Mało kto wie, o co w nim chodzi, a warto go poznać. Bo ascendent dużo mówi o naszym charakterze.
Jeśli ktoś cię zapyta: „Spod jakiego jesteś znaku zodiaku?”, to zapewne ów pytający jeszcze astrologii nie zna. Za to pytanie: „Gdzie masz ascendent?” oznacza już pewien stopień wtajemniczenia w astrologię.
Ascendent to jest ten punkt w zodiaku, który wschodził na horyzoncie w chwili twojego urodzenia. Już starożytni Grecy, twórcy tego nurtu astrologii, który do dziś uprawiamy, nauczyli nas zwracać pilną uwagę na ascendent. Samo słowo „horoskopos” oznaczało u nich właśnie ascendent – słowo to po grecku znaczy „pokazujący godzinę”. I słusznie, ponieważ wschodzący punkt zodiaku przesuwa się po niebie wraz z obrotem Ziemi wokół osi i w ciągu 24 godzin zatacza całe koło, przemierza cały zodiak. Czyli – jak wielka naturalna godzinowa wskazówka – pokazuje godzinę.
Ascendent przemierza 360 stopni zodiaku w ciągu 24 godzin, czyli 1 stopień średnio w ciągu 4 minut. Zmienia więc swoje położenie bardzo szybko. (Słońce, na przejście 1 stopnia potrzebuje około doby, Księżyc – mniej więcej 2 godzin).
Wspomniane tempo przesuwania się ascendentu to średnia. Naprawdę są znaki, które wschodzą szybko i przez które ascendent mknie. Takimi są Ryby i Baran, przez które ascendent przechodzi krócej niż godzinę. Przeciwne znaki, Panna i Waga, wschodzą powoli i ascendent „zalega” w nich prawie dwie i pół godziny w każdym. (Tak dzieje się na naszej półkuli i w naszych szerokościach geograficznych. Gdzie indziej bywa inaczej). Dlatego najwięcej ludzi rodzi się właśnie z ascendentem w Wadze albo Pannie! A ci z ascendentem w Rybach (tak jak ja) lub w Baranie są dość rzadko spotykani.
Znak ascendentu jest ważny dla określenia charakteru osoby – jest jednym z trzech dominujących znaków. Dwa pozostałe to znaki, w których przy urodzeniu przebywały Słońce i Księżyc. Także planeta lub kilka planet, które wschodziły w chwili urodzenia, odgrywają kluczową rolę w horoskopie.
Dawni Grecy postrzegali ascendent jako ten punkt, który na niebie reprezentuje „całego człowieka” – tę osobę, która w tym momencie się urodziła. Być może ta idea jest słuszna i warto o niej pamiętać także dziś. Tym bardziej że kiedy już za życia człowieka planety przechodzą przez ten punkt na niebie, to wywołują określone, często dramatyczne zmiany w jego życiorysie.
A więc może naprawdę jakaś cząstka mnie, ciebie i innych osób „zawisa” gdzieś tam, na niebie, między gwiazdami i galaktykami?
Wojciech Jóźwiak
Mało kto wie, o co w nim chodzi, a warto go poznać