Brzmi nieprawdopodobnie? Istnieją jednak pasty do zębów, które fluoru nie zawierają. Poleca je m.in. ajurweda i homeopatia.
Dentyści są zgodni co do jednego: trzeba myć zęby pastami z fluorem, bo wzmacniają szkliwo. Niektórzy specjaliści medycyny naturalnej odpowiadają, że niekoniecznie! Wg nich nadmiar fluoru może być równie szkodliwy jak niedobór. Spór trwa, a tymczasem nawet w naszych sklepach pojawia się coraz więcej past ziołowych, pozbawionych tego pierwiastka. Czym się charakteryzują?
Ziółko z tradycją
To głównie pasty ajurwedyjskie. Zawierają wyciągi z ziół znanych ze swych właściwości antyseptycznych i przeciwzapalnych. Kupisz je w sklepach z kosmetykami naturalnymi, z żywnością ekologiczną, a nawet w indyjskich barach, tych, które sprzedają sprowadzane z Indii łakocie i kosmetyki.
Bardzo popularna jest pasta Vicco Vajradanti, stworzona na bazie 20 ziół, kory drzew i kwiatów. Z kolei pasta Herbal Clove firmy Dabur zawiera wyciąg z goździka o właściwościach przeciwbólowych (dlatego żucie goździków pomaga przy chorobach jamy ustnej i gardła). Ajurwedyjskie pasty powinny wypróbować zwłaszcza osoby borykające się z infekcjami i krwawieniem dziąseł.
Bardziej rodzimym odpowiednikiem będą pasty firm Logona (żel do zębów z szałwii i rozmarynu) lub Lavera (z propolisem i bioechinaceą). Zapobiegają próchnicy, parodontozie i osadzaniu się kamienia, nadają się do stosowania podczas terapii homeopatią.
Niezależnie, jaką pastę wybierzemy, z fluorem czy bez, czy będziemy stosować je zamiennie, pamiętajmy, że myć zęby trzeba po każdym posiłku. Tu specjaliści są zgodni.