Astrologia opiera się na przekonaniu, że cała istota pewnego „bytu” zawiera się w jego początku. Można powiedzieć: jeśli poznasz początek pewnej rzeczy, poznasz i samą tę rzecz.
Oczywiście dalej astrologia działa swoimi metodami, to znaczy bada układ planet na niebie w owej chwili, kiedy coś się zaczynało. Tylko po czym poznać, że coś się zaczęło?
Urodziny czy poczęcie?
W przypadku horoskopów ludzi sprawa jest (niby...) prosta: początkiem są narodziny. Pominę tu nieustający problem, który moment jest tym właściwym, astrologicznie ważnym, momentem narodzin – czy pokazanie się główki, czy wyjęcie dziecka, pierwszy jego oddech-krzyk, czy odcięcie pępowiny? A co robić z porodami sztucznymi, planowanymi, cesarskimi, i z terminami dopasowywanymi do zmian personelu szpitala?
Tego nie będę teraz rozpatrywać, ponieważ jest sprawa dużo ważniejsza: przecież właściwym początkiem ludzkiego życia nie jest poród, tylko poczęcie, zapłodnienie. Rodząc się, dziecko tylko zmienia środowisko, w którym żyje – jak każdy ssak. Dla ptaków podobnym momentem byłoby rozbicie skorupki jajka.
Ale z poczęciem są kłopoty. Jest to moment prawie niemożliwy do uchwycenia w czasie. Właściwie tylko dzieci z metody in vitro mogą w miarę dokładnie znać czas swojego poczęcia. Plemniki to istoty kapryśne, przez drogi rodne kobiety wędrują jak chcą... Podobno zapłodnienie może nastąpić nawet wiele godzin po udanym stosunku. No i jak ten czas zmierzyć?
Istnieją wprawdzie astrologiczne metody wyliczania momentu zapłodnienia na podstawie horoskopu urodzeniowego, ale chwila namysłu podpowiada, że w ten sposób nie możemy uzyskać żadnej nowej informacji, której by nie było w horoskopie urodzeniowym. Metody te są zawodne, opierają się na spekulacjach, itd.
A nawet gdybyśmy znali czas poczęcia poszczególnych ludzi, to takie poczęciowe horoskopy, rysowane na moment zapłodnienia, musiałyby być interpretowane, „czytane”, na całkiem innych zasadach niż normalne horoskopy urodzeniowe. Dlaczego? Bo z innego układu planet musiałby wtedy wynikać ten sam „portret” człowieka.
Ja urodziłem się, kiedy Słońce było w Baranie, więc poczęty byłem prawdopodobnie, kiedy Słońce było w Raku. Oczywiście ja nic z Raka nie mam i jest to typ psychologiczny chyba najbardziej do mnie niepasujący z całego zodiaku. Czyli „poczęciowe Słońce” w Raku musiałoby być interpretowane według innego klucza niż „Słońce urodzeniowe”. Z innymi planetami jest podobnie.
Początki państw
Często astrologowie posługują się horoskopami zbiorowości ludzkich, najczęściej państw. Tu problemów jest mnóstwo, bo większość państw ma długą historię, której początki są niejasne, a do tego nie wiadomo, który moment uznać za początek. Tak jest z Polską.
Zwykle za początek przyjmowany jest chrzest Mieszka Pierwszego – ale znany jest tylko rok tego wydarzenia, a nie dokładna data z godziną. Pytanie też, czy ów chrzest to prawidłowy moment startu „projektu Polska” – bo przecież Mieszko panował nad państwem istniejącym przynajmniej od jego dziadka Lestka, jako że wielką akcję budowania twierdz wokół Gniezna archeologowie wykryli na 4o lat przed chrztem Mieszka. Polska już była i dobrze się miała, kiedy nawiązała bliskie stosunki z papiestwem, co pociągało przejście władcy na „ogólnoeuropejską” wiarę.
Oczywiście, można rysować horoskopy dla obecnej fazy państwa, np. dla II lub III Rzeczypospolitej, ale przecież nie spodziewajmy się, że one wyjaśnią „wszystko” – bo to nie był początek całkiem „prawdziwy”.
Mieszkania, psy, samochody
W przypadku mieszkań, albo domów, początkowym momentem, na który należy rysować horoskop, jest pierwsze wejście w charakterze właściciela (lub lokatora) – z własnymi kluczami, kiedy już nikogo nie trzeba pytać, czy można wejść. A jeśli się samemu buduje dom? Cóż, trzeba wtedy ten moment wyczuć...
Co do psów, to uważam, że nie ma dużego sensu rysowanie im horoskopów na urodzenie. Pies jest przede wszystkim członkiem rodziny, przyjacielem człowieka, a dopiero w drugiej kolejności sobą. Dlatego odpowiednikiem narodzin dla psa jest wejście do rodziny – i na ten moment należy mu rysować horoskop. Niezależnie, czy bierzemy puchate szczenię, czy starego i doświadczonego życiem psa ze schroniska albo znajdę.
Ta sama zasada stosuje się do samochodów. Auta – przynajmniej niektóre – mają swoją „duszę”, ale ta dusza mniej zależy od mechanizmów, bardziej od tego, jaką rolę ta maszyna odgrywa w życiu jeżdżącego nią człowieka. Można powiedzieć, że dusza samochodu jest „podduszą” kierowcy.
W przypadku aut momentem początkowym jest pierwsze przekręcenie klucza w stacyjce, czyli pierwsze uruchomienie silnika z zamiarem samodzielnej jazdy. Oczywiście tak jest, kiedy kupujesz samochód, żeby sam/sama prowadzić. Bo jeśli ma powozić wynajęty kierowca, to nie wiem – nie badałem takich przypadków. Są jeszcze ciężarówki i autobusy, ale nie sądzę, żeby ktokolwiek zgłaszał się z nimi do astrologa.
Astrologia opiera się na przekonaniu, że cała istota pewnego „bytu” zawiera się w jego początku