Jeśli nasze życie bez powodu zamienia się w koszmar; chorujemy, cierpimy na bezsenność lub depresję i nic się nie udaje, winowajcą mogą być kody energetyczne!
Człowiek jest istotą wielowymiarową, oprócz ciała fizycznego ma powłoki subtelne, które łączą go ze światem energii. Dzięki temu każdy z nas siłą myśli może wpływać energetycznie na innych. Od dnia narodzin nasze ciało fizyczne i umysł ulega subtelnym oddziaływaniom rodziny, środowiska, przyjaciół, religii. Wszystko to kształtuje naszą osobowość, a jednocześnie ogranicza swobodę myślenia, mówienia i działania. – Ludzki umysł wzmacnia blokady mentalne i kody energetyczne – tłumaczy Sebastian Minor, badacz wpływu zjawisk energetycznych na organizm. – Często sami się blokujemy albo pomagają nam w tym najbliżsi. Sami kodujemy się ze strachu, choćby przed ośmieszeniem. Łatwiej wmówić sobie pecha, niż stawić czoła wyzwaniom. Jeszcze mocniej kodują nas rodzice. Ta mentalna pępowina jest jedną z silniejszych więzi między dzieckiem i rodzicami. Sprawia, że dziecko nie radzi sobie z najprostszymi czynnościami. A kody społeczne pozbawiają nas zaradności życiowej i blokują sukcesy zawodowe.
Zatrute strzały myśli
Najczęściej możemy paść ofiarą klątwy, złorzeczeń i uroków. Zwykle powstają spontanicznie w chwili wzburzenia – złości, zazdrości. Fala negatywnej energii posłana komuś jest jak zatruta strzała. W najlepszym przypadku może doprowadzić tylko do zawrotu głowy, w gorszym – nawet do choroby czy straty pieniędzy. Zależy od siły przekleństwa. Jednak, zdaniem Sebastiana Minora, najbardziej groźne są kody i implanty energetyczne zakładane przez sekty lub tajne stowarzyszenia. Ludzie świadomie odmieniają czyjś los! Czynią to nie tylko adepci czarnej magii, ale i trenerzy technik doskonalenia umysłu oraz nieliczni terapeuci. Taki kod to furtka do myśli, wiedzy i energii ofiary! Kandydatów wybiera się spośród polityków, biznesmenów, ludzi kultury. Zdarza się, że ofiarami są osoby tryskające energią życiową. Jak żywe akumulatory „karmią” oprawców.
Nie taki diabeł straszny
Większość negatywnych energii możemy sami zneutralizować. Afirmacje, modlitwa, medytacje, pozytywne myślenie, a nawet śmiech to lekarstwo na energetyczną strzałę. Pomoże też zdrowy tryb życia i ruch. Zło można wytańczyć lub wypocić na siłowni. – Naszym największym wrogiem jest strach. Kiedy uwierzymy, że padliśmy ofiarą energetycznego ataku, możemy wpaść w panikę – tłumaczy Sebastian Minor.
– Wystarczy jednak, że zachowamy rozsądek i trochę sceptycyzmu, by uchronić się przed niejednym kodem.
fot. S. Osiński
założyciel i prezes Fundacji Feniksa, pracuje z umierającymi i nieuleczalnie chorymi.
Jego przewodnikami duchowymi są mistrzowie z Wielkiego Białego Braterstwa.