Ile my, ludzie nowocześni, tracimy przez to, że nie wierzymy w duchy, bogów i demony?...
Ale demonom wcale nie przeszkadza to, że ktoś w nie nie wierzy – nadal szkodzą. Przypuszczam, że przestaliśmy w nie wierzyć... ze strachu! Tak bardzo się ich baliśmy, że postanowiliśmy udawać, że ich nie ma. A baliśmy się demonów, bo czuliśmy się wobec nich bezradni. Bo nawet kościelni dyplomowani egzorcyści z wieloma nie dają sobie rady.
Dlaczego byliśmy – i jesteśmy – bezradni? Dlatego, że od wieków ludziom Zachodu wydawało się, że z demonami trzeba walczyć. Już starożytni Grecy opowiadali o Heraklesie, który walczył z Hydrą, potworem, któremu odrastały głowy. Ostatniej głowy nie potrafił uciąć i tylko przywalił Hydrę głazem, pod którym demon ciągle żyje. To jest przypowieść o tym, jak ludzie Zachodu stają do walki z demonami – i wciąż nie mogą ich pokonać.
Bo z demonami się nie walczy. Jest na nie całkiem inna rada: je się karmi. Gdy się najedzą, znikają. A nawet więcej: przeobrażają się w sojuszników.
To jest jedyne właściwe szamańskie podejście do nich, rozwinięte w buddyzmie Tybetu. O tym jest książka lamy Tsultrim Allione pt. „Nakarmić swoje demony" – prawdziwy podręcznik pracy z nimi.
Demony wcale nie muszą ukazywać się jako jakieś straszydła. Dużo częściej objawiają się jako nasze wady, niemożności, życiowe przeszkody, nałogi, kompleksy – i jako choroby, zarówno psychiczne, jak i te „zwykłe".
Tak rozumiane można badać astrologicznie. Bo wiele z nich przypomina to, co z nami robią planety.
Najłatwiej zauważyć demony Marsa: gniew, wściekłość i agresję. Znamy ludzi, którzy są aż chorzy ze złości. Złoszczą się na konkretne osoby, robią sobie wrogów, szukają tych wrogów – albo stale chodzą wkurzeni. Niekiedy zachowują się dokładnie tak, jakby ich jakiś demon opętał. Ten marsowy demon potrafi też przenosić się z człowieka na człowieka jak wirus: ktoś tak naładowany robi awanturę drugiej osobie, ta się odgrywa na trzeciej – i demon idzie w świat.
Demony Jowisza wydają się mniej złośliwe, a nawet mogą uchodzić za zalety, pozytywną energię. Główny demon Jowisza ma na imię Więcej! Skłania ludzi do tego, żeby coraz więcej mieć, coraz więcej zdobywać i coraz więcej budować, często niepotrzebnie zalewając ziemię betonem. Pod jego wpływem jedni budują imperia biznesowe, a drudzy wszechwładne partie.
Demony Wenus... Czy ta planeta miłości i harmonii może rodzić demony? Może! Demonem Wenus jest zazdrość, czyli chęć posiadania kochanej osoby na wyłączną własność. Innym jest nadopiekuńczość, ten nadmiar dobrego serca, który nie może znieść, że ukochany chce być samodzielny i mieć prawo do popełniania błędów.
Saturn ma swoich demonów co najmniej kilka. Jednym jest konserwatyzm, czyli kurczowe trzymanie się tego, co jest, bo każda zmiana i ruch wydają się być groźne. Drugim jest odmawianie sobie i innym przyjemności. Trzecim: narzucanie jedynie słusznych poglądów i jedynie prawdziwej (rzekomo) wiary. Czwartym: tresura w mechanicznym posłuszeństwie, robiąca z ludzi automaty. I jeszcze kilka innych.
A jakie przykre demony powstają z połączenia wpływów dwóch różnych planet, np. Słońca i Saturna! Przydałyby się astrologom kursy rozpoznawania demonów na podstawie horoskopu...
Czytaj: Planetarne demony - cz. 2 >>
Wojciech Jóźwiak
fot. shutterstock