwalenie komunistycznej konstytucji lipcowej i przyjęcie przez nasze państwo nazwy Polska Rzeczpospolita Ludowa (1952), stan wojenny (1981) i katastrofa smoleńska zabijająca kwiat polskiej elity politycznej (2010). Wydarzenia te występowały niemal co 30 lat, ale naprawdę łączy je to, że Saturn był wtedy w tym samym obszarze nieba, na początku Wagi. O tym ciekawym zjawisku opowiem kiedyś osobno.
Różnica między astrologami a nieastrologami polega na innym rozumieniu czasu. Dla nieastrologów czas płynie prosto w jedną stronę i już. Że pewne „miejsca” (okresy) w czasie są podobne do innych, to jest najwyżej ciekawostką albo wynikiem jakichś prostych zmian fizycznych, np. co roku latem Słońce świeci wyżej i dłużej, więc dlatego wtedy jest cieplej niż w innych porach roku. Albo że światło Księżyca w pełni działa na nas pobudzająco i dlatego wówczas jest więcej awantur i samobójstw.
Dla astrologów za to czas jest czymś takim, co zwija się w trąbkę, i to na wiele sposobów. Astrolog ma tak wyostrzone „oko”, że wypatruje cykli. A cykl to właśnie czas zwinięty w koło lub spiralę.
Wprawdzie lata lecą i rok 2010 był innym miejscem na skali czasu niż 1922, co widać choćby po tym, że żyli wtedy (i ginęli) inni ludzie. Ale z drugiej strony ten czas obracał się jak koło u wozu i w 2010 natrafił na punkt mający złowrogą właściwość dla Polski, kiedy to naród idzie w rozsypkę, a prezydenci (łatwo) giną. I nastąpiła powtórka z 1922 roku, z gwałtownej śmierci prezydenta. Oczywiście szczegóły wydarzeń były inne, ale przecież to podobieństwo nie jest dosłowne! Powtórzył się typ wydarzeń, jakby kartka ze scenariusza... Nie ta sama, ale z grubsza podobna.
W dawniejszych czasach ludzie chętniej dopatrywali się cykli i powtórzeń. Widzieli czas jako wielkie koło. Dlatego wierzyli w reinkarnację, gdzie w świecie ten sam scenariusz odgrywany jest z małymi zmianami, a aktorzy zmieniają tylko maski. Dlatego czcili jubileusze, bo dzień po roku od pewnego wydarzenia lub po dziesięciu czy stu latach wydawał im się – w pewnym stopniu – tym samym dniem, co tamten.
Wojciech Jóźwiak
Pewne wydarzenia układają się w serie, tworzą cykle