Nawet ci, którzy nie lubią jazdy na łyżwach czy nartach, mogą wykorzystać mróz dla podreperowania zdrowia. Wszak zimą najłatwiej zamrozić wodę. Mamy wtedy do dyspozycji nie kilka kostek – jak z lodówki, ale cały garnek lub wiadro lodu. Kiedy wystawimy naczynie z wodą na balkon bądź do ogrodu, zamarznie w kilka godzin. A potem wystarczy roztopić lód i zacząć korzystać z dobroczynnego działania mrozu. Bo woda wytopiona z lodu wzmacnia nas od wewnątrz i przywraca jędrność skórze. Nie ma tańszego ani lepszego leku i kosmetyku w jednym!
Dobroczynny lód
To nie przypadek, że długowieczni Tunguzowie żyjący na Syberii, pijący wyłącznie tzw. siwą wodę (wytopioną z lodowca), dożywają w zdrowiu i dobrej kondycji stu lat.
Lodowcowa woda ma bowiem strukturę ciekłego kryształu i zawiera wszystkie niezbędne minerały. Niestety gotowanie niszczy jej krystaliczną budowę. Żadnych właściwości zdrowotnych nie ma też woda, która płynie z naszych kranów, wzbogacana chlorem.
Na szczęście zimą możemy skorzystać z mrozu, aby poprawić jakość wypijanej wody. W tym celu zwykłą kranówkę należy doprowadzić do stadium tzw. białego wrzenia (rozpoznajemy je po tym, że zanim zacznie bulgotać, pojawiają się drobne pęcherzyki). Taką wodę wystawiamy na mróz. W trakcie zamarzania zobaczymy, że na powierzchni lodu tworzy się mała kałuża. To w niej zebrały się zanieczyszczenia, należy ją więc usunąć.
Na dnie garnka z zamrażaną wodą warto umieścić umyty krzemień, który ma właściwości oczyszczające. Proces oczyszczania trwa trzy dni, a potem nie wolno pić wody z samego dna naczynia.
Do oczyszczenia i wzbogacenia wody w wapń można też użyć skorupek jaj. Uzdrowiciele radzą, aby do 3 litrów wody wrzucić skorupki z 2 jaj ugotowanych na twardo (bez wewnętrznej błonki). Wodę zamrażamy. W takiej cieczy dezaktywuje się chlor, wytrącają się z niej metale ciężkie. Ponadto skorupki nasycają wodę jonami wapnia. Warto także dodać do niej trochę soku z cytryny, aby powstał łatwo przyswajalny cytrynian wapnia. Z powodzeniem zastąpi on gotowe wapniowe preparaty apteczne. Taką wodę należy pić przy chorobach układu sercowo-naczyniowego, oddechowego oraz nerwowego, przy problemach z przemianą materii. Ułatwia odchudzanie, poprawia również stan włosów i paznokci.
Młodsza skóra
A jak wykorzystać zimno do upiększania? W mroźny dzień rano wystawmy na balkon garnek z wodą z kranu, dodając do niej łyżkę soli. Wieczorem użyjemy jej do masażu odmładzającego. Wystarczy rozłupać lód na kawałki, a potem wymasować nimi twarz, szyję i dekolt. Ujędrnią skórę i poprawią owal twarzy.
Potem do nacierania całego ciała wykorzystujemy wodę, która wytopiła się z lodu. Powinna być jak najzimniejsza! Moczymy w niej ręcznik frotté i energicznie masujemy całe ciało, ostukujemy plecy i podbródek. Zabieg przeprowadzamy szybko, aby nie wyziębić organizmu, po czym od razu kładziemy się do ciepłego łóżka – najlepiej w bawełnianej piżamie. Masaż przyjemnie orzeźwia, przynosi uczucie ciepła. Po kilku dniach wieczornych nacierań znikną wysypki skórne. Cera poprawi się na tyle, że zauważą to nawet mniej spostrzegawcze osoby. Pozbędziecie się też żylaków, bólów w okolicy serca, zapomnicie o korzonkach. Sprawdziłam na sobie, jak zmniejszają się bóle kolan. Warto też skontrolować, czy spadło ciśnienie. Po zimnym masażu każdy zaśnie jak niemowlę. Najtrudniejszy jest pierwszy raz. Ale szybko stwierdzimy, że warto pokonać lęk przed zimną wodą!
Trzeba tylko pamiętać, że woda wytopiona z lodu zachowuje własności przez jedną dobę. Tą, która pozostała w garnku po wieczornym zabiegu, ochlapmy rano oczy, aby przywrócić im blask. Kto chce uniknąć kataru, powinien rano nabrać także odrobinę wody na dłoń i – zatykając jedną dziurkę – drugą wciągnąć wodę do nosa. Potem energicznie dmuchamy. Oczyszczanie każdej dziurki powtarzamy 2–3 razy.
Dobrym uzupełnieniem wodnej terapii jest poranny naprzemienny prysznic: na zmianę ciepły i zimny. Uelastycznia on włosowate naczynia krwionośne, a więc poprawia odporność, zapobiegając przeziębieniom. Ujędrnia także skórę, zmniejszając widoczność cellulitu. Na początek używamy wody ciepłej, potem zmieniamy na zimną. Zaczynamy od nóg, potem polewamy ramiona, twarz, klatkę piersiową, kark, brzuch. Zabieg powtarzamy kilka razy, pilnując, by zawsze kończyć wodą zimną.
Zahartowany maluch
Jeśli chcemy zahartować dziecko zapadające często na infekcje, polejmy mu rano zimną wodą (najlepiej wytopioną z lodu) rączki i nóżki. Nie należy jednak ich wyziębiać – zaraz po zmoczeniu szybko wysuszamy ręcznikiem. Jeśli nasza pociecha boi się tego zabiegu, lepiej z niego zrezygnować. Dziecko powinno wyrazić zgodę na ten eksperyment i traktować go jak zabawę.
Zdrowie od wewnątrz
Dobroczynne działanie wody nie ogranicza się jednak do jej funkcji oczyszczającej. Picie odpowiedniej jej ilości zmienia sposób myślenia, poprawia relacje między ludźmi, potęguje odczuwanie miłości. Hindusi, których klimat zmusza do picia dużej ilości wody, czują się szczęśliwi, choć nie posiadają tylu dóbr co niezadowoleni z życia Europejczycy.
Prosta kuracja polegająca na wypijaniu dziennie 2 litrów czystej, mineralnej wody powinna przynieść poprawę stanu zdrowia już po kilku tygodniach. Kto nie lubi wody, może ją zastąpić naparem z ziół lub owoców. Dobrym napojem jest też zielona herbata.
Pamiętajmy, że odwodnienie ma fatalne skutki dla zdrowia. W odwodnionym organizmie zakłócone zostają wszystkie procesy życiowe. Schorzenia nerek, problemy z krążeniem (zwłaszcza u osób po siedemdziesiątce, nieodczuwających pragnienia) to wynik braku wody w organizmie. Jej deficyt odczuwa boleśnie nasz układ odpornościowy. W efekcie zapadamy na choroby związane z obniżeniem odporności: zapalenia oskrzeli, astmę, toczeń rumieniowaty i inne.
Ile nam jej potrzeba?
Podczas oddychania wydychamy parę wodną. Tym sposobem tracimy 4 szklanki wody dziennie. Dlatego aby organizm dobrze funkcjonował, należy wypić każdego dnia 2 litry czystej, niegazowanej wody. Warto, bo jeśli nie dostarczymy jej organizmowi, niewypłukane toksyny będą krążyć po organizmie, wywołując schorzenia dróg moczowych, choroby skóry, cysty. A my będziemy się czuć źle. Pojawi się uczucie zmęczenia, bóle i zawroty głowy, nastąpi zmniejszenie ilości moczu.
W związku z tym pijmy odpowiednią ilość wody, a po filiżance kawy sięgajmy dodatkowo po dwie szklanki mineralnej, aby uzupełnić dawkę magnezu, którego wchłanianie blokuje właśnie kofeina. Z kolei po kilku kolejkach wina
czy piwa trzeba dostarczyć organizmowi co najmniej litr wody. Alkohol odwadnia bowiem i wypłukuje z organizmu ważne witaminy oraz mikroelementy.
Jak kryształ
Zarówno woda źródlana, jak i wytopiona z lodu ma strukturę ciekłego kryształu. Atomy tlenu i wodoru, które wchodzą w jej skład, tworzą sieć zdolną do zapisywania i przekazu informacji. O tym, że tak jest, przekonują doświadczenia japońskiego uczonego dr. Masaru Emoto. Wodę w naczyniach poddawał on działaniu muzyki klasycznej i heavymetalowej, a w trakcie eksperymentu zamrażał. Pod wpływem muzyki Mozarta powstawały piękne, regularne kryształy. Nowoczesny łomot muzyczny sprawiał, że były one nieforemne, uszkodzone. Przekaz pełen miłości woda odnotowała niezwykle misternymi, krystalicznymi gwiazdami. Brzydkie, jakby kalekie bryłki generowała nienawiść, gniew i lęk. Dzięki doświadczeniom dr. Emoto wiemy, dlaczego człowiek, który żywi negatywne uczucia, sam siebie niszczy. Naukowiec odkrył zarazem mechanizm szkodliwości stresu. Ponieważ nasz organizm w ok. 80 proc. składa się z wody, to przeżywając negatywne emocje towarzyszące stresowi, sami uszkadzamy sieć informacyjną w swoim ciele. Te zakłócenia mogą bowiem prowadzić do niekontrolowanego rozmnażania się komórek i różnych chorób.