A.J. Jacobs, dziennikarz awangardowego magazynu dla mężczyzn o nazwie „Esquire”, naprawdę miał o czym pisać. I wcale nie potraktował sprawy z przymróżeniem oka, tylko podszedł do tematu całkiem serio. Przygotowania do życia według Biblii rozpoczął od konsultacji ze wszelkiej maści specjalistami. Począwszy od biblistów, skończywszy na rabinach oraz księżach i pastorach. Zakupił też pokaźną liczbę rozmaitych wersji Biblii. Poradziwszy się ekspertów i dogłębnie przestudiowawszy stosowną literaturę, poczuł, że jest gotowy, by rozpocząć eksperyment.
Był 1 września 2005 roku.
Od tego dnia przez kilkanaście miesięcy Jacobs żył, stosując się do ponad 700 zaleceń zawartych w Starym i Nowym Testamencie.
W białej szacie
Już pierwszego dnia zrozumiał, że nie ma się w co ubrać. To, co miał, zostało wykonane z mieszaniny włókien, a w Biblii napisano, że odzież z tkanin mieszanych jest grzeszna i nie należy nosić strojów zrobionych z dwóch rodzajów przędzy. Po zastanowieniu Jacobs poszedł na całość – porzucił eleganckie garnitury i drogie buty, i zamienił je na białe płócienne szaty. Przez cały rok w ogóle się nie golił, gdyż biblijny przepis, by „nie golić boków brody” wydał mu się na tyle niejasny, że nie chciał ryzykować przekroczenia granic zakazu.
W rezultacie po kilku miesiącach żona powiedziała mu, że następny raz pozwoli mu się pocałować dopiero po zakończeniu tego eksperymentu. Mniej przeszkadzało jej to, że mąż zamiast pantofli nosił sandały, a w ręku dzierżył laskę – nieodłączny atrybut pasterza. Ten strój budził jednak niejakie zdziwienie na nowojorskich ulicach, choć to miasto niejedno przecież dziwactwo widziało. Jacobs chadzał nie tylko z laską: czasem wybierał się na spacer z harfą, innym razem zabierał ze sobą róg, na którym postanowił nauczyć się grać. Chcąc wypełnić inny biblijny nakaz – mowa o kamienowaniu cudzołożników – Jacobs nosił w kieszeni garść kamyków (dla bezpieczeństwa niezbyt okazałych), na wypadek gdyby jakiegoś wiarołomcę spotkał. Swoją drogą ciekawe, że w mieście niesłynącym z obyczajowej skromności nie zużył wszystkich w ciągu jednego dnia.
Zachowaj czystość
Niewygoda ubioru nie była jedyną, jaką Jacobs musiał znieść. Na przykład jadąc środkami komunikacji miejskiej, nigdy nie siadał, bo istniało przecież ryzyko, że z miejsca wstała przed chwilą kobieta „nieczysta” (czyli według Biblii taka, która właśnie ma okres). Tu jednak bardzo przydała mu się pasterska laska – skonstruował ją w ten sposób, by w razie potrzeby zamieniła się w wygodny stołeczek. Był mu on zresztą podporą nie tylko w metrze czy autobusie.
Przez pewien czas Jacobs siadywał na nim również we własnym mieszkaniu, bo żona zirytowana tym, że i ją uznaje za „nieczystą”, złośliwie przysiadała na wszystkim, na czym się dało, a kiedy wracał z pracy, informowała go o tym.
Trudno się jednak dziwić jej irytacji, bo nie dość, że jej mąż powoli zamieniał się w zarośniętego dziwaka, to jeszcze wprowadzał do ich domu nowe obyczaje. Na przykład usuwał z pola widzenia wszelkie „nieskromne przedmioty i wizerunki”. Nie oszczędził nawet zdjęć ze ślubu! Pozaklejał na nich postaci kobiet, które miały zbyt wydekoltowane suknie.
Nie oglądał też filmów innych niż z pewnej wypożyczalni prowadzonej przez mormonów. Dlaczego? Ponieważ tylko co do nich był pewien, że nie zawierają „rozwiązłych” scen – specjalnością wypożyczalni było ich wycinanie.
Najlepiej udało się Jacobsowi wypełnić nakaz, który brzmi „rozmnażajcie się” – wielokrotnie mówił o tym w wywiadach. Jeszcze zanim biblijny eksperyment się zakończył, jego żona urodziła dwóch synków.
Z książki „Rok biblijnego życia” dowiadujemy się jednak, że bliźnięta, które przyszły na świat, są dziećmi „z próbówki”. Ponieważ żona Jacobsa miała problemy z zajściem w ciążę, małżeństwo zdecydowało się na zabieg in vitro... Jacobs uznał, że istotniejsze jest dla niego wypełnienie biblijnego nakazu płodności niż stosowanie się do zakazów niektórych duchownych. W końcu w samej Biblii nie napisano nic o tym, że zabieg sztucznego zapłodnienia jest grzechem.
Inny, lepszy człowiek
Jacobs zakończył biblijny eksperyment po 379 dniach, kilka dni po narodzinach swoich młodszych synów. Mówił potem, że w tym czasie czuł się, jakby amputował sobie część własnej tożsamości. Jednak od tej chwili znów mógł być sobą. I oddawać się temu, czego podczas eksperymentu najbardziej mu brakowało. Okazało się jednak, że od pewnych rzeczy już się odzwyczaił i uznał, że nie warto do nich wracać. Mówił też potem, że dla nowojorskiego dziennikarza powstrzymanie się od krytykowania i wyśmiewania innych było chyba najtrudniejszą częścią tego eksperymentu, bo plotkowanie i mówienie nieprawdy to mniej więcej 70, 80 procent aktywności w tym zawodzie. Ale kiedy znów mu było wolno, wcale nie miał na to ochoty! Stwierdził, że uczciwie stosując się do biblijnych nakazów i zakazów, niepostrzeżenie stał się lepszym człowiekiem. Okazało się więc, że spośród biblijnych przepisów na życie najlepiej sprawdziły się te, które nakazywały okazywać innym szacunek – taki, jaki chciałoby się mieć dla samego siebie. A w codziennej gonitwie za dobrami materialnymi pamiętać o tym, że w ludzkim istnieniu najważniejsza jest duchowość. Jednak najważniejszą korzyścią było zrozumienie, że życie według Biblii to nie tylko przepisy na strój, to także inny stosunek do ludzi i samego siebie. W sumie była to ważna lekcja. Spróbujecie?
„Rok biblijnego życia” A.J. Jacobs,
Wydawnictwo Literackie, 2009, cena: 36 zł,
www.wydawnictwoliterackie.pl