Za kilkanaście dni święta. Dla jednych to czas szczęścia, dla innych - smutku, rozczarowań. Bo niby jesteśmy w gronie rodziny, ale atmosfera wcale nie jest podniosła, mimo dobrych chęci znów zaczynamy się kłócić.
Spróbujmy temu zaradzić.
Pani Wacława T. napisała: Jestem już bardzo dojrzałą kobietą. A że życie miałam nielekkie, w Bogu zawsze szukałam pomocy. A właściwie w namiestnikach Bożych na ziemi, czyli w Kościele.
Po latach rozczarowań, gdy byłam już u kresu wytrzymałości, pomocną rękę wyciągnęła do mnie wróżka-czarownica.
Przyznam, z początku podchodziłam do niej nieufnie, pamiętając przestrogi księdza proboszcza, że: "te wszystkie okultystyczne czary-mary to dzieło szatana i należałoby przywrócić inkwizycję i oczyszczający duszę zwyczaj palenia czarownic na stosie" (naprawdę, to jego słowa!).
Ale kiedy moja czarownica razem ze mną święciła w kościele zioła do rytuału, który miał mi pomóc wyjść z dołka, pomyślałam, że to chyba nie może być złe. Prawdę mówiąc, byłam jak ten tonący, co brzytwy się chwyta.
Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a ja myślałam o nich ze strachem. Nie dlatego, że nie miałabym co jeść - nie przelewa mi się, ale i nie głoduję. Bałam się wspólnej kolacji z rodziną. Ja, mąż, dwie córki i syn. A między nami wszystkimi niechęć i zapiekła złość.
Pamiętałam poprzednie święta - mąż upił się jeszcze przed wigilią, syn milcząco dzielił się opłatkiem, szybko coś zjadał i wychodził do domu swojej dziewczyny ("Bo tam, matka, święta są świąteczne" - jak się usłyszy takie słowa od własnego dziecka, to dusza boli.)
A córki... nawet na ten wyjątkowy czas nie przestawały docinać ani sobie, ani mnie. Nikt mi nie pomagał w przygotowaniach, każdy ma przecież swoje życie i tylko łaskę robi starej matce, że zgadza się usiąść do wigilijnego stołu.
Moja czarownica stwierdziła, że nic w moim życiu się nie zmieni, jeśli nadal będziemy żyli w domu, którego ściany są tak przesiąknięte naszymi złymi emocjami, że już same nimi emanują i "nakręcają spiralę". Że nawet gdybyśmy chcieli być dla siebie mili, to w tym domu już byśmy nie potrafili.
Tak więc odprawiłyśmy w moim domu rytuał oczyszczenia - paliłyśmy poświęcone zioła, świece, wzywałyśmy anioły, wyganiałyśmy zło. A efekt? Niemal od razu zauważyłam, że coś się zmieniło - byłam jakby lżejsza i łatwiej oddychałam.
Przestało mnie też ściskać koło serca i dziura w nim zrobiła się jakby mniejsza. Moje dwie córki po przyjściu ze szkoły zaczęły się kłócić, ale jakby... bez przekonania. Nie wiem, nie rozumiem tego, ale jakoś powietrze w domu, jakaś energia po prostu sprawiała, że nie chciało się być przykrym, złośliwym, wrednym.
To były całkiem miłe święta, może nie takie, jakie sobie wymarzyłam, ale wiem, że tegoroczne takie będą, bo przez następny rok dużo się w naszej rodzinie zmieniło. Fakt, musiałam kilkanaście razy powtarzać rytuał oczyszczania, bo zła atmosfera miała tendencje do powrotu, ale ostatnio muszę robić to coraz rzadziej.
Napisałam ten list dlatego, że wczoraj przyszedł do mnie syn i zapytał, czy w pierwszy dzień świąt może zaprosić do nas swoją dziewczynę. Bardzo chciałabym ją wreszcie poznać.
O tym, że energia emocji jest wchłaniania przez ściany domu, mówi
się od dawna. Tak jak i o tym, że ściany potrafią potem oddawać te
emocje, wpływając tym samym na nastrój ludzi.
Oczyszczenie atmosfery z negatywnych wibracji często sprawia, że ludzie wreszcie mogą być dla siebie milsi.
Tak więc przed świętami, jeśli chcemy przeżyć je w przyjemniejszej
atmosferze, wysprzątajmy dom z pokładów naszych złych emocji, wykasujmy
nagrane kłótnie, słowa, które ranią, spojrzenia, które "mogą zabić" -
to wszystko tkwi w ścianach, bo one niczego nie zapominają...
Ideałem byłoby, gdyby cała rodzina wzięła udział w rytuale oczyszczania z pozytywnym nastawieniem, ale wiadomo, jak jest...
Kasujemy pamięć ścian
Poniższy rytuał dotyczy tylko jednego pomieszczenia. Jeśli
chcemy oczyścić inne pokoje, musimy w każdym z nich go powtórzyć (można
skorzystać z tych samych świec).
Przygotuj:
- 10 białych, poświęconych świec;
- zioła (też poświęcone): laur, jałowiec, rozmaryn, werbenę, szałwię - wszystkie zmiel osobno i wsyp do osobnych miseczek;
- tygielek z węglem drzewnym;
- pół szklanki octu;
- buteleczkę wody święconej.
Następnie w każdym rogu pokoju, który oczyszczasz, ustaw po jednej świecy, a na środku pomieszczenia narysuj dość duży znak - ok. 1 m średnicy - pentagramu (możesz też ułożyć go ze sznurka) zwrócony czubkiem ku północy (patrz rys. 1).
Potem linie znaku pociągnij jeszcze raz dłonią zamoczoną w wodzie święconej. Teraz na rogach pentagramu oraz w jego środku ustaw pozostałe świece.
Zapalamy świece - najpierw te ustawione w rogach pokoju. Zapalając je, mów:
Niech energia świecy wypali złość, nienawiść i wszystkie złe emocje,
które te ściany wchłonęły. Niech oczyści je i zrobi miejsce energii
miłości.
I tak przy każdej z czterech świec. Następnie zapalaj po kolei świece znaczące pentagram. Po zapaleniu każdej świecy weź tygielek z płonącym węglem i wsyp szczyptę zioła, które odpowiada danemu kierunkowi - przy świecy ustawionej na wschodnim ramieniu znaku wsyp laur; jałowiec - na obu południowych; rozmaryn na
zachodnim; szałwię na północy. Wsypując dane zioło, mów, w jakiej intencji to robisz, np. "Niech mój syn, Staszek, pokona uzależnienie" itp. Kiedy dym z zioła zacznie się rozprzestrzeniać, wyobrażaj sobie, jak Twoje marzenie się spełnia. Potem powtórz to wszystko przy kolejnej świecy, tym razem z inną intencją.
Jako ostatnią zapal świecę stojącą na środku znaku, a na węgle w tygielku wsyp szczyptę werbeny - nic nie mów, tylko skoncentruj się mocno i prześlij płomieniowi całą swoją miłość i pragnienie naprawy życia w rodzinie.
Potem z tygielkiem, do którego wsypiesz po szczypcie każdego zioła, przejdź po całym pokoju, okadź dymem każdy kąt, tym razem mówiąc kilka razy: "Niech energia dymu świętych ziół wypali złość, nienawiść i wszystkie złe emocje, które te ściany wchłonęły. Niech oczyści je i zrobi miejsce energii miłości".