Amala kocha róż i fiolet. To kolory jej ubrań, makijażu, a nawet wizytówek. To nie przypadek, róż jest barwą czakramu serca, a fiolet trzeciego oka, przez które zagląda za zasłonę czasu.
Swój ezoteryczny pseudonim gdyńska wróżka Amala oparła na kluczu numerologicznym, by wspierał ją swą energią. Brzmi trochę jak imię inkaskiej księżniczki. Może dlatego, że przodkowie jej ojca żyli w Ameryce Południowej. Jako nastolatka marzyła o tym, by być lekarzem – to był dla niej odpowiedni zawód, bo potrafiła swoim „trzecim okiem” diagnozować choroby, dostrzegała nawet nowotwory, zanim jeszcze wykazały to badania. Nie dostała się jednak na medycynę, została pielęgniarką. Z czasem zainteresowała się medycyną niekonwencjonalną, skończyła kursy bioenergoterapii. W końcu zdjęła pielęgniarski czepek i zajęła się doradztwem duchowym oraz odkrywaniem przyszłości. Pracuje z energiami, pismem i rysunkami automatycznymi. Nigdy jednak nie bierze do rąk kart tarota – czuje, że to nie dla niej.
Za zasłoną czasu
Amala koncentruje się na problemie, mruży oczy i w jej umyśle pojawiają się żywe, kolorowe obrazy. Gdy są zamglone, jakby kryły je chmury, Amala wie, że jeszcze jest za wcześnie, by coś zobaczyć. Trzeba poczekać.
– Ujrzenie tego, co zdarzy się w przyszłości, to dopiero początek – tłumaczy. – Trzeba jeszcze doradzić, jak wybrnąć z sytuacji, zminimalizować złe skutki wcześniejszych działań.
Dlatego właśnie Amala nie lubi, gdy się ją nazywa jasnowidzącą. Jest po prostu doradcą życiowym. Wśród jej klientów przewijają się osoby z pierwszych stron gazet: politycy, biznesmeni, artyści. Ma też grono klientów w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Włoszech, USA.
Z jej prywatnej statystyki wynika, że najwięcej problemów przysparzają związki partnerskie i skrajne emocje: od miłości do nienawiści. A także zdrady, burzliwe rozwody, odrzucenie, samotność. Na szczęście życie nie składa się z samych dramatów. Amala wskazuje uczniom najlepsze dla nich szkoły, zaś przyszłym studentom kierunki, na których mogą rozwinąć swoje talenty. Biznesmenom doradza, w co zainwestować, by pomnożyć zyski. Zjawia się u niej wielu ludzi, którzy wybierają się za granicę do pracy. I często pod wpływem sugestii Amali zmieniają kraj, do którego planowali jechać albo czas wyjazdu. Bo wizje są jednoznaczne: wyjedziesz do Anglii, wrócisz z pustymi rękami. Lepiej jedź do Hiszpanii, ale dopiero za rok. Tam nie tylko zarobisz, ale i spotkasz miłość swego życia! Bywa, że klienci w trudnych chwilach zjawiają się u niej nawet co tydzień, często dzwonią, szukając wsparcia. Gdy problemy się rozwiązują, kontakty stają się coraz rzadsze, a z czasem ustają zupełnie. Dla Amali to dobry znak. Wie, że pomogła wyprostować krętą ścieżkę czyjegoś losu.
Przeznaczenie i wola
Podczas długoletniej pracy z ludźmi zaobserwowała pewne prawidłowości, jak choćby tę, że gdy ma się sielskie, beztroskie dzieciństwo, to dorosłe życie bywa najeżone kolcami. I odwrotnie. Można też dostrzec związki karmiczne. Jednej z klientek nie układało się w małżeństwie. Męczyła ją ciągła opieka nad mężem, chciała od niego odejść, ale stale pojawiały się jakieś przeszkody. Amala znalazła przyczynę we wcieleniu sprzed kilkuset lat. Obecny mąż klientki był wówczas ubogim staruszkiem żyjącym w lepiance nad rzeką. Widział próbę utopienia swej obecnej żony, a wówczas małej dziewczynki, przez jej matkę. Uratował dziecko i opiekował się nim jak własnym, do końca życia. Teraz spotkali się ponownie...
– Czy istnieje przeznaczenie? – zamyśla się Amala. – Tak, choć każdy z nas ma wolną wolę. Przeznaczenia nie sposób uniknąć, ale wybierając tę, a nie inną drogę można złagodzić skutki tego, co musi się wydarzyć.
Amali zapadła w pamięć historia pewnego pacjenta, 27-letniego mężczyzny. Pracowała wówczas jako pielęgniarka, widziała, jak codziennie odwiedzała go żona w ósmym miesiącu ciąży. Amalę wzruszała miłość i czułość, jaką sobie okazywali. Pacjent przeszedł właśnie drugą operację nerek, a Amala miała nocny dyżur przy jego łóżku. Rozmawiali, gdy nagle ciałem chłopaka wstrząsnęły spazmatyczne drgawki. Kilkuminutowa reanimacja ocaliła mu życie. Nazajutrz czuł się na tyle dobrze, że powolutku spacerował z żoną korytarzem, troskliwie przez nią podtrzymywany. Następnej nocy Amala znów czuwała przy jego łóżku i znów chłopak dostał wstrząsu. Tym razem reanimacja nie powiodła się. Widocznie śmierć była mu pisana, a lekarze swym działaniem tylko ją opóźnili. A może darowano mu jeszcze jeden dzień życia, by coś ważnego powiedział żonie, jeszcze raz ją przytulił?
Malwina Król