„Elektroniczne mózgi” działają szybciej niż ludzkie. I, w zgodzie z Uranem, inaczej liczą czas.
Co wydarzyło się ponad 42 lata temu, o północy zaczynającej dzień 1 stycznia 1970 roku? Podpowiadam: zaczęła się nowa era. „Era” w takim sensie, jak mówimy: „przed naszą erą”, albo „w tym, a tym roku naszej ery”, czyli w sensie rachuby czasu. Od tamtego momentu zaczęły odmierzać czas komputery. Ta era nazywa się Erą Uniksa. Nazwa pochodzi od systemu operacyjnego Unix, który wtedy był rozwijany i na jego potrzeby wymyślono jednolitą komputerową rachubę czasu.
Obowiązuje ona do dziś i pewnie będzie ważna długo, może przez tysiąclecia. Komputery działają dużo szybciej niż my, ludzie. Można powiedzieć, że im bardziej się spieszy. Dlatego gdy naszymi głównymi jednostkami czasu są rok i dzień, to komputerowymi jednostkami są sekunda i jedna tysięczna sekundy, a więc milisekunda.
Nasze okamgnienie, czyli najdrobniejszy czas, jaki odróżniamy, to 1/24 sekundy – tyle trwa wyświetlenie jednej klatki filmu. Można więc powiedzieć, że żyjemy w tempie 24 herców – 24 taktów na sekundę. Dla porównania procesor w moim komputerze, który wcale nie jest szybki, ma częstotliwość 2,3 gigaherca, co znaczy, że „żyje” 100 miliardów razy szybciej od człowieka! A więc nie dziwota, że komputery nie będą się bawić w mierzenie czasu latami – już sekunda jest dla nich całą epoką.
Gdy to piszę, czas liczony według Ery Uniksa wyraża się liczbą 1333654581 – miliard 333 milionów i trochę. Tyle sekund minęło od 1 stycznia 1970 roku. Jubileusz, czyli miliard sekund, „stuknął” 9 września 2001 o godz. 3:46:40 czasu UT – czasu z Greenwich w Londynie. Nie pamiętam, żeby ktokolwiek wtedy świętował. A co to ma wspólnego z astrologią prócz tego, że nasze astroprogramy, gdy liczą horoskopy, pracowicie przeliczają czas „ludzki” na swój, uniksowy?
Otóż czas uniksowy jest skrajnie sztuczny i oderwany od tradycji. Nie ma w nim żadnych naturalnych jednostek: roku, dnia ani miesiąca. Nie ma żadnego związku z rytmami przyrody. Nie widać po tym zapisie, na jaką porę roku ani dnia wskazuje. Wyraża się gołą liczbą i to trudną do odczytania, bo bardzo długą. (Długą dla nas, bo dla komputerów to pestka). Pytanie: która z planet „rządzi” tym, co oderwane od przyrody i tradycji, a przy tym wymyślone chłodnym (ba, lodowato zimnym!) matematycznym rozumem? Tak, wiemy, Uran!
Pytanie drugie: w którym miejscu horoskopu znajdował się Uran, gdy startowała Era Uniksa, czyli 1 stycznia 1970 roku, w punkcie „zero” kuli ziemskiej, czyli w Greenwich? Tak, nie myli się, kto odgadł: Uran w tamtym horoskopie był na ascendencie. W pełnej zgodzie z astrologicznymi regułami tak się ustawił, że akurat wschodził! Ponadto, żeby nikt nie miał wątpliwości, że to właśnie on, Uran, jest władcą tego momentu czasu, był w koniunkcji z jednym ze świateł: z Księżycem. Nic, jak takie szczegóły, nie cieszy serca astrologa!
Wojciech Jóźwiak
„Elektroniczne mózgi” działają szybciej niż ludzkie