Jedni mogą być wampirami energetycznymi, inni tworzą geniuszy. A wszystko za sprawą osobistej aury.
Nasze "ja" kończy się razem z ciałem – na powierzchni skóry. Ale jasnowidze, bioenergoterapeuci lub radiesteci powiedzą coś innego: gdyż widzą lub wyczuwają coś, co jest "mną", ale rozciąga się dalej niż fizyczne ciało. To coś nazywane bywa aurą, ciałem energetycznym albo biopolem.
Wcale nie jest trudno je wyczuć, ja sam podczas szamańskich medytacji nauczyłem się wykrywać je... grzechotką. Ale nawet bez specjalnych narzędzi każdy zauważy, że kiedy dobrze się czuje, jest radosny i ożywiony, to jakby się "poszerzał" i rozprzestrzeniał. Chętnie wtedy wyprostowujemy się, podnosimy ręce i szeroko rozkładamy ramiona. I przeciwnie, kiedy jesteś zdołowany i zestresowany, to kurczysz się, kulisz w sobie, pochylasz głowę i przyciskasz ręce do ciała, jakbyś chował je wewnątrz twojego obkurczonego biopola.
Twoja aura nie ma końca
Podczas medytacji można zaobserwować, jak nasza energetyczna otoczka poszerza się, ekspanduje. Ale jak daleko może sięgać? Rosyjski bioenergoterapeuta Siergiej Łazariew swoimi metodami mierzył kiedyś, jak wysoko sięga biopole człowieka – które nie ma wcale kształtu bańki mydlanej, tylko wydłuża się ku górze. I odkrył, że właściwie sięga nieskończenie wysoko... Tak jakby z ciała wychodził pionowo w górę słup czy sznur aury, który wznosi się gdzieś do nieba.
Niewykluczone, że właśnie tak jest. Ci, którzy wychodzili z ciała – naukowo nazywa to się OBE, "Out of the Body Experience", czyli "doświadczenie pozacielesne" – jak Amerykanin Robert Monroe, wykrywali różne sznury i linie energetyczne, wychodzące z ludzkich ciał energetycznych, nie fizycznych.
Jowiszowi kreatorzy
Ciało energetyczne ma sens całkiem praktyczny. Ludzie, którzy mają je szerokie, dają innym energię, są energetycznymi dawcami. Inni przy nich energię pobierają, i, co ciekawe, wcale nie od nich, tylko gdzieś z przestrzeni. A przez to sami "rosną", dobrze się czują, zaczynają żyć na wyższych obrotach, odnajdują w sobie ukryte dotąd możliwości.
Szerokie ciało energetyczne powinni mieć nauczyciele, liderzy, przywódcy. Także terapeuci; bo właśnie silne ciało energetyczne pozwala być uzdrowicielem.
Planetą, która rządzi poszerzaniem się energetycznego ciała, jego ekspansją, jest Jowisz. Ludzie z silnym Jowiszem w horoskopie są "szerocy" w tym sensie. Mają dar stwarzania specyficznej przestrzeni dla innych. Tworzą pewne pole, dopiero wewnątrz którego inni mogą twórczo i zdrowo funkcjonować.
Dobrym przykładem był (dziś święty) biskup i papież Karol Wojtyła, jeden z najpotężniejszych "jowiszowców" horoskopowych. Ale również każdy z nas, nawet jeśli jego Jowisz jest dość zwyczajny, przeżywa okresy poszerzenia swojej aury, gdy Jowisz nabiera siły podczas tranzytów. Tak dzieje się na przykład wtedy, kiedy aktualny Jowisz mija czyjąś urodzeniową pozycję Słońca lub Księżyca.
Neptuniczne media
Drugą planetą, która kieruje biopolem, jest Neptun. O ile Jowisz powiększa ciało energetyczne, to Neptun je rozpuszcza i rozprasza. Powoduje, że łączy się ono z podobnymi polami innych ludzi, ich grup i innych bytów. (Niektóre z nich można spokojnie nazwać duchami!).
To zjawisko jest źródłem twórczych natchnień, kiedy nagle poeta tworzy wiersze podpowiadane mu przez muzy... Ale jest również niebezpieczne, kiedy przez rozpuszczone granice twojego "ja" wnikają wewnątrz twoich ciał (energetycznych i fizycznych) jakieś obce byty. Szamani widzą w nich źródło chorób i szaleństw. Oraz energetycznego wampiryzmu.
Saturniczni strażnicy
Żeby temu zaradzić, mamy w horoskopach trzecią planetę: Saturna, który wzmacnia nasze osobiste granice. Otacza nas jakby energetycznym pancerzem. Co wprawdzie chroni przed niepożądanymi wpływami, ale psychicznie blokuje i robi z ludzi "sztywniaków".
Gdy znasz swój horoskop, możesz wybadać, która z tych planet u ciebie przeważa.
Wojciech Jóźwiak
fot. shutterstock
Jedni mogą być wampirami energetycznymi, inni tworzą geniuszy