Osłania przed negatywnym wpływem ludzi, emocji i zdarzeń. Chroni bojaźliwych. Tę medytację powinien znać każdy.
Są osoby, które nieustannie czują, że inni przekraczają ich osobiste
granice, a to wywołuje w nich lęk i niepewność. O takich ludziach można
powiedzieć, że mają słabą strukturę ochronną. Jej budowania uczyła
Małgorzata Szkurłatowska (na zdjęciu) na warsztacie organizowanym przez
Ośrodek Rozwoju Osobistego Alcha. Jak twierdzi, to jedna z najlepszych
technik, jakie poznała. A zna ich naprawdę wiele.
Na rozchwiane emocje
„Złota nić” wywodzi się z tybetańskich praktyk klasztornych, bogatych w
różnego rodzaju techniki pracy z energią. W tradycji Wschodu istnieje
wiele metod budowania struktury ochronnej. A złoty kolor, który ma
silne i korzystne wibracje energetyczne, przewija się w opowieściach i
literaturze.
Silna struktura ochronna działa na poziomie fizycznym, psychicznym i
duchowym. Wzmacnia odporność, broni przed wirusami i bakteriami. Na
poziomie emocjonalnym chroni przed negatywnym wpływem innych osób,
agresją. Może pomóc ludziom pracującym w toksycznym środowisku, pod
silną presją psychiczną, a zwłaszcza tym miłym, ustępującym, co to
zawsze wysłuchają, pomogą – a inni wchodzą im na głowę. „Złota nić”
pomaga również radzić sobie z własnymi uczuciami.
– To bardzo przydatna technika w codziennym życiu – mówi Małgosia. –
Zwłaszcza gdy borykamy się z jakimś trudnym problemem, mamy natłok
myśli. Dzięki tej wizualizacji nabieramy dystansu i stajemy się mniej
podatni na wpływ rozchwianych i gwałtownych emocji.
Dobro przyciąga dobro
Budowania struktury ochronnej najlepiej nauczyć się od doświadczonego
nauczyciela. Choć technika nie jest skomplikowana, to gdy posługujemy
się nią po raz pierwszy, pojawia się wiele wątpliwości i pytań: co
robić, gdy nić się plącze, gdy kokon jest za ciasny albo powstają w nim
dziury... Podświadomość może podsuwać zaskakujące obrazy. Małgosia
wyjaśnia, jak postępować w takich sytuacjach.
Gdy opanujemy opartą na wizualizacji procedurę tworzenia energetycznego
kokonu, możemy w nim przebywać tyle, ile potrzebujemy. – Z czasem
wystarczy świadomość jego istnienia, nie trzeba go nawet tkać wciąż na
nowo – wyjaśnia Małgosia.
Według niej regularna praktyka przynosi czasem zaskakujące efekty.
Przede wszystkim rozbudza intuicję. – Niejednokrotnie moglibyśmy
rozpoznać, że ktoś lub coś wpływa na nas negatywnie, ale mamy zaburzoną
intuicję. Jeśli praktykujemy ten rodzaj medytacji, niektórych może
zacząć od nas odpychać – właśnie tych, którzy nam nie sprzyjają – a
innych przyciągać. Sami też lepiej wyczuwamy niebezpieczne sygnały. Bo
to, co dobre, przyciąga dobro.
MK
Więcej informacji znajdziesz na stronie: www.alcha.pl