Dawni bogowie często mają nowe twarze, czasem chrześcijańskie. A bywa i na odwrót...
Jak zapewnić dziecku idealny start w życie?
Wyznawcy religii monoteistycznych nie mają problemu z wyborem: wierzą w jednego Boga i już. Muzułmanie codziennie powtarzają: „Nie ma innego boga poza Bogiem”, czyli Allachem. Ale już wyznawcy judaizmu mają pewne pole manewru, bo mogą prócz Jedynego Boga szczególną czcią otaczać np. szechinę, czyli boską obecność na ziemi, a jest to „istota” mająca cechy bogini.
Inaczej było i jest w religiach politeistycznych, gdzie bóstw jest „do wyboru, do koloru”, aż zawrotu głowy można dostać z ich nadmiaru.
Astrologia powstała w politeistycznej Grecji, jednak liczba bóstw utrwalonych w nazwach planet jest niewielka – tylko siedem plus trzech bogów od planet odkrytych później: Urana, Neptuna i Plutona.
Ten astrologiczny panteon jest dobrze dobrany. Słońce, czyli bogowie Helios lub Apollo, odpowiada za siłę „ja”, czyli za to, że właściciel horoskopu jest wybijającą się i pewną siebie jednostką. Księżyc, czyli bogini Luna, nazywana też Selene albo Dianą, odpowiada za twoje związki z materią, światem, własnym ciałem, także z rodziną, gospodarstwem, ziemią i zwierzętami. Wenus, grecka Afrodyta, łączy cię z pięknem, namiętnościami i seksem. Mars (Ares) odpowiada za walkę w najszerszym znaczeniu tego słowa.
Jowisz (Zeus) uczy cię kierowania, stania na czele, a także dawania wzoru tym, którzy idą za tobą, oraz pomagania im. Saturn każe strzec praw i obowiązków. Merkury, albo grecki Hermes, jest twoją wiedzą i jej poszukiwaniem. Uran każe iść naprzód, szukać nowości. Neptun pozwala zaglądać w podświadomość. Pluton uzbraja cię na sytuacje skrajne i ostateczne.
Tych dziesięcioro bogów i bogiń tworzy całkiem „ładną” religię, chociaż ktoś pewnie ubolewa, że wśród planet nie ma Dionizosa – od świętowania i wina.
Dla planetarnych bóstw można znaleźć odpowiedniki w innych religiach. Odyn, którego czcili Wikingowie, został jeszcze w starożytności rozpoznany jako tamtejsze wcielenie Merkurego – i faktycznie ów bóg, znany ze swej mądrości, jako pierwszy posiadł wiedzę magicznych znaków, czyli run.
W dawnej Polsce czczony był bóg imieniem Nyja, pan zaświatów, podziemi i ukrytych skarbów. Nasi średniowieczni uczeni odkryli, że odpowiada rzymskiemu Plutonowi.
W chrześcijaństwie rozwinął się kult świętych, którzy też przypominają planetarnych bogów. Św. Barbara ratuje w śmiertelnych niebezpieczeństwach i jest patronką artylerzystów, więc jakby żeńskim wcieleniem Marsa. Św. Krzysztof, jako przewoźnik i patron podróżników, to chrześcijański odpowiednik Merkurego. Św. Mikołaj opiekuje się dziećmi i biednymi, ma więc cechy Jowisza.
Gdyby ktoś chciał, to z horoskopu może wyczytać, który bóg lub święty jest mu najbliższy.
Ja mam w horoskopie silnego Merkurego i faktycznie z dawnych bogów najbardziej mnie poruszają Hermes i Odyn. Ale mam przyjaciół, którzy realizują się w „ostrej” działalności społecznej, gdzie wciąż spotykają się z przejawami zła. W horoskopie do tego niezbędny jest silny Mars, a w religiach takiemu powołaniu patronują marsowi bogowie lub święci, na przykład... święta Barbara.
W kolonizowanej Ameryce mieszały się religie tubylców – Indian i sprowadzanych siłą Afrykanów – z chrześcijaństwem zwycięskich Hiszpanów i Portugalczyków. Indianie i Afrykanie wielokrotnie wpadali na pomysł, że swoich dawnych ukochanych bogów mogą zachować, jeśli tylko „przebiorą” ich za chrześcijańskich świętych.
I tak powstały nowe amerykańskie religie i ich bóstwa. María Lionza z Wenezueli ma cechy zarówno Wenus, jak i Luny (Diany), Pani Zwierząt.
Wojciech Jóźwiak
fot. shutterstock