Oto wyspa na Oceanie Indyjskim, na granicy Afryki i Indii, dokładnie na Zwrotniku Koziorożca. Mauritius. Jego plaże należą do najpiękniejszych na świecie, o kuchni mówi się – niezwykła. I wszyscy po trafieniu na wyspę wzdychają: „Co za magiczne miejsce”.
Plaże Mauritiusa w sposób magiczny
skłaniają do słodkiego nicnierobienia!
Mauritius to wyspa stworzona przez wulkany, na szczęście od lat nieczynne. Jej powierzchnia nie jest imponująca, to właściwie połowa Polski, ale tłoku na niej nie ma, bo zamieszkuje ją ludność w liczbie podobnej do tej, która zaludnia każdego dnia Warszawę. I na tym podobieństwa do naszego kraju się kończą. Mauritius to miejsce magiczne.
Można tam przyjechać o każdej porze roku i zawsze będzie tam pięknie. Mówią o nim „perła Oceanu Indyjskiego” i mają rację. Takich plaż jak tam nie ma nigdzie, takiego bajecznego podwodnego ogrodu koralowego także. I takiej smacznej kuchni również. I naprawdę nikt nie ma za złe, że na Mauritiusie prawie nie ma zabytków. Widoki i panująca na wyspie tajemnicza atmosfera rekompensują te braki.
Wyjątkowe obrzędy
Na magię Mauritiusa wpływa miejscowa społeczność – pełna kontrastów mieszanka etniczna. Wyspę zamieszkują Hindusi, Kreole, Chińczycy, Arabowie, Europejczycy. I wszyscy żyją obok siebie w pełnej harmonii, kultywują odrębne zwyczaje i tradycje, ciesząc się urokami życia na wyspie.
Z tego powodu na wyspie ukształtowało się społeczeństwo wielojęzyczne, wielokulturowe i bardzo tolerancyjne. Nikogo nie dziwi, że przy jednej ulicy znajdują się świątynie wyznawców hinduizmu i buddyzmu, kościoły chrześcijańskie i muzułmańskie meczety. Hinduizm wyznaje co drugi mieszkaniec, chrześcijaństwo – co trzeci, a islam – co dziesiąty.
Najwięcej jest wyznawców religii hinduskich. Ich wielkim świętem jest przypadające na przełomie stycznia i lutego Thaipusam, upamiętniające pokonanie nękającego ludzi demona przez Murugana, syna bogini Parvati. Owo hinduskie święto wywołuje lęk i w samych Indiach jest obecnie zakazane ze względu na brutalność obrzędów. Wierni wędrują do świątyni, niosąc bóstwu ofiarę: własne ciało, języki i wargi poprzebijane szpilkami i szpikulcami. Zaskakujące, że często głębokie rany pielgrzymów, biorących udział w Thaipusam, zupełnie nie krwawią, a wierni nie odczuwają bólu. Niektórzy uważają, że to za sprawą tajemniczego biało-szarego proszku, którym posypywane są rany.
góruje nad świętym jeziorem Ganga Talao
Według legend w magicznym piasku z Chamarel
zmieszały się barwy i moce wszystkich żywiołów:
ziemi, ognia, powietrza, metalu i wody
Czarodziejskie zwierzęta
Miłośnicy Harry'ego Pottera na pewno słyszeli o dirikraku. To pochodzący z Mauritiusa pulchny nielot o puszystych piórach. W świecie magii znany jest ze szczególnego sposobu ucieczki przed niebezpieczeństwem – wykorzystując zdolność teleportacji, znika i pojawia się w innym miejscu. Zdaniem Ministerstwa Magii mugole znali dirikraki pod nazwą dodo. Nie wiedzieli oczywiście, że dirikraki potrafią się teleportować, i dlatego są przekonani, że sami je wytępili. Znawcy siedmioksięgu J. Rowling twierdzą, że dzięki temu mugole uświadomili sobie niebezpieczeństwa płynące z bezmyślnego zabijania zwierząt, więc Międzynarodowa Konfederacja Czarodziejów uznała, że nie ma sensu wyjaśniać, iż dirikrakom nic szczególnego się nie stało.
W cyklu o Harrym Potterze pojawia się jeszcze jedno zwierzę żyjące na Mauritiusie. To intensywnie zielony nadrzewny wąż boomslang, znany także pod nazwą dysfolid i spotykany w polskich ogrodach zoologicznych, osiągający do 2 metrów długości. Nie jest agresywny, choć swoim silnym jadem może zabić nawet dorosłego człowieka. Jego skóra używana jest do sporządzenia eliksiru wielosokowego, pomagającego czarodziejom – jak wiadomo – przybrać wygląd innego człowieka.
Magiczne zaklęcia
O spotkanie z czarami na Mauritiusie nietrudno. Zaświadcza to na przykład polski misjonarz o. Marek Szrejna, który na wyspę przybył w 2003 roku. Wspomina on, że tubylców, również chrześcijan, „zazdrość popychała do szukania pomocy u hinduskich i kreolskich czarowników. Jest to ściśle związane z wierzeniem w duchy przodków – pozostałość po korzeniach afrykańskich. Czarna magia jest tam bardzo silna”.
Misjonarz opisuje przypadek młodego małżeństwa, gdzie mężczyzna został „zaczarowany”. Jak się okazało, jego ojciec często chadzał do czarownika... Misjonarz twierdzi, że w ciągu swego blisko trzyletniego pobytu spotkał 5 lub 6 osób, które były dotknięte złymi czarami. Osobiście też święcił dom, gdzie do niedawna ojciec rodziny i jego synowa zajmowali się czarną magią. W praktykach magicznych cenne są akcesoria wykonane z hebanu. Odpowiednio przygotowane drewno hebanowca jest ciężkie, nie butwieje i jest niezwykle twarde. Naukowcy właściwie nie potrafią wyjaśnić, dlaczego heban – choć można go obrabiać tradycyjnymi sposobami – jest zupełnie nieczuły na promienie lasera. Chyba tylko z magicznego powodu nie można niczego wygrawerować nim na przedmiotach z hebanu!
Ganga Talao łączy się z Gangesem, świętą
rzeką Indii. Dlatego postawili tu świątynię
Ziemia hinduskich magów
Wszyscy turyści udają się też na wycieczkę do Kolorowej Ziemi – Ziemi Siedmiu Kolorów. To pagórkowaty teren w okolicy Chamarel na południowym wybrzeżu, gdzie skiby wulkanicznej ziemi kontrastują ze sobą różnymi kolorami tęczy. Wrażenie zależy od pory dnia, nasłonecznienia, wilgotności i kąta patrzenia. Jednak nawet po tropikalnej ulewie ziemia pozostaje kolorowa! Dla tego geologicznego fenomenu wciąż nie znaleziono naukowego wytłumaczenia. A piasek z Kolorowej Ziemi jest bardzo ceniony przez hinduskich magów...