Kiedyś fizyka wygnała astrologię z gmachu nauki – być może niedługo nowa fizyka astrologię z powrotem do tego gmachu wpuści. Trzysta lat wygnania – może już wystarczy?
Amerykański fizyk i astronom William G. Tifft twierdzi, że czas ma trzy wymiary. Zainspirowany jego ideami polski fizyk Arkadiusz Jadczyk zauważył, że prędkości planet są skwantowane, a co za tym idzie, ich orbity nie są przypadkowe, tylko zależą od swego kolejnego numeru. Czytając to, pomyślałem sobie: W tym jest nadzieja dla astrologii na powrót do nauki!
Rozdział umysłu od materii
Wygnanie astrologii z gmachu nauki, tzn. z uniwersytetów i z obszaru tego, co jest uznawane za „naukowe”, zaczęło się ponad 300 lat temu, odkąd Izaak Newton w 1687 roku ogłosił zasady nowej fizyki. Oczywiście nie od razu zauważono, że nowy styl uprawiania nauk o przyrodzie ma ostrze zwrócone przeciw astrologii. Sam Newton, prócz tego, że naukowcem, był także okultystą, pilnie studiował wiedzę tajemną i domyślamy się, że astrologia nie była mu obca.
Jednak nowe przyrodoznawstwo miało pewną istotną cechę: oto ściśle, rygorystycznie oddzielało umysł od materii. Oddzielało świadomość człowieka od tego, co dzieje się na zewnątrz jego głowy. Materię mogło poruszać tylko inne ciało materialne – to głosiła trzecia zasada dynamiki Newtona, a wcześniej stwierdził Kartezjusz, mówiąc, że to co „myślące” (ludzkie myśli, umysł, świadomość) nie działa na to, co „rozciągłe” (na rzeczy zewnętrznego świata). Nie tylko astrologię wyproszono wtedy za drzwi, ale także za nienaukowe uznano wszelkie wiadomości o duchach i niezwykłych mocach, jak jasnowidzenie, lewitacja lub psychokineza.
Nadzieja w nowej fizyce
Zauważmy, że astrologia jest teraz, w pewnym sensie, w niewoli! Podobnie jak byli Polacy podczas zaborów. Musieli się ukrywać, utajniać, prowadzić podziemną konspirację. Astrologia też jest dziś konspiracyjna. „Wysoki świat” uniwersytetów i urzędów pozwala nam, oczywiście, istnieć, ale tylko o ile zgadzamy się być błaznami.
Wygnanie, jak powiedziałem, przyszło od fizyki, i jeśli się kiedyś skończy, to także za sprawą fizyki. Wrócimy z wygnania wtedy, kiedy fizycy odkryją lub obmyślą jakieś pola, oddziaływania lub przestrzenie, które połączą umysł z materią i materię z umysłem. Wtedy powstanie nowa fizyka umysłu i astrologia zostanie w jej obrębie i na jej nowych podstawach przywrócona i odbudowana na nowo. Ale uwaga: przekonany jestem, że nie wszystko, co do tej pory wymyślili astrologowie, przejdzie przez wąską bramę zgodności z tą nową fizyką.
Fizyka jest nauką nadzwyczaj wymagającą, ponieważ mało co przyjmuje na wiarę. Jej twierdzenia muszą mieć konkretne, doświadczalne i wymierne konsekwencje. I każde jej twierdzenie może zostać obalone, jeśli tylko doświadczenia wyjdą niepomyślnie. Więc, jak mówi przysłowie, „nie ciesz się zając!” – bo z wieloma swoimi ulubionymi „zabawkami” astrologowie będą wtedy musieli się rozstać, a na początek z 12 domami. Tak myślę... Ale jak znam astrologów, to wielu z nich nie zrewiduje swoich metod, i raczej nie przyjmie do wiadomości nowych odkryć.
Trójwymiarowy czas
Poniosła mnie fantazja, jakbym już widział przyszłość! Ale wracajmy do odkryć profesorów Tiffta i Jadczyka. Trójwymiarowy czas wydaje mi się wcale nie taki dziwny z punktu widzenia astrologa. My widzimy linię czasu nie jako prostą kreskę, lecz jako spiralę, linię śrubową (a śruba do narysowania wymaga przecież trzech wymiarów) – a to dlatego, że czas w astrologii przebiega cyklicznie. Idzie wprawdzie do przodu, ale zarazem zatacza kręgi. I w trakcie tych kręgów wyświetlają się różne jakości czasu, które można porównać do kolorów.
Swój kolor, lub koloryt, ma Saturn – gdyby go namalować, użylibyśmy ciemnej farby: fioletu, brązu, czerni. Mars, Saturn, Wenus... – każda planeta ma swój „kolor”, czyli odcień znaczeniowy. Ale przecież planety nie działają bezpośrednio na nasze umysły, tylko za pośrednictwem tego śrubowatego, zapętlonego i kołowego czasu. Wszystkie te zróżnicowania czasu gdzieś muszą się mieścić. Linia prosta z jednym wymiarem czasowi nie wystarcza – musi mieć tych wymiarów więcej. Trzy wymiary to rozsądne minimum.
Przeszłość nie umiera
Mają miejsce także przebicia przez czas. Jego poszczególne odcinki nie są ściśle izolowane. Coś z przeszłości przenika do teraźniejszości i formuje ją. Żywo reagujemy na tranzyty planet, a zatem obecne układy planet wchodzą w rezonans z z Twoim horoskopem urodzeniowym. Tak samo różne cykle planetarne, różnych planet i trwające różne odcinki czasu, rozgrywają się u danej osoby podobnie. Żeby różne cykle weszły w rezonans ze sobą, tak samo czas musi mieć więcej wymiarów niż jeden.
Fizyka jest teraz modna, bo właśnie uruchamiany jest ten wielki akcelerator pod Genewą LHC. Warto przy tej okazji śledzić nowinki z fizyki: bo może jej przemiany niosą już nadzieję astrologii?