Być może już niedługo będziemy czerpać gaz prosto ze skał. Nieprawdopodobne? Nie! To wynalazek w stylu Urana!
Mamy w Polsce gaz łupkowy! Nie wiadomo jeszcze, czy naprawdę jest go tak dużo, jak podają niektóre gazety, i czy rosyjski Gazprom ma się nas bać jako konkurencji. Ale i tak odkrycie złóż tego gazu to dla astrologa zwycięstwo przedsiębiorczego Urana nad saturnowym zastojem. Przypomnę, że teraz najważniejszym układem planet jest trwająca od dwóch lat opozycja Urana do Saturna. Jej pierwszym aktem był kryzys finansowy w USA i wtedy zwyciężył Saturn. Jak to rozumieć?
W ekonomii Saturn to „trzymanie się ziemi”, czyli konkretu i twardej dyscypliny finansowej. W duchu Saturna byłoby, gdyby walutą było złoto i nikt by nie brał kredytów. Uran to coś przeciwnego: błyskotliwe uranowe pomysły w ekonomii polegają na „robieniu pieniędzy z powietrza”. Od dawna czynią to Amerykanie, których główny bank, zwany FED, po prostu stale dopisuje sobie nowe miliony dolarów z niczego. Pomniejsze banki robią podobne sztuczki. No więc jesienią 2008 r. ta finansowa piramida zaczęła się walić, czyli zwyciężył Saturn realista.
W energetyce Saturn oznacza oszczędzanie energii i sięganie po stare, sprawdzone jej źródła, takie jak węgiel i ropa, zwykle brudne i zanieczyszczające środowisko. Uran, przeciwnie, to nowe wynalazki i znajdywanie energii tam, gdzie wcześniej nikt jej nie dostrzegał. Z gazem zalegającym w łupkach tak było.
Od dawna fachowcy wiedzieli, że jest go mnóstwo, tylko jego wydobycie nie opłaca się właśnie dlatego, że jest uwięziony w skale. Teraz to się zmieniło: amerykańskie firmy wynalazły technologię wydmuchiwania gazu ze skały, która normalnie jest zwarta jak beton. Twórczy umysł, czyli Uran, wziął górę nad myśleniem „nie da się”. A narzekanie, że zasoby się kończą, złoża wyczerpują, bieda idzie, że trzeba oszczędzać, zaciskać pasa – to jest myślenie w duchu Saturna. I po raz kolejny okazało się, że Saturn nie ma racji.
W tym, 2010 roku, to już drugi taki uranowy wynalazek. Pierwszym było zbudowanie czystych elektrowni na gaz, czyli baterii paliwowych – pisałem o tym w tym roku, w numerze 12. tygodnika „Gwiazdy mówią...”. Ale naprawdę w stylu Urana byłoby „dojenie” energii łatwe, przyjemne i w nieograniczonych ilościach. Czyli jakaś zimna fuzja wodoru... Albo przechwytywanie energii próżni... Podobno już sto lat temu umiał to genialny Nikola Tesla (inżynier i wynalazca), ale zabrał swoją tajemnicę do grobu...
Wojciech Jóźwiak