Polę poznałam na andrzejkowym przyjęciu wydawanym przez moją przyjaciółkę Kasię. Lałyśmy wosk, wróżyłyśmy ze słomek i wreszcie nadeszło to nieuniknione...
Marysiu, postaw kabałę – zaproponowała Kaśka. – Nie chcemy cię zamęczać, ale gdyby każda z nas wyciągnęła tylko po jednej karcie... – wyczekująco zawiesiła głos i po chwili w jej dłoniach pojawiła się mała pasjansowa talia.
Przepowiadałam dziewczynom szczęście, miłość i powodzenie do momentu, aż usiadła przede mną Pola...
Z wachlarza kart wyjęła asa trefl. Nie był to pomyślny znak, poprosiłam więc, by powtórzyła czynność. Tym razem w ręku Poli znalazł się odwrócony as kier. Oj, niedobrze. Wiedziałam jednak, że nie powinnam w tym rozbawionym gronie omawiać jej prywatnych porażek.
– Wiesz co? – oznajmiłam. – Wpadnij do mnie. Trzeba rozszerzyć ten układ, bo na razie jest kompletnie nieczytelny.
I tak oto Pola wylądowała w moim gabinecie. Podczas mieszania i tasowania kart mówiła:
– Mam fajny sklep z biżuterią. Co dwa miesiące jeżdżę po towar do Tajlandii. Mogę zrealizować najbardziej wyszukaną zachciankę. Przywożę naszyjniki z dowolnych kamieni, indywidualnie projektuję bransolety, kolczyki... Teraz chciałabym otworzyć drugi butik. Ze względu na podatki planuję wystąpić o rozdzielność majątkową i ten nowy sklep zapisać jako własność mojego męża.
Podobał mi się rozmach młodej bizneswoman. Gorzej przedstawiała się kwestia realizacji zamierzeń. Odwrócony as kierowy wieszczył bowiem nieporozumienia między małżonkami i niepokoje w rodzinie. As trefl oznaczał zaś spore problemy, kiepski obrót spraw urzędowych, łzy... Natomiast w aktualnym tarocie widniał romans, w jaki wdał się małżonek Poli. Uczucie było na tyle poważne, że mężczyzna przygotowywał się do odtrącenia żony. Pola najwyraźniej nie miała pojęcia o sytuacji.
Co robić? Na początku odradziłam jej wciąganie męża do interesów. O zdradzie nie wspomniałam, przestrzegając tylko, aby nadmiernie nie ufała ślubnemu i mocno dzierżyła w garści kasę.
Bomba wybuchła po kilku tygodniach, gdy mąż powiadomił Polę o istnieniu kochanki. Jednak nie chciał rozstawać się zupełnie. Tłumaczył, że wciąż jest do żony bardzo przywiązany i łączy ich mnóstwo wspólnych przeżyć. Zgoda, rozejdą się, przekonywał, lecz cóż stoi na przeszkodzie, aby zrealizować tak piękne projekty finansowe? Może we troje założą intratną spółkę?
Tego już było Poli za wiele.
– Won! – wydarła się i rąbnęła w niego obrożą z ametystów. – Ty oszuście! Łajdaku!
I popędziła do mnie.
– Czuję się taka wykorzystana – płakała.
– Nic niewarta. Odrzucona, jak jakiś zużyty ciuch! Muszę z czegoś żyć, więc tyram od rana do nocy, a tu czterdziestka na karku! Ta świnia znalazła sobie studentkę, a ja? Czy zostanę sama?
Na to pytanie mogłam dać przeczącą odpowiedź. Bo los widocznie pragnął zrekompensować Poli stratę i zamierzał pocieszyć ją szalonym romansem.
– Romansem – podkreśliłam. – Nie miłością, ponieważ na nią trzeba będzie poczekać jeszcze parę lat. Dlatego nie wolno ci się angażować emocjonalnie. A przede wszystkim pilnuj kwestii materialnych. I nikomu nie ufaj, w przeciwnym razie może się okazać, że rozwód to dopiero początek kłopotów...
Od tej rozmowy minął mniej więcej miesiąc, gdy zadzwoniła Kasia.
– Słyszałaś nowinę? – zagadnęła. – Jeszcze nie wyznaczono w sądzie terminu pierwszej rozprawy, a Pola już złowiła sobie faceta. Jest dużo młodszy, ale ponoć wewnętrznie dojrzały. Pomaga jej w sklepie.
– No – zamyśliłam się – ciekawe, co z tego wyniknie?
Odpowiedź poznałam, gdy Pola wprosiła się na kawę po to, aby porozmawiać o swojej zdobyczy.
– Zakochaliśmy się do białości – trzepała podekscytowana. – I tak się jakoś złożyło, że praktycznie od razu zaczęliśmy snuć plany na przyszłość. Mogłabyś sprawdzić, jak się nam powiedzie? Ostatnio trochę mnie przestraszyłaś... Radek jest wyjątkowo uczciwy. Z punktu stwierdził, że nie znosi kłamstwa i o naszym uczuciu poinformował dotychczasową narzeczoną. Przeprowadził się do mnie. Za kilka dni jedziemy do Tajlandii. On musi się jeszcze sporo nauczyć...
– Kochaj się, ile chcesz – poradziłam – lecz trzymaj go z dala od sklepu!
– Dlaczego? Uważasz, że jest złodziejem?!
– Nie. Ale inwestujesz w niewłaściwego człowieka i ostrzegam, że się poparzysz. Poza tym nie będziecie razem.
– Nie mam zamiaru wychodzić za mąż ani robić z Radka wspólnika – zastrzegła się i zignorowała przestrogę.
Niestety, po roku pracy mężczyzna – poznawszy od podszewki tajniki zawodu – otworzył w sąsiedztwie galerię. O takim samym profilu, tylko większą i bardziej efektowną. Prowadzi ją z dawną narzeczoną, wyjaśniwszy oszołomionej Poli, że stara miłość nie rdzewieje.
Maria Bigoszewska