W Polsce nawiedzonych zabytków jest bez liku. Straszą w nich białe i czarne damy, opętani rycerze, diabły rogate, a także... tajemnicze wielkie psisko.
Pies ten zawsze ciągnie za sobą długi, niepokojąco brzęczący łańcuch, jego oczy tlą się płomieniem, a sierść jest smoliście czarna. A można go spotkać nocą, wśród ruin zamku w Ogrodzieńcu położonego 24 kilometry od Katowic. Legenda głosi, że tak oto pokutuje kasztelan Stanisław Warszycki. Ponoć był bardzo okrutnym jegomościem. Pewnego razu na dziedzińcu zamku, urządził lincz zwany „Męczarnią Warszyckiego”, gdzie skazał na tortury nieposłusznych poddanych – podobno i dla własnej żony przygotował publiczną chłostę.
Dziś mówi się, że czarny pies-widmo strzeże skarbów, które Warszycki przed potopem szwedzkim ukrył w podziemiach zamku. Część kosztowności miało być podarowane jako ślubny posag kasztelanowi Męcińskiemu, który ożenił się z córką Warszyckiego. Kiedy jednak po śmierci Warszyckiego, przeszukiwano komnaty, gdzie powinny być ukryte skarby, nie odnaleziono ani złamanego talara. Może to właśnie kasztelan pod postacią czarnego psa pilnuje schowanych w lochach kosztowności? Podczas wieczornego spaceru po ciemnych zakamarkach ogrodzienieckiego zamku w towarzystwie przewodnika, możemy spotkać także inne zjawy – ducha pięknej Olimpii czy nieszczęśnika Anzelma, które zapewniają ponad 30 minut z dreszczykiem.