Wyglądają, jakby wyszły z pracowni jubilera, ale właśnie takie wykopuje się z ziemi: cylindryczne koraliki ozdobione oczkami i falistymi liniami.
Dżi – najbardziej tajemnicze z talizmanów Tybetu. O pochodzeniu kamieni krąży wiele legend.
Według jednej to skamieniali półbogowie lub strażnicy świętych miejsc, a według innej – zagubione ozdoby bóstw. Tubylcy twierdzą, że skoro znajdują je podczas uprawy pól, to rodzi je ziemia. Mogą być również darem niebios powstającym po uderzeniu pioruna.
Wykopywane są na polach jedynie w kilku rejonach Tybetu, Bhutanu i Ladakhu. Czasem występują jakby w gniazdach. Nie wymagają obróbki przez jubilerów czy rzemieślników. Przewierca się jedynie otwór do nawlekania na sznurek. Czasami ludzie cenią dżi bardziej niż wyroby ze złota czy srebra. Nic dziwnego, skoro codzienne noszenie kamieni podobno sprzyja szczęściu i bogactwu.
Mieszkańcy Tybetu wierzą, że zawieszone na szyi lub wpięte we włosy chronią właściciela przed różnymi chorobami i nieszczęśliwymi zdarzeniami. Mają zapobiegać zwłaszcza wylewom, zawałom bądź atakom padaczki. Ponoć potrafią wyciągać chorobę z człowieka, a wtedy pękają. Niegdyś medycy tybetańscy ścierali dżi na proszek i dodawali do leków. Teraz terapeuci podgrzewają je i przystawiają do punktów akupunktury na ciele.
W kamieniach dżi tkwi rzeczywiście jakaś nieodgadniona siła. Już na pierwszy rzut oka przyciągają wzrok niezwykłym wyglądem. Gdy ich dotykamy, emanują rodzaj ciepła lub subtelnych wibracji. Współdziałają także z biopolem człowieka. Dlatego, jeśli nosił je przez dłuższy czas ktoś chory albo przepełniony złością, mogą szkodzić.
W języku tybetańskim słowo dżi znaczy jasność, przejrzystość, blask. Najokazalsze egzemplarze tych niezwykłych kamieni kosztują w sklepach jubilerskich nawet kilka tysięcy dolarów. Szczególnie poszukiwane są dżi o dziewięciu oczkach, gdyż liczba ta uchodzi za świętą i ma dawać wyjątkową moc.
Na straganach często sprzedaje się też za kilka dolarów podróbki zrobione ze szkła, plastiku czy rogów zwierzęcych. Popularnością cieszą się kamienie o intensywnych kolorach, zwłaszcza głębokiej czerni i śnieżnobiałych oczkach.
Tybetańczycy raczej nie odstępują swoich dżi. Zdarza się jednak, że przechodzą one z pokolenia na pokolenie jako skarb rodzinny ofiarowywany przez rodziców dzieciom. Nigdy jednak nie odbiera się ich nieboszczykowi.
Kamienie dżi stały się popularne również poza Tybetem, szczególnie w Chinach i Mongolii. Niewykluczone, że moda na nie dotrze również do Polski.
Merlin
fot. shutterstock