Według starożytnych Greków człowiek doskonały to ktoś, kto harmonijnie rozwija swoje możliwości. Zarówno cielesne, jak i duchowe.
Dążąc do ideału człowieka doskonałego, wynaleźli gimnastykę, czyli ćwiczenia fizyczne rozwijające ciało. Równocześnie uczyli młodzież geometrii (ten dział matematyki Grecy najbardziej rozwinęli), ponieważ ćwiczyła w jasności myślenia i w tym sensie była przydatna, nawet gdyby później taki student nie potrzebował wyznaczać żadnych trójkątów.
Zasadą było to, że ów doskonały człowiek powinien być wszechstronny, czyli nie tylko znać się „na wszystkim", ale posiadać wszelkie sprawności. Sokrates, żeby nadrobić zaległości w muzyce, już w późnym wieku nauczył się grać na flecie. Te sprawności człowieka doskonałego ciekawie odpowiadają planetom w astrologii. Zacznijmy od tych najbardziej oczywistych:
● Merkury – odpowiada za intelektualną sprawność. Ale uwaga! To nie jest tylko sprawność teoretyka, który obraca w głowie różnymi modelami. Merkury, czyli Hermes, miał w opiece nie tylko uczonych czy kupców, ale i... złodziei. Co nie oznacza, że człowiek doskonały miał kraść – ale że powinien umieć swoje zdolności zastosować praktycznie. Chwytać okazje. Heraklit (jeden z pierwszych filozofów), kiedy mu dokuczano, że taki mądry a biedny, na rok odłożył filozofię i zajął się handlem zbożem, na którym zbił znaczny majątek.
● Mars – był bogiem i planetą wojowników. Ale ci w przerwach od walk ćwiczyli i do ćwiczeń wciągali kolegów. Tak narodził się, właśnie w Grecji, sport.
● Wenus – planeta miłości miała w opiece także sztukę. Ale bóstwem od sztuk pięknych była nie Afrodyta (grecka Wenus), tylko Apollo wraz ze swym orszakiem siedmiu Muz. Czyżby Apollo, bóg Słońca, wróżb i leczenia, był męską „emanacją" Wenus? To by oznaczało, że i dzisiaj powinniśmy inaczej i szerzej widzieć właściwości Wenus w horoskopach.
● Jowisz – bardzo ważna planeta w rozwoju doskonałej osobowości, ponieważ odpowiada sztuce sprawowania władzy, kierowania ludźmi i pociągania ich za sobą. Jowisz, czyli Zeus był przecież szefem bogów na Olimpie!
● Słońce – Grecy mieli aż dwóch bogów, których utożsamiali ze Słońcem: Heliosa i wspomnianego Apollina. Później, za Rzy-mu, doszedł kult innego słonecznego superboga pod imieniem Sol Invictus, „Słońce niezwyciężone". Wiele jego cech przeniesiono później na Chrystusa, w tym święto narodzin 25.12. Jako planetarna siła Słońce uczy pewnej sprawności nadrzędnej: umiejętności dostrzegania, co jest dob-re, co wybrać i czego się trzymać na swojej drodze. Być może jest to najważniejsza sprawność człowieka doskonałego.
● Księżyc – najważniejszymi z księżycowych bogiń były Artemida, pani zwierząt i dzikiej przyrody, oraz Demeter, „bogini-matka", która, w zgodzie ze swoim imieniem, była właśnie taką matką-karmicielką. Ale w ramach obrzędów w Eleusis, w których brała udział większość Greków, Demeter wraz ze swoją córką Korą odsłaniała „tamten świat" i życie po śmierci. Spełniała więc także funkcje, które przypisujemy Księżycowi: uczyła związków z przodkami, życia we wspólnocie krewnych (a Grecy widzieli siebie jako jedną rodzinę, chociaż skłóconą), oraz odpowiedzialności za przyszłe pokolenia. Dziś jej cnoty bardzo by się nam przydały!
● Saturn, o którym prawie zapomniałem, czyli grecki Kronos. Patronował dawnym czasom. Jego święto – kronia – było rodzajem karnawału, w którym symbolicznie cofano się do czasów, kiedy ludzie byli równi, bo nie zróżnicowała ich cywilizacja. Saturn symbolizował rzeczy odwieczne i niezmienne, czyli, jak dziś byśmy powiedzieli, archetypy i prawa przyrody. Uczył patrzenia na świat sub specie aeternitatis, czyli „z punktu widzenia wieczności" – co zawsze było oznaką mędrców.
Grecy nie znali Urana, Neptuna i Plutona – jako planet, bo z bogami o tych imionach byli za pan brat. Ale szybko przypiszemy tym planetom odpowiednie doskonałości:
● Uran – to nowatorstwo, otwartość na zmiany, nawet te rewolucyjne: w naszych czasach rzecz konieczna.
● Neptun – to kontakt z własnym wew-nętrznym światem, z wizjami i z podszeptami intuicji. Faktycznie, bez tego człowiek nie jest doskonały.
● Pluton – to sztuka dawania sobie rady w sytuacjach skrajnych: zagrożenia i przemożnych emocji. Mówiąc w skrócie: sztuka surwiwalu. Myślę, że dawni Grecy znakomicie by rozumieli, o co w tym chodzi.
Wojciech Jóźwiak
fot. shutterstock