Niektórzy odpowiedzą na to pytanie: gośćmi spoza Ziemi. Ale UFO mogą też wcale nie pochodzić z innych planet, a z innego… czasu.
Sprawą zajął się , francusko-amerykański astronom, informatyk, biznesmen i… ufolog. Przeanalizował znane przypadki bliskich spotkań trzeciego stopnia, czyli takich, w których ludzie spotkali się z obcymi oko w oko, a często bywali wzięci (fachowo mówi się „abdukowani”) na pokłady „statków” i robiono na nich eksperymenty. Wnioski zaskakują.
Przede wszystkim liczba znanych spotkań z UFO (czyli niezidentyfikowanymi obiektami latającymi) jest tak ogromna (dziesiątki tysięcy), że daleko przerasta potrzeby badawcze jakiejkolwiek kosmicznej cywilizacji. Vallée szacuje, ile mogło być wizyt UFO na Ziemi, wliczając te niewykryte. Wychodzą mu miliony odwiedzin…
Gdyby to byli kosmici-naukowcy, to po wylądowaniu, pobraliby odpowiednie próbki, wrzucili do swoich katalogów, odlecieli i tyle. Tymczasem UFO-nauci wciąż się kręcą i na nowo powtarzają te same, często banalne czynności. Czyżby byli idiotami?
Jacques Vallée zwraca też uwagę, że eksperymenty (lub rzekome eksperymenty), jakie UFO robią na ludziach, są uderzająco prymitywne i brutalne – ziemscy badacze przeprowadziliby je lepiej.
Po trzecie, podejrzane jest, że UFO-ludowie tak bardzo przypominają ludzi. Są człekokształtni. Uformowanie się istoty podobnej do człowieka jest w ewolucji skrajnie nieprawdopodobne. Dowód: na Ziemi powstał tylko jeden taki gatunek! Chociaż dwunogów były i są tysiące gatunków. Człekokształtność UFO-ludów każe więc przypuszczać, że pochodzą oni z Ziemi…
Po czwarte, ludzie podczas widzeń z kosmitami wchodzą w odmienne stany świadomości. Pamięć spotkania często jest zatarta i wraca dopiero pod hipnozą. „Wzięci” znajdują się jakby gdzie indziej i kiedy indziej, w innym czasie i przestrzeni.
Po piąte, wizyty UFO przypominają pod pewnym względem powieści SF. Mają coś wspólnego ze współczesną nauką, ale wyprzedzają ją o pewien odcinek czasu. Przypominają to, co w danym momencie wyobrażamy sobie jako przyszły rozwój nauki.
Vallée stawia zatem ostrożną hipotezę: być może kosmici to ani przybysze z innych galaktyk, ani twory chorobliwej ludzkiej wyobraźni. Przybywają realnie (pozostawiali wszak materialne ślady!), ale z równoległych wymiarów przestrzeni i czasu!