Kilka dni temu rozmawiałam przez telefon z moją znajomą ze Szczecina. No cóż, tak zwane „wolne wieczory i weekendy” – to znaczy te godziny, za które nie płaci się dodatkowo – dają okazję do prowadzenia długich debat. Czasem zdarza mi się więc rozmawiać ciurkiem przez dwie godziny.
DOROTA SUMIŃSKA doktor weterynarii, prowadzi popularne programy radiowe i telewizyjne o zwierzętach |
Od pani Ewy dowiedziałam się o problemie Bolusia – jedenastoletniego jamnika. Jego państwo uznali, że mają go dosyć. Dlaczego? Nie wiadomo. Może dlatego, że jest chorowity, a może za dużo hałasuje. Pani Ewa – choć ma poważne kłopoty ze zdrowiem i własną gromadkę zwierząt – już była gotowa się nim zaopiekować. Nie znała go osobiście, ale to nie miało znaczenia. „No bo kto weźmie jedenastoletniego psa?” – zapytała. „Ja” – odpowiedziałam krótko.
Bolesław leży teraz obok mnie na kanapie, wystawia tłuściutki brzuszek i łypie okiem pełnym miłości. Dwa dni temu przywiózł go do mnie jego były właściciel. Podjechał samochód. Wyskoczył okrągły, roześmiany jamniczek. Pewnie myślał, że pan zabrał go na wycieczkę. Za płotem piekliły się moje psy. Ciapek (80 kg) szczekał basem, Drapek (20 kg) – dyszkantem, tak jak Czikita (20 kg) i mniejszy od nich Kajto (7 kg). Jazgot był tym większy, że niczego nieświadomy Boluś wcale nie był im dłużny. Nie wiedział biedaczysko, że za chwilę trafi w środek tej rozwrzeszczanej sfory.
Krótka wymiana zdań. Pod jedną pachą rzeczy osobiste Bolka, pod drugą Bolek i wchodzę. Na takie trudne okazje mam niezawodny sposób: trzepaczka do dywanów. Nigdy jej nie użyłam do trzepania psów, ale czasem przydaje się jako straszak. Wystarczy, że wezmę ją do ręki, a sfora milknie i każdy zwierzak robi minę niewinnej ptaszyny. Drugą ważną zasadą przy wprowadzaniu nowego członka stada jest niewyróżnianie nikogo – ani dotykiem, ani głosem, ani spojrzeniem, dopóki nowy nie zostanie zaakceptowany. W moim domu pełna akceptacja następuje z reguły po kilku godzinach. Postawiłam przerażonego jamnika na ziemi i z trzepaczką w dłoni oznajmiłam psom, że na razie mają się trzymać z daleka od Bolka.
Będzie tu mieszkał i chcą czy nie, muszą go pokochać. Ciapek nie do końca zgodził się ze mną, ale przez wzgląd na trzepaczkę zachowywał się jak dżentelmen.
Nagle Bolek zauważył, że samochód jego pana odjeżdża. Zawył tak, że moje serce mało nie pękło, i rzucił się do płotu. Psy zamarły. Nie popędziły za nim, tylko patrzyły i słuchały. Bolek łkał i próbował przegryźć siatkę. Chciało mi się płakać, ale wiedziałam, że nie wolno. Wzięłam go na ręce i ruszyłam do domu. O dziwo, sfora z Ciapkiem na czele spokojnie ruszyła za mną gęsiego.
Kiedy weszliśmy do domu, położyłam w kącie posłanie Bolusia, a ten ze spuszczoną głową ułożył się na nim. Był kompletnie zrezygnowany, w oczach miał pytanie „Dlaczego?”. Nie minęło nawet parę minut, a inne psy zaczęły do niego podchodzić i coś tam sobie szeptali. Każdy miał dla niego jakieś miłe słowo. Potem przyszły koty. Jest ich w domu osiem i zwykle obrażają się, gdy przyprowadzam „nowego”. Lecz tym razem było inaczej – ku mojemu zaskoczeniu wszystkie przywitały Bolka. Każdy podchodził do obcego jamnika i dotykał jego nosa swoim nosem. Bolek też był zdziwiony, lecz chętnie się nadstawiał do pieszczot. Żaden z kotów nie zrobił mi najmniejszego wyrzutu z powodu „obcego w domu”. Bolek nie pytał już „Dlaczego?”. Godzinę później leżał na kanapie razem z Kajtem i Czikitą. Pochrapywali sobie do taktu – ot, taka poobiednia drzemka.
Żyję już pół wieku. Miałam kilkadziesiąt psów i kotów przygarniętych w różnych okolicznościach. Jednak pierwszy raz zdarzyło się tak, że zwierzę przywiózł do mnie i je zostawił na zawsze jego wieloletni właściciel. Moje psy i koty też pierwszy raz były świadkami takiej sytuacji i jak zawsze mnie nie zawiodły. Dostrzegły pęknięte psie serce i posklejały je lepiej niż kardiochirurg.
Jestem pewna, że powiedziały mu wszystko o domu, w którym mieszkają, a pewnie i o mnie. To dobrze, że nie muszę się wstydzić. Bolek uznał, że warto tu zostać i nawet do głowy mu nie przyszło, aby pobiec do bramy, sprzed której odjechał tamten samochód. Bolek ma już swój dom i swoje auto.