Ludy otwartych przestrzeni widzą go jako podzielony na czworo – wschód, zachód, północ, południe. A my? Słowianie, Polacy?
Tam, gdzie my mówimy, że coś leży na lewo lub na prawo od nas, tubylcy Australii, czyli Aborygeni, powiedzą bardziej precyzyjnie: że oto coś – książka, dom, rower – znajduje się od nich na wschód lub północ. Oni chodzą po świecie, stale nosząc w umysłach cztery kierunki świata! Jakby mieli wbudowane kompasy.
Naprawdę zaś nie mają żadnego dodatkowego magnetycznego zmysłu, a tylko podświadomie starannie pamiętają wszystkie zakręty i sytuacje, kiedy rzutem oka w stronę Słońca lub (w mocy) w stronę gwiazd Krzyża Południa – na ich półkuli wskazujących południowy biegun – na nowo chwytają orientację przestrzeni. Po prostu stale wiedzą, gdzie jest południe, zachód itd. Zmusza ich do tego język, w którym mówią! Od małego bowiem uczą się, gdzie są kierunki, bo inaczej nie będą mówić sensownie.
Różne narody inaczej postrzegają przestrzeń. Wspomniani Aborygeni chodzą z „wbudowanymi kompasami”. Indianie prerii, ci, którzy mają tipi i szałasy potu, wszystkie swoje budowle starannie orientują według stron świata. Najbardziej święty i dobroczynny jest u nich kierunek wschodni, któremu patronuje Orzeł. Zachód (z Krukiem jako patronem) jest kierunkiem śmierci i rozłąki.
Ludy otwartych przestrzeni – stepu i morza – są świadome czterech kierunków świata i widzą go jako podzielony na czworo. Narody niemające szerokich widoków, bo zasłania las lub płot sąsiada, mówią „w prawo, w lewo” i zwykle nie wiedzą, gdzie wschód, a gdzie zachód.
My, Polacy, należymy do tych drugich. Indianin, Aborygen lub wiking stawał pośród swego stepu (lub morza) i miał wokół siebie świątynię świata z czterema kierunkami. Słowianin, wędrując ścieżką przez bór lub płynąc łodzią po rzece, podobne święte wzruszenie i lęk odczuwał na rozstajach dróg lub w sątokach. (Co to jest sątok? Miejsce, gdzie dwie rzeki się łączą, tworząc wspólny, trzeci nurt). Dlatego bliższy był mu podział na trzy: to, co środkowe, lewe i prawe.
My, astrologowie, należymy jednak do „wyznawców” czwórki, nie trójki. Mamy świadomość wielkiej przestrzeni nieba nad sobą, gdzie prócz zwykłych czterech stron są jeszcze astrologiczne cztery kardynalne kierunki: Medium Coeli (MC), ascendent i ich opozycje. Pracując z horoskopami, lubię siedzieć twarzą w kierunku południowym, w stronę MC – śródniebia. Nie przypadkiem tak samo obróceni siadali władcy dawnych Chin. Uważano nawet, że jeśli cesarz będzie niewzruszenie siedział twarzą na południe, to wszystkie inne sprawy potoczą się pomyślnie. Ale to już zupełnie inna historia...
Wojciech Jóźwiak
Ludy otwartych przestrzeni widzą go jako podzielony na czworo – wschód, zachód, północ, południe