Pewnie każdy rozwiązywał testy na inteligencję – takie zestawy, gdzie trzeba wskazać brakujący obrazek w serii podobnych albo dobrać odpowiednie słowo z kilku podanych do wyboru.
U nas, w Europie, testy te są traktowane z przymrużeniem oka, ale w Ameryce były kiedyś sprawą poważną, bo na ich podstawie kierowano rekrutów do różnych rodzajów wojsk, a młodzież do różnych szkół.
Amerykański psycholog Howard Gardner wsławił się tym, że podzielił inteligencję na kilka różnych jej rodzajów. Przypomnę je tu w skrócie:
- Inteligencja matematyczna lub logiczna - to głównie ona jest mierzona przez obrazkowe testy.
- Inteligencja językowa. Muszą ją mieć poeci, pisarze i mówcy.
- Muzyczna.
- Przestrzenno-wizualna, którą mają malarze czy architekci.
- Inteligencja ruchów ciała, czyli kinestetyczna. (Z pewnością do jej mistrzów należy Adam Małysz!)
Teraz uwaga, bo zbliżamy się do tych rodzajów inteligencji, które nas najbardziej interesują... - Inteligencja interpersonalna – emocjonalna – czyli zdolność, dar, talent do rozumienia innych ludzi. Kto ma ją wysoką, „czuje” swoich rozmówców niby wirtuoz swoje skrzypce lub trąbkę.
- Inteligencja intrapersonalna, „wewnątrzosobowa”, czyli dar rozumienia samego siebie, swoich potrzeb i myśli. I chociaż chyba każdemu się wydaje, że siebie samego zna, to naprawdę posiadaczy tego talentu nie jest tak wielu.
- Inteligencja rozróżniająca, czyli dar postrzegania złożonych całości. Ten rodzaj inteligencji przejawiał się na początku u naszych przodków jako zdolność błyskawicznego odróżniania gatunków zwierząt i roślin, a także rodzajów gleby, podłoża, krajobrazu i pogody. To była umiejętność kluczowa dla przeżycia: umieć natychmiast stwierdzić na podstawie choćby jednego machnięcia ogonem, czy w krzakach kryje się groźny lew czy smaczne gnu, i czy zielona łączka przed tobą to pastwisko czy raczej powierzchnia trzęsawiska.
A co z wizjonerami?
Gardner przypuszcza ponadto, że istnieje dziewiąta inteligencja, którą nazwać można egzystencjalną lub inteligencją wielkich pytań. To jest to coś, co każe ludziom rozważać, skąd się wziął świat, po co żyjemy, jakie jest twoje lub moje przeznaczenie, czy istnieje bóg i co będzie po śmierci. Na tym lista Gardnera kończy się. Każdy miłośnik „wiedzy tajemnej” natychmiast jednak doda do tej listy inteligencję numer dziesięć, którą amerykański psycholog z niewiadomych powodów pominął.
Nazwijmy ją „inteligencją medialno-wizyjną”. Pozwala ona jej posiadaczom doświadczać wizji, mieć wyraziste i znaczące sny, „jasnowidzieć” – czyli znać przyszłość lub to, co dzieje się w niedostępnych miejscach. Albo kontaktować się z bytami, których inni nie widzą – czyli z duchami. Niestety, ta inteligencja jest wśród naukowych elit w pogardzie – i być może dlatego sam Gardner o niej zapomniał. A jaki typ inteligencji potrtzebny jest astrologom? Z pewnością nie jeden, a raczej mieszanka kilku typów.
Idealna mieszanka
Inteligencji matematycznej (nr 1) można nie mieć wybitnej, odkąd czarną robotę rachunkową czynią za nas komputery. Inteligencja językowa (2) jest potrzebna astrologom nie bardziej niż przedstawicielom innych zawodów. Muzyczna (3), wizualna (4) i ruchów ciała (5) raczej nie mają związków z naszą profesją.
Inteligencja interpersonalna, numer sześć, to inaczej inteligencja emocjonalna. Ta jest absolutnie niezbędna – szczególnie gdy astrolog „robi ludziom horoskopy” i radzi im, jak żyć i jakie decyzje podejmować. Choćbyś nie wiem jak dobrze wyuczył się teorii, to jeśli nie masz daru wglądu w duszę klienta, za astrologiczne czy jakiekolwiek inne poradnictwo lepiej się nie bierz. Wysoką inteligencję emocjonalną muszą mieć też nauczyciele, adwokaci, spowiednicy, dziennikarze robiący wywiady, a przede wszystkim psychologowie i psychoterapeuci. I uwaga: wszelcy oszuści i wyłudzacze też muszą ją mieć ogromną!
Inteligencja intrapersonalna też jest konieczna, gdyż astrolog w pierwszej kolejności uczy się swojego przedmiotu na sobie. Musi umieć trafnie sobie odpowiedzieć, czy faktycznie jest chłodnym pracusiem (jeśli zobaczy, że ma Słońce w Koziorożcu) lub narwanym „zdobywcą pierwszych miejsc” – jeśli ma Marsa na ascendencie. Inteligencja intrapersonalna jest wyjątkowo potrzebna, gdy astrologia służy poznaniu samego siebie. A chyba większość ludzi chce się nauczyć astrologii właśnie po to, by znać siebie – a nie po to, by innym doradzać.
Konieczna jest też inteligencja rozróżniająca, czyli ta przyrodnicza. Dlaczego? Ponieważ pozwala ona „widzieć” nie osobne przedmioty, ale coś ogólniejszego od nich: typy. Astrologia bowiem polega na widzeniu poszczególnych ludzi jako przedstawicieli typów.
Przydatna jest też inteligencja wizyjna. Ale kto ją ma w nadmiarze, raczej rozwinie się w jasnowidza, a sztywny aparat pojęciowy astrologii może być mu zawadą. To z myślą o mistrzach inteligencji wizyjnej wynaleziono karty tarota albo symbole sabiańskie.