Już niedługo Amerykanie wybiorą prezydenta. Kto nim zostanie: Hillary Clinton czy Donald Trump? Patrząc w ich horoskopy, widzimy, że są trochę podobni do siebie.
Obywatele USA będą wybierać między kimś, kto ma horoskop sztukmistrza-magika, a kimś, kto z uporem hazardzisty zawoła: „Po mnie choćby potop!".
W urodzeniowym kosmogramie Trumpa od razu rzuca się w oczy koniunkcja Słońca z Uranem. Jest to oznaka oryginała, ekscentryka, który idzie przez życie własną
niepokorną drogą, często będąc na bakier z zasadami. Do obu tych planet w opozycji jest Księżyc – Trump urodził się podczas pełni, co daje w życiu pewną wszechstronność, którą widać np. w tym, jak z powodzeniem przerzucał się na kolejne branże, w których robił interesy.
Do tych dwóch planet, Słońca i Urana, Jowisz tworzy trygon. Trygon Jowisza do Słońca oznacza życiowego farta. I faktycznie, ten układ planet przyniósł Trumpowi kilka miliardów dolarów majątku. Ale trygon Jowisza do Urana to coś innego: to zmysł sztukmistrza, który na scenie wyciąga króliki z kapelusza. Dlatego właśnie przedsięwzięcia Trumpa mają coś z inscenizacji, z tworzenia pozorów – widać, że lepszy jest w roli komedianta niż poważnego polityka, przyszłego ojca narodu.
Jednak dominującą planetą w horoskopie Donalda Trumpa jest Mars, który leży prawie dokładnie na ascendencie. To właśnie tak położony Mars daje mu siłę przebicia, pewność siebie, skłonność do chodzenia na konfrontację – na czołowe starcie – z przeciwnikami. Jest to dar podejmowania wyzwań i wygrywania – chociaż na czele supermocarstwa chętniej widzielibyśmy polityka mniej wojowniczego, a bardziej skłonnego do całościowych rozwiązań, do namysłu i kompromisów.
W kosmogramie Hillary Clinton tak samo widzimy Marsa na ascendencie. I to w jakim towarzystwie! W 1947 roku miała miejsce groźna koniunkcja Saturna z Plutonem w znaku Lwa, jesienią tamtego roku do tych dwóch planet dołączył Mars. Kiedy cała ta trójka wschodziła, a Słońce weszło do marsowego znaku Skorpiona, urodziła się Hillary.
Clinton ma horoskop wojownika. To jeden z najgroźniejszych układów planet: trzy malefiki, Saturn, Pluton i Mars, skupione na linii ascendentu. To jest dobry horoskop, ale dla hazardzisty, tresera lwów albo reportera wojennego. Takie układy planet mają ludzie, których zajęcie polega na tym, że ciągle ryzykują własne życie lub majątek. Z tego układu planet wynika upór, żeby pójść na całość.
Hillary Clinton, tak samo jak Trump, nie ma duszy wyważonego dyplomaty umiejącego myśleć w kategoriach całości – nie tylko Ameryki, lecz także całego świata. Byłaby dzielnym sierżantem komandosów, takim od straceńczych akcji. Ale nie prezydentem. Oboje mają podobnie położone ascendenty: Clinton w Lwie, Trump na początku Panny.
Przez to są w prawie tej samej fazie cyklu Saturna, i to tej, która wróży społeczne sukcesy. Mają jednakowe szanse i pewnie do końca nie będzie wiadomo, kto z nich prowadzi i kto wygra. Walka tych dwojga marsowców będzie zażarta i obydwoje nie będą przebierać w środkach, co zresztą już widać.
Wojciech Jóźwiak
fot.shutterstock.com