Ze źródła, z którego czerpię wiedzę (przekazy), płynie zdecydowana sugestia, że bardzo wiele w tym względzie zależy po prostu od nas samych. Od tego, jacy jesteśmy, czy jesteśmy otwarci na nowości, jaki wyznajemy system wartości.
Wszelkie pozytywne sugestie, że czekają nas szczęśliwe zdarzenia, że idziemy dobrą drogą, skutecznie pomagają nakręcać koniunkturę życia, kumulować swój potencjał, aby zrealizować cele.
Chciałoby się wejść do biblioteki z absolutnie pewnymi informacjami o sobie, o tym, co będzie… Ale nie ma takiej biblioteki, bo nic nie zostało zapisane od początku do końca.
To każdy człowiek jest specyficznym zbiorem danych na swój temat, tajemniczą księgą, w której jest informacja, na jakim znajduje się etapie i jakim kapitałem dysponuje.
Rozmowa o przyszłości jest bardziej przypuszczeniem, co z nas może wyniknąć, jakie zdarzenia już nam się przytrafiły, jaki mają na nas wpływ i czy zdecydujemy się na zmianę życia, czy pozostaniemy w dotychczasowych jego barwach.
Wspaniałą rzeczą jest spotykać tych, którzy pomagają nie stracić nadziei na poradzenie sobie z wyzwaniami. Tak też było w przypadku mężczyzny, którego poznałam kilka lat temu w Medziugorje, w miejscu znanym z objawień.
Pojechałam tam ze znajomymi, którzy jeżdżą w to miejsce kilka razy w roku. W pensjonacie zaprzyjaźnionej z nimi mieszkanki Medziugorje, podczas obowiązkowego poczęstunku lokalnym winem, temat rozmowy zszedł właśnie na tego pana.
Jako dziecko stracił nogę. Usłyszał w jednym z przekazów, że objawiająca się tam Maria zapowiedziała, iż kiedyś odrośnie mu ta noga. Latami czekał na spełnienie się tej zapowiedzi.
Traf chciał, że na drugi dzień spotkaliśmy go na ulicy nieopodal domu, w którym nocowaliśmy. Moi znajomi pomachali do niego ręką. Podszedł się przywitać. Z promiennym uśmiechem na ustach oznajmił, że oto ukończył studia prawnicze, że tego lata się żeni, że jest szczęśliwy.
Patrzyłam za nim, gdy odchodził. Gdybym nie wiedziała, że nie ma jednej nogi, nie uwierzyłabym w to – tak płynnie szedł. Miał protezę. Powiedziałam wtedy: – Jemu już odrosła ta noga!
Zbyt dosłownie bierzemy słowa płynące ze świata duchowego. Chodziło nie tyle o to, by z powrotem odrosła ta noga, ale by żył tak, jakby ją miał, by jej brak nie przeszkadzał mu w realizowaniu się w życiu. I tak się stało! Był szczęśliwy duchem.
Objawienia zmieniły życie również innym osobom w Medziugorje. Nasza gospodyni pokazuje chatynki, w których przedtem mieszkały tutejsze rodziny, a potem ich nowe domy. Kontrast ogromny. Czy taka diametralna zmiana była im zapisana?
Każdy ma w swoim życiu spotkania z energiami (ludzi, sytuacji, poglądów, Postaci Nieba), które mogą odmienić jego koleje, pokazują perspektywę zmiany na lepsze. Nie zawsze umiemy tę energię wziąć; bywa, że sama nas bierze w swoje ręce.
Przeglądając album ze zdjęciami pewnej kobiety, usłyszałam od niej pytanie: – Kiedy najbardziej zmieniło się moje pole energetyczne?
Popatrzyłam uważniej na zdjęcia. Uwagę przykuło to z lat licealnych. Patrzyłam na wizerunek dziewczyny, którą czeka katastrofa – nawet nagła śmierć, wypadek. Jej aura sygnalizowała urywanie się drogi życia. Ale nie zmarła! Wskazałam potem na fotografię, na którym była zupełnie inną osobą.
Na nim jej pole energetyczne nie miało nic wspólnego z umieraniem! Zdziwiła się, słysząc, co mówię. Okazało się, że niedługo po zrobieniu tego pierwszego zdjęcia, zaszła w ciążę i musiała wyjść za mąż. Ta druga fotka była zrobiona pewien czas po ślubie.
O co chodziło? Zażartowałam: – Teraz jesteście po rozwodzie, ale powinna pani podziękować swojemu byłemu mężowi, bo uratował pani życie. Dzięki niemu niemal wysiadła pani z jednego pociągu i przesiadła się do drugiego. Uciekła pani od zagrożenia.
Przeznaczenie to pasmo zdarzeń, które z dużym prawdopodobieństwem pojawią się w naszym życiu. Są bowiem naturalnym efektem fali, wiru, który nas prowadzi. Przerwanie tej kontynuacji, wejście w zupełnie inną energię, zainicjowanie totalnie odmiennych scenariuszy zmienia przeznaczenie.
I choć wielu powie, że może akurat to było człowiekowi pisane, aby takiej zmiany dokonał, weźmy pod uwagę, że jednak czy komuś coś się chce, czy nie wynika przede wszystkim z wnętrza człowieka.
I jeszcze jeden przykład. Zatwardziały zwolennik materialistycznego widzenia świata postanowił odnowić mieszkanie. Podczas malowania sufitu spadł z drabiny. Złamał nogę. Ponieważ musiał kilkanaście dni przeleżeć w szpitalu, z nudów poprosił osobę leżącą na sąsiednim łóżku o gazetę do czytania.
Jak sam dziś mówi: – Otworzył się przede mną inny świat! Musiałem spaść z drabiny, by się zmienić. Przeczytałem fantastyczny artykuł o rozwoju duchowym. Wyszedłem ze szpitala jako inny człowiek.
Przypadek? Nie. Pobyt w szpitalu tylko pomógł mu dowiedzieć się, co w nim faktycznie drzemało, odkryć tę nieuświadomioną sobie prawdę. Okazuje się, że energia zmiany przychodzi pod różnymi postaciami, nawet bolesnymi, zaskakuje albo długo nie zdajemy sobie sprawy, jak była dla nas ważna.
Ela Nowalska
fot.shutterstock.com