Postanowiłem, że moja wnuczka będzie wegetarianką. Może w ten sposób uniknę kłopotliwych pytań, podobnych do tego, jakie ostatnio mi zadała.
Było tak. Karmię czteroletnią Maję i jak to troskliwy dziadek, namawiam: – Jedz, urośniesz duża. – A co to jest? – pyta Maja, pokazując kawałek mięsa na talerzu. – Kurczak – odpowiadam. – A gdzie on ma skrzydła? – pyta przytomnie Majka.
To spostrzeżenie małego dziecka sprawiło, że poczułem się nieswojo. Szczerze mówiąc, wszyscy tak powinniśmy się czuć. I to nie tylko wobec hodowanych specjalnie na rzeź zwierząt, przerabianych potem na kotlety, ale również wobec... roślin zamienianych na papier. Bo to też są inteligentne i czujące organizmy.
Okazuje się, że dąb potrafi wytwarzać taniny, które zmuszają atakujące go gąsienice do przejścia na mniej kwaśne gałęzie, gdzie szkodniki padają łupem wygłodniałych ptaków. Co więcej, drzewo to umie także ostrzegać dalej stojące dęby przed inwazją, wysyłając specjalne substancje przekaźnikowe, które dla człowieka są bezwonne. W odpowiedzi ostrzeżony sąsiad zaczyna produkować taniny, zanim zostanie zaatakowany.
Natomiast baobab zmieści nawet sto tysięcy litrów wody, która pomaga przetrwać suszę nie tylko drzewu, ale również mieszkającym wokół niego ludziom.
Prawie każde drzewo rodzi jakieś owoce, które karmią lub leczą. Głóg jest ważnym lekiem ziołowym w chorobach serca. Pigwa to doskonały środek przeciwzapalny. Tradycyjna medycyna chińska od zawsze stosuje nasiona miłorzębu do leczenia astmy i niektórych nowotworów, a Zachód na nowo odkrywa jego korzystny wpływ na układ krążenia. Sam wiosną robię syrop dla Mai z młodych pędów sosny, by jesienią szybciej zwalczała kaszel przywleczony z przedszkola. Nasiona wielu gatunków sosen są jadalne i dostarczają nam witaminy E oraz tak cennych pierwiastków jak potas i magnez. Być może trudno w to uwierzyć, ale taoistyczni pustelnicy w Chinach potrafią się przez całe lata odżywiać tylko tymi nasionami i żyją wiele lat.
Drzewa karmią też duszę. Z prawie każdym związana jest jakaś legenda, mit lub wręcz cała kultura. Ot, pierwszy przykład z brzegu – osika. Długoogonkowe liście tego drzewa znajdują się w ciągłym ruchu. Ich nieustanne drżenie wywołuje słyszalny efekt delikatnego „szeptu wiatru”. Właśnie dzięki tej właściwości ujeżdżający wiatr Hermes stał się posłańcem greckich bogów, a topole awansowały w Helladzie do roli drzew wieszczych.
Widziałem też, jak w Senegalu w cieniu drzewa toczyło się życie całej wioski – dentysta wyrywał ząb, obok fryzjer strzygł, panie przymierzały stroje, ktoś kupował garnki, nauczyciel uczył dzieciaki siedzące na potężnym korzeniu wystającym z ziemi. A wszystko to odbywało się w błogosławionym cieniu gałęzi wielkiego drzewa chlebowego. Tylko miejsce składania podziękowania bogom było wystawione na słońce, ale tam najlepiej odbierał tranzystor, a więc i bogowie lepiej musieli słyszeć ludzi.
Mam takie marzenie – może kiedyś zrozumiemy, że nie warto wycinać drzew na podjeździe do domu, bo śmiecą (autentyczne tłumaczenie domorosłego drwala!). A podczas wycieczki do lasu być może przekonamy się wreszcie, jaka to radość móc odróżnić grab od buka. Ach, żeby tak jeszcze wiedzieć, jaki to ptak tak pięknie śpiewa na jego gałęzi...