Jeszcze niedawno twierdzono, że znamy już wszystkie tajemnice obrazu Mona Lisa. Dlatego najnowsze odkrycia naukowców wprawiły nas w wielkie zdumienie.
Przed dwoma laty dyrekcja Luwru postanowiła uwiecznić posiadane najcenniejsze dzieła sztuki, fotografując je w najwyższych z możliwych rozdzielczościach zdjęć cyfrowych. Od tego czasu wynik tych prac jest powszechnie dostępny. Przed rokiem zainteresował się zdjęciami włoski dziennikarz i historyk sztuki, Silvano Vincenti. – Pewnego wieczora coś mnie tknęło – stwierdził w jednym z wywiadów. – Zacząłem dokładnie analizować fotografię. Przejrzałem ją milimetr po milimetrze. Dzięki temu stało się możliwe odkrycie magii zapisanej przez Leonarda da Vinci na obrazie.
Szyfr ukryty w oczach
Malowidło przedstawia Lisę del Gherardini, żonę Francesca Giocondo, handlarza jedwabiem. Niedawno archeolodzy odnaleźli doczesne szczątki Giocondy we florenckim klasztorze Urszulanek. Rekonstrukcja twarzy na podstawie czaszki potwierdza, że ta renesansowa piękność była modelem dla malarza. Jednak była ona tylko jednym z dwóch pierwowzorów kobiety widniejącej na obrazie. Na kim jeszcze wzorował się sławny malarz? Badający zdjęcia Silvano Vincenti odkrył na fotografii trzy tajemnicze sygnatury ukryte przez Leonarda. W tęczówce prawego oka kobiety na obrazie widnieje litera „L”, w drugiej litera „S”. To nie wszystko. W tle, za Giocondą, można zobaczyć krajobraz z tzw. garbatym mostem. Pod jego wybrzuszonym przęsłem Silvano odkrył liczbę „72”. Czy litery i liczba tworzą razem jakąś łamigłówkę?
Diabełek i diabeł
Silvano wydedukował, że litera „L” oznacza „Leonardo”, czyli samego malarza. „S” wskazuje na imię Salai. Warto w tym miejscu dodać, że jak wykazały wnikliwe badania historyków, Gian Giacomo Caprotti da Oreno, znany jako Salai, był nie tylko uczniem i pomocnikiem starzejącego się malarza, ale również jego... młodym kochankiem. Samo zaś słowo „Salai” oznacza „Diabełek”. Mistrz Leonardo najczęściej zwracał się do chłopca nie inaczej, jak „Mon Salai” (Mój diabełek). Liczbę „72”, którą Silvano odkrył pod przęsłem garbatego mostu, rozdzielił on, interpretując ją poprzez kabalistyczną formułę. Ta z pewnością znana była da Vinci. W niej 7 oznaczało Boga, który jest zdolny pokonać naturę. Z kolei 2 było kabalistycznym znakiem dualizmu kobiety i mężczyzny. On i ona, choć przeciwstawni płcią, w rzeczywistości stanowią jedność! Jeśli zaś chodzi o ów „garbaty” most, jest on znany we Włoszech pod nazwą „Diabelskiego” i znajduje się w miejscowości Bobbio. Wiąże się z nim następująca legenda. Oto Pan Ciemności zawarł pakt z mnichem Colombano, że wybuduje most przez rzekę w Bobbio w zamian za duszę tego, kto pierwszy po nim przejdzie. Sprytny braciszek wpuścił na przejście psa. Wściekły diabeł zburzył ogonem jedno z przęseł. Po odbudowaniu znalazło się ono wyżej od innych, stąd ów „garb”.
Tajemne znaczenia
Jak wskazują kroniki, Leonardo da Vinci doskonale znał tę legendę, a utrwalony na obrazie widok sugeruje, że obraz został namalowany z okien stojącego w Bobbio zamku. Leonardo przez całe swoje życie traktował ten obraz szczególnie. Przez 16 lat woził go ze sobą aż do śmierci. Prawdopodobnie nie chciał rozstać się z malowidłem, gdyż na jego podstawie mógł być oskarżony o... homoseksualizm. Ten wówczas karany był śmiercią. Dowody, że tak właśnie było, wydają się niepodważalne. „Mona Lisa” to nic innego jak tylko odpowiednio przestawione słowa w „Mon Salai”. Co więcej, jeśli nałoży się obraz Giocondy i malowidło, na którym został uwieczniony kochanek Leonarda okaże się, że obie twarze całkowicie się pokrywają i są identyczne. Czyżby zatem Mona Lisa była na wieki zaklętym, pod postacią kobiety, obrazem kochanka jednego z największych myślicieli renesansu? Wszystko wskazuje, że magia kabały, jak też tajemniczy szyfr, którym zostało opatrzone malowidło, miały wyłącznie jeden cel – wskazanie, kto w rzeczywistości znajduje się na malowidle. A jest nim największa miłość życia malarza, Salai. Który, notabene, po śmierci malarza odziedziczył „Monę Lisę”...
Andrzej Sarnecki
fot.shutterstock.com