Silne planety na descendencie wskazują, że jesteś w chwiejnej równowadze. O krok od nieba lub przepaści.
Wiemy już, co oznacza medium coeli i imum coeli w naszym kosmogramie. Teraz czas na descendent, czyli zachodzący punkt zodiaku. Planeta, która znajdzie się na descendencie, zachodzi – chowa się pod horyzont. Horyzont to płaszczyzna pozioma. I tak się składa, że descendent pokazuje nasze „poziome" związki z ludźmi.
Żona zołza czy słodka?
Kosmogram można porównać z drzewem. Imum coeli to korzenie tego kosmicznego drzewa, czyli to, skąd to drzewo wyrosło. Medium coeli to jego wierzchołek wskazujący w górę, a więc symbolicznie mówiący o przyszłości i wyższych celach. Descendent zaś porównać można z poziomo wyrastającą gałęzią czy konarem.
Jeśli wpiszemy postać człowieka w koło horoskopu (podobnie jak Leonardo da Vinci narysował człowieka w okręgu), to na descendent będzie wskazywać jego wyciągnięta ręka. Rękę wyciągamy do drugiej osoby na powitanie, zgodę, zawarcie przyjaźni lub na potwierdzenie umowy. Handlarze końmi mieli tradycję przybijania dłońmi jako dowód, że kupno-sprzedaż naprawdę doszły do skutku – ten gest był tak samo ważny, jak teraz podpis pod umową. Do tych właśnie spraw – powitania, czyli spotkania z drugą osobą, zgody, przyjaźni i umowy – nawiązują planety na descendencie.
Starożytni astrologowie twierdzili, że na descendencie można zobaczyć żonę klienta (lub męża – jeśli klient jest kobietą). Gdy w pobliżu descendentu leży Saturn, żona będzie surowa, zasadnicza i skora
do rządzenia. Gdy Mars – zaradna, dzielna, a może nawet wojownicza! Gdy Wenus – słodka i kochająca, ale jeśli ta Wenus jest „uszkodzona" przez złoczynne planety, to gotowa mężowi doprawić rogi.
Urodzeni demokraci
Osoby mające silnie obsadzony descendent, tzn. gdy w pobliżu tego punktu leży Słońce, Księżyc, Wenus lub kilka planet, są towarzyskie, ciągnie je do ludzi, a przede wszystkim gdy coś robią, starają się robić to razem z innymi, do spółki, w zespole. Inaczej to przedsięwzięcie wydaje im się niepełne.
Przy tym ważne jest, żeby ich związki z ludźmi były właśnie poziome. Żeby polegały na porozumieniu równych, a nie na jakiejś hierarchii, w której są wyżsi i niżsi, rządzący i rządzeni. Ludzie niemający ważnej planety na descendencie często ich nie rozumieją.
Gdy miłość zmienia się w nienawiść
W descendencie jest pewne charakterystyczne napięcie. Bo dwie spotykające się i tworzące pewien związek osoby z jednej strony pragną złączyć się w jedną całość – ale z drugiej strony zależy im na przestrzeganiu umowy.
Tymczasem, żeby umowa w ogóle miała miejsce i „działała", muszą w niej uczestniczyć dwa byty osobne i niezależne. A więc rodzi się dylemat: złączyć się w całość czy zachować niezależność? Za tym idzie następny problem: czy wytrwać w równości, czy zmienić układ na taki, w którym jednak jedna ze stron dominuje i rządzi?
W sprawach, którymi kierują planety na descendencie, równowaga jest chwiejna. Równość i niezależność osób, a więc także „poziomość" związku, łatwo mogą być zburzone. Wtedy miłość, zgoda i przyjaźń zmieniają się we wrogość. Nie na darmo starożytni astrologowie na descendencie kazali szukać nie tylko żon i wspólników, ale także jawnych wrogów.
Wojciech Jóźwiak
fot. shutterstock