To nie science fiction! Być może już niedługo przyszłość będą nam przepowiadać komputery lub komórki!
Maszyny wróżące wynalazł – a raczej wyfantazjował – nie kto inny, tylko Stanisław Lem. W jednym z jego opowiadań bohaterem jest roboci król, który panicznie bał się maszyn wróżących i kazał je w całym swoim królestwie zniszczyć. Ale zapomniano o jednej, stojącej w podziemiach jego pałacu. I ta maszyna wygłosiła mu wierszyk-przepowiednię: „Wybiła godzina, ścina się rodzina...”. Król inteligentnie pojął, że oto krewni nań dybią i, żeby uprzedzić ciosy, zawczasu sam zaczął ich zgładzać.
Baśniowa wizja maszyn do wróżenia staje się w naszych czasach realna! Są już astrologiczne programy komputerowe, które produkują horoskopy – nie tylko wykreślają układ planet, ale i wypisują, co on znaczy. Na razie wciąż im daleko do zręczności astrologów ludzkich – to, co potrafią, to sporządzać wyciągi z podręczników. Ale będą stawać się coraz inteligentniejsze, a ich analizy i prognozy coraz mniej mechaniczne.
Następny krok to dostępność takich programów. Najlepiej byłoby mieć je stale pod ręką. Otóż nie ma już przeszkód, żeby zamontować je w telefonach komórkowych nowszej generacji, takich jak iPhone czy inne smartfony. Co będzie dalej? Dalej mamy programy-algorytmy pracujące w języku naturalnym, czyli produkujące poprawne i zrozumiałe zdania i całe teksty na zadany temat. Takie algorytmy już są, na razie dla języka angielskiego, i informatycy pracują nad ich zastosowaniem do pisania wiadomości w agencjach prasowych. Przestawienie ich na wróżenie – z horoskopu lub z rozkładu tarota – nie będzie trudne.
I wreszcie na wyjściu takiego programu może być nie ekranowy tekst, tylko upojny głos z syntezatora mowy. Głosy już są i działają – żeński alt lub męski baryton. Niedługo więc będziemy rozmawiać z własną komórką: „Powiedz mi, droga Roxano, co mnie czeka w tym tygodniu?”.
Wojciech Jóźwiak
To nie science fiction! Być może już niedługo przyszłość będą nam przepowiadać komputery lub komórki!Maszyny wróżące wynalazł – a raczej wyfantazjował – nie kto inny, tylko Stanisław Lem