Kłopoty ze snem, znużenie, bóle głowy... Wyjdź na świeże powietrze i weź głęboki oddech. Aniony już lecą na pomoc.
Być może tego nie wiesz, ale ogólne złe samopoczucie może być skutkiem przebywania w środowisku ubogim w aniony, czyli ujemnie naładowane jony. Są równie ważne jak witaminy w żywności i dlatego nazywa się je witaminami z powietrza. Warto się nimi ładować...
Dlaczego takie pożyteczne?
Dzięki ujemnemu ładunkowi aniony usuwają kurz z powietrza, a także zapobiegają rozwojowi zarazków, neutralizując wirusy i unieszkodliwiając bakterie. Im więcej anionów w powietrzu, tym mniej w nim drobnoustrojów. Ujemnie zjonizowane powietrze wzmaga siły obronne organizmu, wytrąca alergeny, stabilizuje ciśnienie krwi i tętno, przyspiesza regenerację sił, ułatwia oddychanie, wspomaga przemianę materii. Aniony regulują też wydzielanie wielu hormonów, m.in. serotoniny, nazywanej hormonem szczęścia, która zmniejsza podatność na stres.
Gdzie je znaleźć?
Dlaczego odpoczywamy, wychodząc np. na łąkę? Między innymi dlatego, że stężenie anionów jest tam 50-krotnie wyższe niż w mieście. Największe stężenie jonów ujemnych w przyrodzie panuje w górach, nad morzem, w lasach sosnowych i powietrzu po wiosennej burzy. Najtrudniej o nie w dużych miastach, gdzie zdecydowanie przeważają niedobre dla nas jony dodatnie. Producentami tych szkodników są fabryki, samochody wydzielające spaliny, asfalt, beton. Także wiele urządzeń elektrycznych (monitory komputerów, telewizory, grzejniki elektryczne, odkurzacze, kuchenki mikrofalowe, zmywarki) wytwarza szkodliwe dla ludzkiego organizmu jony dodatnie, czyli tzw. elektrosmog. Dodatnio naładowane są lakierowane podłogi, wykładziny ze sztucznych tworzyw i dym tytoniowy.
Jak działają?
Nasze zdrowie zależy bezpośrednio od ilości anionów w otoczeniu. Minimalna ich ilość w świeżym powietrzu powinna wynosić 1000 szt./cm³ – ogłosiła Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Tymczasem w zamkniętym pomieszczeniu, w którym pracuje kilka osób i są urządzenia wytwarzające jony dodatnie, ilość anionów może spaść do zaledwie 40–50 szt./cm³! Jak wówczas reaguje nasz organizm? Czujemy się źle, jesteśmy zmęczeni, boli nas głowa. Jeśli ilość anionów wzrośnie do 1500 szt./cm³, nasz organizm mobilizuje się do regeneracji, samopoczucie szybko się poprawia, zaczynamy pracować ze zdwojoną energią. Po 30 min od „spożycia” anionów układ oddechowy może inhalować 20 proc. więcej tlenu i wydalać o 14 proc. więcej dwutlenku węgla.
Jak je wyprodukować?
Co zrobić, żeby w naszym otoczeniu było jak najwięcej dobrych jonów? Ujemnie, czyli korzystnie dla człowieka promieniują prawie wszystkie rośliny. Jeśli w pomieszczeniu nie ma zieleni, ludzie czują się źle, częściej chorują. Rośliny szczególnie zalecane ze względu na jonizację to paprocie, geranium i pelargonie.
Bardzo ważne jest też regularne wietrzenie wnętrz, w których przebywa kilka osób, jest dużo urządzeń elektrycznych, pali się papierosy. Pomocne są jonizatory powietrza, lampy solne (naturalne jonizery). Można też kupić sprzęt elektryczny wytwarzający jony ujemne (odkurzacze, suszarki do włosów). Pojawiły się nawet podpaski i wkładki higieniczne, które wytwarzają strumień anionów zabijających wirusy i bakterie.
Ilość anionów
- w dolinach górskich – ponad 5000 szt./cm3
- na polach i łąkach – do 1000 szt./cm3
- w powietrzu miejskim – 100–200 szt./cm3
- w pomieszczeniach zamkniętych – 40–50 szt./cm3
Zuzanna Grat