Sabaty czarownic w Europie, praktyki voodoo w Afryce, szamańskie rytuały w Ameryce. Co je łączy? Magia, czary, zaklęcia i... narkotyk – nieodłączny atrybut mistrzów magicznych ceremonii.
Jakiś czas temu polskie media podały do wiadomości, że w Siedlcach policjanci odkryli pierwszą w Polsce nielegalną uprawę meksykańskiej rośliny halucynogennej Calea (nazywanej przez Indian liśćmi Boga lub ziołem snów), a także grzybów halucynogennych. Jedne i drugie są w Polsce całkowicie zakazane. Świat zna narkotyki niemal od zarania dziejów. Poznanie ich działania przez człowieka było nieuniknione. Na początku ludzie żywili się tym, co upolowali, złowili lub zebrali w lesie. A przy okazji odkrywali właściwości odurzające wielu roślin. I tak rozpoczęła się kariera naturalnych narkotyków. Pierwszymi amatorami środków halucynogennych „na legalu” byli czarownicy, szamani i magowie. Wtajemniczeni wykorzystywali je w obrzędach, by uzyskać odpowiedzi na nurtujące pytania bądź w celu nawiązania kontaktu ze światem nadprzyrodzonym. Wierzyli nawet, że skoro owe zioła obdarzone są magicznymi mocami, mogą uzdrawiać. Niektóre z nich wciąż są używane w medycynie.
Liście konopi |
Marycha nie tylko w Indiach
Niedawno świat obiegła informacja, że cierpiący na nowotwór amerykański aktor Patrick Swayze zdecydował się na leczenie bólu marihuaną. I podobno czuje się lepiej. Nie ma w tym nic dziwnego. Tradycja stosowania marihuany w lecznictwie znana jest od trzech tysięcy lat. Już wtedy leczono nią między innymi astmę, nudności, depresję, reumatyzm, artretyzm, kaszel i migrenę.
Ale kariera marihuany rozpoczęła się na ołtarzach. Wiele dawnych sekt religijnych wykorzystywało ją do swych obrzędów. Z jej mocy korzystali esseńczycy – jedno ze starożytnych stronnictw żydowskich i shintoiści – wyznawcy najpotężniejszej religii w Japonii. A podobno nadal używają jej kabaliści. Ciekawe, czy robi to także Madonna, zafascynowana od lat kabałą.
Bo marihuana ma tę właściwość, że konopie, z których się ją wytwarza, rosną dosłownie wszędzie. Jej najróżniejsze odmiany można spotkać na każdym kontynencie. Pewnie dlatego wzmianki o niej można przeczytać w świętych księgach. Na przykład w hinduskiej Bhagawadgicie bóg Kriszna przemawia do swego ludu: „Ja jestem leczące zioło”. Dziś wiadomo, że ta uwaga dotyczyła właśnie marihuany.
Miejscem, gdzie konopie są czczone niczym święta relikwia, jest Jamajka. Rastafarianie – wyznawcy tamtejszej religii – nawet nie ukrywają swojego przywiązania do owego świętego zioła. Palą je regularnie.
Liście kokainowca |
Koka – ziele Azteków
Stara indiańska legenda mówi, że Manko Kapak – syn boga Słońca, założyciel dynastii Inków, zstąpił z gór koło jeziora Titicaca i ofiarował ludziom boską roślinę. Miała ona „rozweselać smutnych, zmęczonym i wyczerpanym dodawać nowych sił oraz nasycać głodnych”. Tą cudowną rośliną był krzew kokainowca.
Ludzkość od razu się na kokainowcu poznała. Ale na samym początku używali go tylko najwyżsi kapłani państwa Inków – jako środka pomocnego w nawiązywaniu bezpośredniego kontaktu z bogami i duchami przodków. Za pomocą koki wprowadzali się w stan odurzenia podczas obrzędów zaklinania demonów sprowadzających choroby i śmierć.
Ale z czasem liście koki stały się codzienną używką ludności indiańskiej oraz cenionym środkiem leczniczym. Z ich pomocą usuwano zmęczenie, zwinięte liście koki żuto z wapnem gaszonym i popiołem, co służyło jako skuteczny środek gaszący pragnienie, wprawiający w lepszy nastrój i powodujący wzrost wydolności fizycznej. Ponadto wierzono, że kokainowiec chroni domy przed nieszczęściem, gwarantuje powodzenie w miłości i przyciąga bogactwo.
Korzeń mandragory |
Korzeń szaleństwa
Mandragora to najszerzej znana magiczna roślina śródziemnomorska. Ponieważ jej korzeń przypomina kształtem ciało ludzkie, przypisywano jej niezwykłą moc.
Miała chronić przed złem oraz przynosić szczęście tym, którzy ją przy sobie nosili. Jednakże zdobywanie mandragory było bardzo niebezpiecznym zajęciem. Wierzono bowiem, że wydaje ona przeraźliwy krzyk powodujący śmierć. Dlatego używano do tego psów – przywiązywano do nich rośliny, które zwierzaki wyrywały wraz z korzeniem.
Muchomor czerwony |
Pora na muchomora
Prawdopodobnie większość spośród syberyjskich plemion używała do odurzania się muchomora czerwonego. I to im przez kilka stuleci wystarczyło. Stan taki utrzymywał się aż do czasu wprowadzenia alkoholu przez kolonizujących Syberię Rosjan.
Według rdzennych mieszkańców Syberii w halucynogennych muchomorach czerwonych drzemały siły natury duchowej.
Syberyjski szaman zażywał ich przede wszystkim po to, by porozumiewać się ze zmarłymi oraz duchami, przepowiadać przyszłość, a także diagnozować i leczyć chorobę, której przyczyna leżała zazwyczaj w świecie nadprzyrodzonym.
Uważano, że osoba będąca pod wpływem muchomora robi dokładnie to, co zamieszkujące ją w tym momencie duchy grzybów karzą jej robić. Dlatego otaczano muchomora swoistym kultem.
Przykładów naturalnych środków odurzających znanych ludzkości jest więcej. Chociażby opium (pozyskiwane z maku), pejotl (słynny kaktus, którym narkotyzował się m.in. Witkacy), bieluń czy wilcza jagoda. Niepozorne, a jedak niebezpiczne. Początkowo znane tylko wtajemniczonym, z czasem dostępne wszystkim...
Mówi się, że wszystko jest dla ludzi. Inne powiedzenie głosi, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Obyśmy z wiedzy o roślinnych używkach zrobili jak najlepszy dla siebie użytek. A praktyki szamańskie pozostawmy lepiej szamanom.
Ina Lenkiewicz