Czy „złe" aspekty rzeczywiście wróżą nieszczęścia? A może po prostu muszą takie być, by coś się w ogóle zadziało?
Często spotykam się z takim problemem: oto pewna osoba wybiera się w daleką podróż, leci samolotem, i to z przesiadkami – a tu w jej horoskopie widać właśnie na ten dzień jakieś ostre tranzyty: kwadratury lub opozycje, które nieprzyjemnie pobudzają takie planety, jak Mars, Uran lub Pluton.
Czy to oznacza, że nadciągają niebezpieczeństwa i lepiej nigdzie nie wyjeżdżać, nie kusić losu, siedzieć pod kołdrą? Lub ktoś ma zaplanowaną operację w szpitalu. I znów, w horoskopie widać groźne, a przynajmniej nieprzyjemne, nieharmonijne tranzyty „złoczynnych" planet. Co wtedy robić? Odwołać umówiony zabieg? Przełożyć na inny dzień?
Podświadomość słucha gwiazd?
Spójrzmy na problem inaczej. Bardzo często jest tak, że pracowicie planujemy jakieś wydarzenie – np. podróż, zabieg, podpisanie umowy, kupno poważnej rzeczy, jak mieszkanie lub samochód, albo własny ślub – i kiedy już data, a nawet godzina zostanie ustalona, astrolog widzi, że właśnie ten moment ma komplet planetarnych wskaźników tego wydarzenia. Ślub wypada np. przy przejściu Wenus przez twój urodzeniowy descendent, a podróż do Azji przy koniunkcji Jowisza z twoim urodzeniowym Słońcem.
Wygląda na to, że kiedy jakieś wydarzenia świadomie planujemy, wynik tego planowania jest (często) zgodny z astrologią. Co najdziwniejsze, żeby tak się „zadziało", planujący wcale nie musi znać astrologii! To się dzieje jakoś „dziwnie obok" naszej świadomości. Mamy bowiem skłonność do planowania życiowych wydarzeń na czas, kiedy układy planet „mówią" o tych wydarzeniach.
Nic więc dziwnego, że trudne przedsięwzięcia planujemy na czas trudnych układów planet! Dlatego jeśli w dniu podróży „straszy" w horoskopie kwadratura Marsa do Urana, to raczej NIE wróży ona katastrofy, a tylko aktywny Mars wróży nadzwyczajny wysiłek i konieczność sprężenia się, mobilizacji – co jest oczywiste, bo bez tej mobilizacji nie ruszylibyśmy się z miejsca.
Aktywny Uran mówi o nagłym wyjściu poza swoje codzienne środowisko, poza dom i znane otoczenie, zapowiada też pośpiech. Ta planeta patronuje także wszelkim oderwaniom się od ziemi – więc np. na lot do Indii aktywny Uran jest „jak znalazł". Kwadratura zaś „mówi" o tym, że coś nas bodźcuje, ponagla, wytrąca z równowagi – i to także zgadza się z klimatem podróżowania. Tak więc „zły" tranzyt raczej mówi tylko o tym, że będziesz w podróży – nie o tym, że w tej podróży stanie się coś złego.
Lepiej spytać fachowca
Podobnie operacja medyczna polega przecież na tym, że ktoś z zewnątrz narusza twoją cielesną powłokę ostrym narzędziem, a wcześniej pozbawia cię czucia lub świadomości (w ramach anestezji). Takie wydarzenie wręcz MUSI odbywać się przy aktywnym Marsie lub nawet Plutonie, i to raczej właśnie przy „ostrych" tranzytach tych planet. Pobyt w szpitalu, nawet w ramach profilaktyki, to także ograniczenie wolności, swobody poruszania się – więc aktywny wtedy powinien być też Saturn.
Z tego wniosek, że nie należy bać się „złych" tranzytów „złych" planet, a określenie, czy taka sytuacja jest groźna czy po prostu normalna, lepiej powierzyć fachowcowi-astrologowi.
Wojciech Jóźwiak
fot.shutterstock.com