Czy dziecko, które przychodzi na świat w sposób nie całkiem naturalny, będzie miało zaburzony horoskop? Ależ skąd!
Kiedyś o momencie naszego przyjścia na świat decydowała tylko natura. Teraz przyszłe matki dostają często w szpitalach leki na przyspieszenie porodu, kiedy lekarz uzna, że rozwiązanie się opóźnia. Zdarzają się też porody przez cesarkę, planowane na konkretny dzień i godzinę, czy to z racji wskazań medycznych, czy to z powodu fanaberii i „zamówienia” samej matki.
Tymczasem prawdziwie naturalny poród ma miejsce w sytuacji, kiedy organizm dziecka dochodzi do wniosku, że już nadszedł czas. Wtedy wysyła do krwi matki sygnał, hormony przestrajają „chemię” kobiety i każą jej organizmowi rozpocząć akcję porodową. I tu pojawia się niezwykła tajemnica…
Dziecko decyduje o narodzinach
Okazuje się bowiem, że to, kiedy akcja porodowa się zakończy i dziecko pojawia się na świecie, zależy nie tylko od chemii organizmu, ale też od charakteru malucha lub raczej osoby, która z niego wyrasta. Wykazały to badania astrologów-naukowców, m.in. Michela Gauquelina w latach 50. i 60. XX wieku. Nauka tego nie rozumie... Za to astrologia doskonale! Bo w końcu nasz charakter zależy od naszego horoskopu. Zatem dziecko, w sobie tylko znany sposób, odwleka przyjście na świat do momentu, gdy jego właściwa planeta wzejdzie lub będzie górować.
Słowem – czeka na odpowiedni układ planet! Skąd ono orientuje się w tym, że takie ustawienie się planet jest dla niego dobre? Tego nie wiemy. Może gdyby naukowcy nie najeżali się tak na astrologię, to by już się dowiedzieli... Tak czy inaczej, podanie rodzącej leków lub zaordynowanie operacji brutalnie rozrywa ów subtelny związek dziecka ze stanem nieba, z układami planet. Wspomniany Gauquelin dopuszczał możliwość, że odkąd zaczęto medycznie wymuszać porody, horoskopy przestały działać, przestały się sprawdzać! Dlatego do swych badań brał tylko osoby urodzone przed rokiem 1950, które przyszły na świat jeszcze w miarę naturalnie, bez tak silnej ingerencji lekarzy.
Cesarskie nie odcina przeznaczenia
Gdyby było tak, jak uważał Gauquelin, to by znaczyło, że astrologia od dawna się myli. My astrolodzy szybko byśmy zauważyli, że horoskop, który wyznaczamy, pokazuje coś innego niż charakter danego człowieka, mylilibyśmy się też w analizach przebiegu życia swych klientów, tranzytach i progresjach. Te błędy by już dostrzeżono...Tymczasem nic takiego się nie dzieje. Astrologia wciąż działa, tak jakby noworodki nie przejmowały się tym, że już nie naturalny skurcz macicy je wypycha na świat, tylko lek-przyśpieszacz lub skalpel chirurga.
Osoby sztucznie urodzone w momencie, gdy wschodził np. Jowisz, są nadal istotami jowiszowymi: są przebojowe, śmiałe, hałaśliwe i zwracają na siebie uwagę. A ci sztucznie urodzeni pod Saturnem są nadal po saturnowemu nieśmiali, poważni i wycofani. Jakby nic się nie zdarzyło w całej medycznej technologii. Jak to wyjaśnić? Tak, że podczas porodu od planet i ich wpływów, a właściwie od „charakteru czasu”, zależy coś więcej niż tylko hormony dziecka i skurcze macicy matki. Zależy cała sytuacja, w której nowa istota przebija się na świat. Skalpel chirurga tak samo podlega planetom... (Tylko który racjonalista-niedowiarek z tym się zgodzi?).
Jest jeszcze druga kwestia. Dziecko, rodząc się „sztucznie”, trafia ze swoim urodzeniem we właściwy moment czasu, skoro tak jak napisałem, astrologia wciąż działa, a nasze charaktery pasują do układów planet z momentu przyjścia na świat. Dlaczego?
Odpowiedź na to jest taka, że w ciągu doby podobnych momentów czasu i układów planet, które są dobrymi horoskopami dla danego dziecka, jest kilka, i dziecko przeważnie na któryś z nich zdąży.
Wojciech Jóźwiak
fot.shutterstock.com