Pewna ogólna wiedza o mechanice nieba ułatwi zrozumienie horoskopu, ale astrologia to nie astronomia.
Czy astronomię studiował pan w Toruniu? – zapytała mnie kiedyś klientka. – Nie, studiowałem filozofię – powiedziałem. Jest bowiem tak, że nie trzeba uczyć się astronomii, żeby znać się na astrologii.
Dawniej oczywiście były to nierozerwalne dziedziny, ale przynajmniej od 300 lat każda z nich poszła swoją drogą. Astronomia stała się nauką, która zajmuje się badaniem ciał niebieskich i w ogóle wszechświata, natomiast astrologia pozostała systemem wiedzy opisującym to, jak konfiguracje planetarne wpływają na losy jednostek i całych społeczeństw.
Oczywiście, astrologia opiera się na astronomicznych wyliczeniach i kalkulacjach, ale na tym podobieństwo się kończy. Dalej astrolog przechodzi do interpretacji położenia ciał niebieskich, tworzy horoskop i go analizuje. Jak to się dzieje, że odległe o miliony kilometrów planety mają na nas wpływ? Czy to możliwe, aby Saturn w opozycji do Wenus wręcz powodował perypetie miłosne? Tak, to możliwe, ale z jednym zastrzeżeniem. Musimy luźniej traktować takie sformułowania, jak „wpływ" czy „oddziaływanie".
Moim zdaniem nie chodzi tu o wpływy fizykalne albo inne siły, które być może kiedyś zostaną udowodnione przez naukowców. Zbyt dobrze znam świat współczesnej nauki i nie sądzę, aby kiedykolwiek to nastąpiło. Uważam raczej, że związki łączące człowieka z kosmosem mają naturę symboliczną, opierającą się na wyobrażeniu jedności Nieba i Ziemi, makro- i mikrokosmosu.
Astrologią rządzi bowiem stara zasada hermetyczna „jak na górze, tak na dole". Bywała ona rozumiana jako sympatia, a więc wyobrażenie, że wszystko, co istnieje w kosmosie, jest ze sobą powiązane. Rozumiano ją także jako zasadę korespondencji, złożoną sieć wzajemnych powiązań między, najogólniej mówiąc, materią i duszą. Chodzi tu zatem o coś, co można by nazwać jednością świata.
Na przykład jeden z moich ulubionych myślicieli, Carl Gustav Jung (1875–1961), określał to mianem synchroniczności. A to oznacza, że astrologia opiera się na tzw. znaczących przypadkach. Czyli jednoczesnym współwystępowaniu układów planetarnych i towarzyszących im zdarzeń. A więc przykładowa tu opozycja Saturna z Wenus, jaką znajdujemy chociażby w horoskopie Jacqueline Kennedy-Onassis, tak naprawdę nie powoduje perypetii miłosnych – ona je po prostu opisuje.
Opisem charakteru i osobowości człowieka oraz tego, co może nam się w życiu udać, a co trudno będzie osiągnąć, zajmuje się astrologia urodzeniowa (natalna). To, co i kiedy się w naszym życiu wydarzy, określi astrologia prognostyczna. Jeśli chcę wiedzieć, czy małżeństwo Nataszy Urbańskiej z Januszem Józefowiczem będzie szczęśliwe, muszę sięgnąć do reguł astrologii porównawczej (synastrycznej).
Gdy natomiast zamierzam rozstrzygnąć, kto wygra wybory albo czy prezydentura Bronisława Komorowskiego będzie udana, odwołam się do zdobyczy astrologii mundalnej (światowej). Z kolei po zasady astrologii elekcyjnej sięgnę wtedy, gdy zechcę wyznaczyć dogodny moment na dowolne przedsięwzięcie, np. ślub, ważną rozmowę bądź otwarcie firmy.
Kiedy zaś nurtują mnie ważne, konkretne pytania, np. „Czy kupować to mieszkanie?" albo „Czy otrzymam tę pracę?" względnie „Czy ciocia wyzdrowieje?" lub inne tego typu palące kwestie, wtedy postawię horoskop horarny i zinterpretuję go według zasad astrologii horarnej.
Jak widać, istnieją różne działy astrologii (jest ich zresztą więcej), a horoskop można sporządzić nie tylko dla konkretnej osoby, bo dawniej (choć jeszcze i dziś się to robi) stawiano go nawet na... pogodę! Czy więc astrolog zna odpowiedzi na wszystkie pytania? Nie sądzę, ale na pewno potrafi wiele ważnych rzeczy powiedzieć i sporo przewidzieć.
WARTO ZAPAMIĘTAĆ:
- Astrologia to nie astronomia.
- „Jak na górze, tak na dole" to fundamentalna zasada astrologii.
- Horoskop sporządza się zarówno dla osoby, jak i państwa, miasta, organizacji, firmy, wydarzenia, pytania itp. Każdy z nich interpretuje się jednak według innych zasad i reguł.