Stanisław Kazimierczyk czyni cuda 500 lat od swej śmierci. Papież właśnie ogłosił go świętym!
Sarkofag z relikwiami Stanisława Kazimierczyka w krakowskiej Bazylice Bożego Ciała
Do Bazyliki Bożego Ciała na krakowskim Kazimierzu co niedziela suną tłumy chorych, zdesperowanych, potrzebujących. Właśnie tu od 1489 roku dzieją się cuda. Ozdrowienia, rozwiązania spraw beznadziejnych. A wszystko dzięki modłom do pewnego świętego.
Zwyczajny człowiek
17 października tego roku papież Benedykt XVI ogłosił Stanisława Kazimierczyka świętym. Po 521 latach od jego śmierci! Ale tak naprawdę to Kościół nieźle się spóźnił z tą kanonizacją. Ludzie uznali tego skromnego księdza za świętego jeszcze za jego życia. W XV wieku! A to dlatego, że jako jeden z nielicznych zakonników poświęcał im uwagę. Kiedy przez Kraków i Kazimierz przetaczały się kolejne odsłony morowej zarazy, kiedy hierarchowie Kościoła zmykali cichaczem w zdrowsze rejony kraju, on zostawał na posterunku. Warto pamiętać, że podczas zarazy potrafiła umrzeć wtedy nawet połowa miasta. On jednak opiekował się chorymi. Dzisiaj powiedzielibyśmy o nim „spoko gość”. Uśmiechnięty, normalny, a jednocześnie pobożny. Mimo skończenia prestiżowych studiów na Akademii Krakowskiej palma mu nie odbiła. I może tu tkwi klucz do jego sukcesu?
Procesja ze szczątkami świętego
Czynił cuda niezwyczajne
Święty Stanisław zmarł w 1489 roku, w wieku 56 lat. Zgodnie ze swą wolą został pochowany pod posadzką Bazyliki Bożego Ciała – miejsce to wybrał specjalnie, gdyż chciał, by wierni deptali jego doczesne szczątki. Ale ludzie pielgrzymowali do jego grobu w innym celu. Chcieli ozdrowieć. Już od pierwszych dni po pogrzebie zaczęły się dziać cuda. Wpierw trapiona przez ciężką chorobę kazimierska mieszczka Katarzyna we śnie usłyszała obietnicę, że będzie zdrowa. Warunek był jeden. Musiała wybrać się do grobu świętego i zamówić mszę. I stał się cud – wyzdrowiała. W ciągu kilku dni przekupki wieść o tym rozniosły po całej okolicy. Wkrótce wiedzieli już o tym mieszkańcy Kazimierza, Krakowa, Bochni i Wieliczki.
No i się zaczęło…
W pierwszym roku po śmierci świętego dzięki jego cudom ozdrowiało przeszło 160 osób! Jak choćby Małgorzata, małżonka Jana Wrolicha. Jak pisze Piotr Pękalski w dziewiętnastowiecznym dziele „Żywoty świętych patronów polskich”, kobieta z wielkiego bólu oczu wzrok utraciła. Jednak „skoro uczyniła ślub, iż odwiedzi grobowiec Stanisława z ofiarą woskową, i że 50 pacierzy odmówi u grobu jego, zaraz się lepiej mieć zaczęła, a po dopełnionym ślubie uzyskała władzę widzenia”. Z kolei „Jakub sługa przy kościele św. Leonarda, za murami kazimierskimi, długo chorując, cały spuchnięty, już konał; X. proboszcz miejscowy, podał mu świecę do ręki i upomniał go, aby się ofiarował do grobu Stanisława Kazimierczyka; chory westchnął serdecznie i ślub uczynił. Od razu puchlina znikła, chory ozdrowiał, i ślub spełnił daną jałmużną na Mszę św.”. Królewicz Jan Olbracht swoje zwycięstwa nad Tatarami w 1487 r. przypisywał błogosławieństwu, którego ks. Stanisław Kazimierczyk udzielił mu przed wyruszeniem na wojnę.
Tak było przez wieki i tak dzieje się nadal. Zakonnicy od średniowiecza spisują te niesamowite zdarzenia, a ozdrowieńcy w podziękowaniu znoszą do bazyliki wota. W dawnych czasach były to obrazy, srebrne medaliki, ale także woskowe znaki lub figurki w kształcie tej części ciała, którą uleczył święty. Z boku bazyliki, na ołtarzu Stanisława, do którego przeniesiono go spod posadzki w XVI wieku, pojawiały się zatem oczy, uszy, dłonie, a nawet… figurki dzieci.
I teraz też tak jest. Ludzie ciągle proszą go o uzdrowienie siebie czy bliskich. W „Faktach” TVN pokazano kobietę, która była już tak chora, że nie ruszała się z łóżka. Kiedy przyszedł do niej ksiądz z relikwią św. Stanisława, ozdrowiała! Niedawno do bazyliki Bożego Ciała przybyła też spora grupa Węgrów. A innego dnia pewni rodzice z Przemyśla, leżąc krzyżem, błagali o zdrowie dla swojego syna. Ludzie modlą się przy grobie świętego, zamawiają msze, które były dla niego bardzo ważne. Dalej jako wota przynoszą też woskowe figurki. Średniowieczny święty ciągle działa. Jak najęty!