Tego śmierć nie ubodzie, u kogo szałwia w ogrodzie – mówiło się dawnymi czasy. Nawet zielarze traktowali szałwię inaczej niż pozostałe zioła. Wierzyli, że ma nadprzyrodzoną moc, odgania demony i gorączkę.
Legenda mówi, że gdy Święta Rodzina uciekała do Egiptu i zatrzymała się na odpoczynek, rosnąca w pobliżu szałwia otrząsnęła kwiaty. Powstał pachnący dywan, na którym mogli usiąść wędrowcy. W zamian roślina otrzymała w darze od Boga moc przynoszenia ulgi chorym. „Przeznaczeniem szałwii jest uczynić człowieka nieśmiertelnym” – czytamy w pewnej średniowiecznej rozprawie.
Królowa ziół
Rzymianie traktowali ją jak świętą i przestrzegali przy ziołowych żniwach specjalnego rytuału. Otóż ciąć szałwię mógł tylko bosy młodzieniec w białej tunice, który najpierw złożył ofiarę z chleba i wina. Do postrzyżyn używał srebrnego noża. Jako symbol długowieczności traktowano ją zresztą nie tylko w krajach śródziemnomorskich, ale i w Persji. Mówiono o szałwii „różdżka życia”. W Chinach była tak cenna, że kupcy za jedną skrzynkę tego ziela dawali Holendrom aż trzy skrzynki herbaty.
Św. Hildegarda z Bingen uważała szałwię za skuteczne „aphrodisiacum”. Polecała ją też niepłodnym i cierpiącym na żołądkowe niedomagania. „Kto ma żołądek tak słaby, że od spożywanych potraw łatwo zapada na zdrowiu, niech weźmie szałwii, jedną trzecią tej ilości mięty pieprzowej i tyle samo kopru włoskiego. Składniki te powinien równocześnie gotować w dobrym winie, dodając do całości trochę miodu. Potem powinien przecedzić mieszankę tę przez chustkę i po jedzeniu, jak i nocną porą, często pić. W ten sposób żołądek jego w krótkim czasie zostanie wyleczony i oczyszczony”. Jeszcze w czasach odrodzenia wierzono, że połykanie liści szałwii, na których wypisano zaklęcia, chroni przed febrą i demonami, a kto zje ją w maju, może żyć wiecznie.
Smakowita myszka
„Jeśli gotowanie jest wielką operą, to szałwia jest w niej obrażalską i kapryśną primadonną. Lubi mieć scenę tylko dla siebie” – napisał o niej pewien mistrz patelni. Doskonała do zielonego groszku, bobu, fasoli i zapiekanek ziemniaczanych. Gotowana z tłustym mięsem, wieprzowiną lub kaczką, nie tylko nada zapach, ale i pomoże strawić ciężkie danie. Zaostrza smak łagodnych potraw, jagnięciny, cielęciny, uszlachetnia flaki. Dodawana jest do mielonek, klopsów i pasztetów. Ryby morskie natarte szałwią tracą charakterystyczny zapaszek.
Najciekawsze są liście. Zachwycał się nimi już Mikołaj Rej – jako deser radził przyrządzać „myszki z szałwiej” (listki są szarawe i mechate – stąd zapewne skojarzenie z myszą). Można je też mieszać z cebulą i faszerować kaczki oraz kurczaki, są doskonałe do duszonych pomidorów i leczo. Panierowana nimi delikatna wątróbka, gęsia lub kacza, smażona na maśle – zamieni się w potrawę godną królów.
Szałwia nadaje pikantny smak serom, pasuje też do piwa. Zaprawia się nią octy, masła, oleje i galaretki z jabłek.
W popularnym „Przewodniku praktycznym” z 1892 roku czytamy, iż: „Liści jej używać można w kuchni do pieczystego, zwłaszcza wieprzowiny, drobnego ptactwa i węgorzy; w tym celu gałązki z liśćmi zatykają się na rożen, na przemian z częściami piec się mającego mięsa, a pieczyste otrzymuje smak korzenny – wyśmienity”. Jest przyprawą charakterystyczną, korzenną i cierpkawą, smak ma mocny. Pasuje do mięty, hyzopu, natki pietruszki, lebiodki, majeranku, cząbru i bazylii. Kwitnące w czerwcu kwiatki świetnie wyglądają zarówno w ziołowym bukiecie, jak i na talerzu. Spróbujcie posypać nimi sałatkę ze świeżych warzyw lub zaparzcie, na francuską modłę, jak herbatkę.
Są piękne i smaczne. A do tego zdrowe.
Winko na bakterie
W dawnych czasach traktowano szałwię jak lek na wszystkie niemal dolegliwości. Dziś wykorzystujemy jej działanie przeciwzapalne, bakteriobójcze (wykończy nawet gronkowca złocistego), liści używa się do parówek oczyszczających i dezynfekujących, do mycia włosów, likwidowania łupieżu. Płukanką z szałwii można przyciemnić siwiejące pasma. Nalewka przeciwdziała poceniu. Wyciągi wodne łagodzą stany zapalne dziąseł i gardła; dawniej listkami szałwii polecano szorować zęby. Z naparu można przygotować okłady na trudno gojące się rany i owrzodzenia. Jeśli komuś doskwiera reumatyzm, ratować się może kąpielami z dodatkiem szałwii. Herbatka szałwiowa uspokaja, poprawia krążenie, obniża poziom cukru, łagodzi katar, kaszel, ból głowy, podobnie jak szałwiowe wino. Gałązki i suszone liście można wrzucać od czasu do czasu do kominka – szałwia wyprasza z domu nieprzyjemne zapachy. Przy okazji wyniosą się muchy, mole, komary i inni niemili nam goście.
Wystarczy dużo słońca
Nie jest specjalnie wymagającą rośliną. Najbardziej lubi słoneczne, wapienne wzgórza greckich wysepek rozsianych po Morzu Egejskim (u nas najlepiej czuje się w doniczkowych ziołowych ogródkach lub na jasnej, osłoniętej przed wiatrem rabatce). Wybraliśmy się na jedną z nich – Symi – słynącą z naturalnych gąbek, które poławiacze do dziś wyciągają z głębin, nurkując na kilkadziesiąt metrów. Port, jak to port, pachniał rybami, wokół tawerny, koty plączące się pod stolikami, stragany obwieszone wyciągniętymi z morza stworzeniami.
Wśród nich jeden z innej bajki. Domek i sklepik czarownika. Wraz z rodziną starszy pan przez całe lato i jesień chodzi po górach i zbiera lecznicze rośliny. Trafiliśmy do niego biorąc nos za przewodnika, bo stragan, on sam i jego żona roztaczali rzeczywiście woń niezwykłą – świeżych, nagrzanych słońcem ziół. Powiązane w bukiety zwisały z sufitu majeranki, bazylie, lawendy, mięty, cudowne miodowe tymianki.
Najbardziej jednak pachniała właśnie ona – szałwia – prześliczna roślina z fioletowymi kwiatami o korzennym, ostrym aromacie.
Przywiozłam do Polski ogromny krzak. Przez pierwsze dni mąż nie mógł spać w nocy. Wyniosłam więc suszkę do kuchni
(poza garstką listków, które wsypałam do woreczka i włożyłam do szuflady z bielizną), gałązki powkładałam na półki z jedzeniem. W ten sposób dość radykalnie zakończyłam wojnę z komarami, muchami i mrówkami, które zawsze próbowały z lasu wprowadzić się jesienią do domu. Wyniósł się nawet pająk, choć całe lato spędził za doniczką na oknie. A kuchnia? Cóż, pachnie jak domek zielarza na wyspie Symi.
AROMATYCZNE PRZEPISY
DLA SMAKU
•Myszka z szałwii
Przygotuj gęste ciasto naleśnikowe. Zanurzaj w nim świeże liście szałwii i smaż na głębokim tłuszczu.
Smaczne zarówno z cukrem pudrem, jak i z solą i mielonym pieprzem.
•Saltimbocca
Weź: 8 małych kawałków cielęciny,
8 plasterków wędzonej szynki,
8 dużych świeżych liści szałwii,
pieprz czarny mielony, 1 łyżkę oliwy,
3 łyżki masła, szklaneczkę porto.
Kawałki cielęciny rozbij na cienkie plastry, na każdym połóż plasterek
szynki i liść szałwii. Oprósz pieprzem, zawiń w rulonik i zepnij wykałaczką.
Smaż mięso na oliwie i maśle, aż zbrązowieje. Wlej porto i duś 10-15 minut. Wyśmienite z makaronem.
•Na słodko
Młode listki wymieszaj ze śmietanką (36%), cukrem i pokrojoną pomarańczą. Deser, że palce lizać!
DLA ZDROWIA
•Kąpiel lecznicza
Zalej 6 czubatych łyżek suszonej szałwii 2 litrami wody. Doprowadź do wrzenia, gotuj 2-3 minuty,
odstaw na 20 minut. Przecedź i wlej do wanny z ciepłą wodą.
•Szałwia po norwesku
Kilka listków szałwii zaparz w szklance mleka przez 10 minut. Do ostudzonego mleka można dodać odrobinę miodu lipowego lub ze spadzi jodłowej.
Ten popularny w Norwegii napój dezynfekuje gardło i nawilża.
•Herbatka
Zalej łyżeczkę suszonych ziół szklanką wrzątku, przykryj i odstaw na 5 minut. Przecedź i wypij.
•Wino
Weź woreczek suszonych listków szałwii (200 g), 2 litry białego wytrawnego wina, buteleczkę spirytusu (100 ml). Liście szałwii zalej alkoholem, maceruj przez 10 dni, przecedź i zlej do butelek. Trzymaj w ciemnym i chłodnym miejscu. Pij 3 razy dziennie po kieliszku. Zawsze po jedzeniu.