Wielokrotnie mnie pytano, jak zaczęła się moja droga przez astrologię, skąd ta fascynacja? I właśnie przypomniałem sobie taki moment, kiedy dopiero w astrologii cokolwiek zaczynałem. Przeczytałem już trochę o niej, poznałem kilka osób, które tym się parały.
I zapragnąłem sam rysować kosmogramy, nie żeby z nich wróżyć czy prognozować, ale żeby zobaczyć, jak w rzeczywistości rozłożone są te planety, w których znakach były przy moim urodzeniu i gdzie są teraz. (To „teraz” to był rok 1981 lub 82).
Nie miałem żadnych narzędzi, astrologicznych efemeryd, tylko w atlasie nieba były wymienione pozycje planet w kolejnych latach, i to nie dla znaków, lecz w astronomicznym układzie współrzędnych równikowych. Ale nie na darmo byłem absolwentem fizyki, rachunki nie były mi straszne, szybko ułożyłem odpowiednie algorytmy i za pomocą kalkulatora (miałem taki z programowaniem) wyliczyłem i wyrysowałem. Bomba! Zajęło mi to wprawdzie kilka godzin, jednak wtedy czasu miałem w nadmiarze.
Tamte notatki przepadły, chociaż może gdzieś spoczywają na strychu. Pamiętam, że na początku robiłem błędy, ascendent wychodził mi w Wodniku, nie pod koniec Ryb i długo nie byłem świadom moich dwóch głównych planet: Jowisza na ascendencie i Saturna na descendencie. Ale od razu trafnie wyliczyłem Księżyc, że w Pannie i bardzo mi to do mojego samoobrazu pasowało. (Teraz widzę, że gdybym nie miał Księżyca w skrupulatno-matematycznej Pannie, to tamtych rachunków bym nie wykonał!).
Dlaczego astrologia tak mnie urzekła? Z podobnego powodu, dla której fascynują mnie dzieje Ziemi, mamuty i dinozaury, inaczej dziś ustawione kontynenty, wymarłe kultury, granice dawnych imperiów, porzuceni bogowie, zapomniane pisma i języki i jak to wszystko rzutuje na nas. Fascynują mnie wszelkie alternatywne światy; zresztą dlatego za młodu byłem fanem science fiction. Co z tym wspólnego ma astrologia? Właśnie to, że pokazuje pewien „nieznany świat” bytujący gdzieś obok.
Odsłania równoległą rzeczywistość, która składa się nie ze śniadań, z pracy, zegara, wypełniania PIT-ów, ale ze wschodów i zachodów planet, z pełni i nowiów Księżyca, z ingresów Wenus lub Marsa do ich domiciliów, z formowania się i rozpadu aspektów i ich pierścieni. To równoległy alternatywny świat, w którym my również bierzemy udział, a to poprzez nasze urodzeniowe horoskopy, które na równi z planetami i znakami zodiaku „żyją” w tym gwiezdnym świecie, a czasem ich tranzyty przebijają się do naszego zwykłego realu, pociągając w nim nasze zakochania, śluby, rozwody...
Zwichnięcia kostek, napady złośliwych kontrolerów. A czasem epokowe pomysły.
Wojciech Jóźwiak
fot.shutterstock.com
Wielokrotnie mnie pytano, jak zaczęła się moja droga przez astrologię, skąd ta fascynacja? I właśnie przypomniałem sobie taki moment, kiedy dopiero w astrologii cokolwiek zaczynałem