Terzani postanowił zapytać czarowników z całego świata o swoją przyszłość. I zabawił się w detektywa własnego przeznaczenia. Jego książka jest relcją z tego śledztwa.
Tiziano Terzani to taki włoski Ryszard Kapuściński. Myślę tu o randze jego reportaży, a nie o sposobie widzenia świata i pisania, bo w tej materii Terzani bardzo różni się od Kapuścińskiego. Terzani całe lata podróżował po Azji (zna chiński) i wiosną 1976 roku spotkał w Hongkongu wróżbitę, który powiedział: „Strzeż się! Istnieje wielkie ryzyko, że umrzesz w roku 1993. Dlatego nie wolno ci w tym roku latać. Ani razu!”.
I kiedy nadszedł feralny 1993 rok, Terzani zastosował się do rady starego Chińczyka – przestał latać, a jego szefowie ze „Spiegla”, dla którego pisywał, uznali kaprys reportera za okazję do zyskania nowego typu reportażu „naziemnego”.
Sam Terzani odżył, bo to, co wydawało się klątwą, stało się błogosławioną zmianą w rytmie życia i sposobie patrzenia na świat. Dystanse znowu nabrały właściwych rozmiarów, a wraz z nimi wiele różnych spraw. Z wdzięczności dla wróżbity, który zmusił go do tej zmiany, reporter postanowił, że gdziekolwiek się znajdzie tegoż 1993 roku, będzie się rozglądał za najwybitniejszym miejscowym czarownikiem, aby zadać mu pytanie o swoją przyszłość. I obserwować, czy odpowiedzi układają się w jakąś całość. Postanowił zabawić się w detektywa własnego przeznaczenia. Książka „Powiedział mi wróżbita” jest relacją z tego śledztwa.
I tak na jednej z indonezyjskich wysp spotkał eksperta w sprawach czarnej magii, który przestrzegł Tiziano, aby nigdy, przenigdy nie siusiał pod słońce. W Singapurze wiekowa szamanka zakazała mu zjadania psów, chociaż nigdy nie było to ulubionym daniem Włocha. Ale oprócz szarlatanów Terzani spotkał też astrologów i wróżbitów różnych specjalności, którzy mieli głęboką wiedzę o ludzkiej psychice.
Takie na przykład odczytywanie przeznaczenia z twarzy człowieka wyrosło w Chinach z praktyki medycznej. Pacjenci – przede wszystkim kobiety – za nic nie pozwalali się dotknąć, lekarze musieli więc diagnozować ich dolegliwości, tylko obserwując, w pierwszej kolejności twarze. Przyglądając się przez wieki licznym pacjentom, doszli do wniosku, że czerwona kropka na policzku znamionuje kłopoty z sercem, a zmarszczka pod lewym okiem – kłopoty żołądkowe.
Terzani podróżował lądem po tej części świata, w której przy wyjaśnianiu aktualnych wydarzeń przywołuje się czynniki tajemne równie często, jak gospodarcze czy ideologiczne. Premier Tajlandii potrafi uspakajać naród, że nie grozi mu zamach ze strony terrorystów w rewanżu za wysłanie wojsk do Iraku, ponieważ tak mu powiedział astrolog. I nikt się z tego oświadczenia nie śmieje. A regulamin armii laotańskiej zawiera wskazówki, jak żołnierz ma sobie radzić z Duchem Rzeki, którą przekracza. W Bangkoku zaś działają wykradacze zwłok ofiar wypadków drogowych, bo duchy osób z urwanymi częściami ciała są wyjątkowo złośliwe dla rodzin zmarłych. Zanim więc ktokolwiek pojawi się na miejscu wypadku, wykradacze szybciutko te zwłoki składają do kupy, grzebią i tak oszukują duchy zmarłej osoby. Rodzina oczywiście wykradaczam się za to odwdzięcza. Ponieważ, jak w każdym interesie, także wśród wykradaczy jest konkurencja, ich reklamy pełne są urwanych rąk i rozszarpanych głów.
Książka Terzaniego jest nie tylko studium miejscowych zabobonów, które stanowią w tej stronie świata istotną część codzienności. Jest też szukaniem odpowiedzi na pytanie, na ile azjatyckie przemiany zniszczyły „tajemniczy Wschód”, który całe stulecia fascynował ludzi Zachodu. Czary i przepowiednie to tylko pretekst dla reportera, aby pokazać prawdziwą magię życia, która dzieje się na oczach setek tysięcy turystów. Zresztą tylko nieliczni są jej świadomi.
Historie i zdarzenia w oczach Terzaniego są nieprawdopodobne, śmieszne i tragikomiczne, a niektóre mrożą krew w żyłach. Autor opowiada je z pełnym wdzięku, lekkim włoskim gadulstwem. Czyta się to znakomicie, a ponieważ coraz więcej podróżujemy, więc dla wielu osób będzie to spotkanie ze znanymi miejscami, widzianymi z zupełnie innej niż turystyczna perspektywy.
A teraz puenta. 20 marca owego 1993 roku rozbił się w Kambodży helikopter ONZ z piętnastoma dziennikarzami na pokładzie. Wśród nich znajdował się niemiecki kolega Terzaniego, który zajął jego miejsce, gdy ten przestał latać z powodu przepowiedni sprzed 17 lat. Żadna jednak z licznych wróżb dotyczących przyszłości Tiziano Terzaniego nie przewidziała, że umrze on w 2004 roku na raka w wieku 65 lat. Wszystkie przepowiadały mu sędziwą starość.
Wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2008.