Nie wiesz, czego spodziewać się po polityku? Spójrz, jaka planeta jest najsilniejsza w jego horoskopie!
Mars: polityka to wojna
Dla Marsa, czyli dla ludzi z silnym Marsem w horoskopach, polityka to wojna. A przynajmniej działalność bardzo podobna do wojny, czyli taka, w której koniecznie jedni są zwycięzcami, a drudzy pokonanymi. Marsowcy widzą wkoło przeciwników, których trzeba zmiażdżyć.
Oczywiście czasem udaje im się dokonać wielkiego zwycięstwa bez prawdziwej wojny przez sam nacisk psychiczny. Prezydent USA, marsowiec Ronald Reagan, tak nastraszył Związek Radziecki, że ten za jego następcy, George'a Busha seniora, skapitulował, uznał się za przegranego w zimnej wojnie i upadł. Co ciekawe, obaj prezydenci, i Reagan, i Bush, mieli Marsa na osi horoskopu na descendencie, czyli jakby wymierzonego wprost w przeciwników.
Pluton: polityka to coś najgorszego
Dla Plutona polityka to coś jeszcze gorszego. Ludzie z dominującym Plutonem uważają, że albo my, albo oni. Że w polityce nieustannie grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, a zatem wszystkie chwyty są dozwolone: szpiegowanie, podstęp, spisek, intryga, nasyłanie tajnych agentów.
Warto zauważyć, że Pluton (leżący w medium coeli) jest dominującą planetą u Władimira Putina.
Saturn: surowe prawo, wspólna sprawa
Saturn będzie forsował dyscyplinę, twarde zasady, surowe prawo, poświęcenie jednostek dla wspólnej sprawy, oszczędności, zaciskanie pasa. Saturnowcy marzą o tym, by wróciły stare dobre czasy – nic dziwnego, że zwykle są konserwatystami.
Najlepiej sprawdzają się na zapleczu, w zaciszu gabinetów i w kuluarach kongresów, tam, gdzie trzeba żmudnie wypracować programy i przekonać koalicjantów. Przykładem saturnowca w polskiej polityce był Roman Dmowski, urodzony z Saturnem w medium coeli.
Uran: polityka to robienie nowego
Uran, planeta zmian i patrzenia w przyszłość, promuje reformy, a nawet rewolucje. Uranicy politykę rozumieją jako robienie czegoś nowego, a kierowane przez nich państwa realizują jakieś wymyślone projekty, takie, które wyrosły z ich głów, a nie z tradycji. Przy okazji mogą nieźle narozrabiać. Przykładem jest najsłynniejszy uranik wśród przywódców, czyli Adolf Hitler, urodzony z Uranem na ascendencie.
Jowisz: polityka jest jak teatr
Jeszcze inną wizję polityki przedstawia Jowisz. Jak wiadomo, dla jowiszowców największą rzeczą na świecie jest pokazać się i zrobić wrażenie na innych. W ich polityce wiele jest teatru: dramatycznych gestów i popisów, lubują się też w ceremoniach, pochodach i stawianiu wielkich budowli, które będą ich upamiętniać.
Jowiszowcy najlepiej się czuli i realizowali w dobie monarchii. Faktycznie, francuski Król Słońce Ludwik IV urodził się z Jowiszem na ascendencie. Z drugiej strony właśnie oni, ludzie Jowisza, najlepiej pociągają masy za sobą. Jeśli w dobrej sprawie – chwała im za to. Tu przypomnę szczególnego polityka – Karola Wojtyłę, czyli św. Jana Pawła II, urodzonego z Jowiszem w medium coeli.
Wenus: polityka miłości i solidarności
Ludzie z silną Wenus będą uprawiać politykę pod hasłami „kochajmy się" i „wszyscy razem", czyli ogólnej zgody, współdziałania i solidarności. Nic dziwnego, że Lech Wałęsa, z Wenus dokładnie na ascendencie, został kiedyś przywódcą „Solidarności". Szkoda tylko, że jego gwiazda tak szybko zgasła.
Ciekawy horoskop miał Otto von Bismarck, który kiedyś zjednoczył Niemcy, czyli zebrał ich razem, gdyż miał Wenus w medium coeli. Ale uczynił to „krwią i żelazem", czyli zbrojnie miażdżąc przeciwników, ponieważ na drugiej osi horoskopu na descendencie miał Marsa i Saturna.
* * *
Pozostały jeszcze Słońce, Księżyc, Merkury i Neptun, ale tych sześć omówionych planet już raczej wystarcza, żeby zrozumieć politykę – i to nie tylko tę w wielkiej skali, ale też mniejszej, nawet biurowej.
Wojciech Jóźwiak
fot. shutterstock