Kościół zawsze lubił wiernym zaglądać pod kołdrę i ostro tępił seks z gumką. Dziś Benedykt XVI przyzwala na używanie prezerwatyw. Czy to nowy kurs papiestwa?
Joseph Ratzinger od samego początku miał pod górkę. Tron Stolicy Piotrowej przejął po wielkim Polaku, Janie Pawle II, który wyznaczył niedościgłe standardy w sprawowaniu tego świętego urzędu. Niemiecki papież jeszcze dobrze nie rozpoczął pontyfikatu, gdy zaczęto mu wypominać niechlubną przeszłość w nazistowskiej Hitlerjugend, a także to, że uchodził za dogmatycznego kardynała, który nosi krzyż jak szpadę.
To akurat nie dziwi, bo Joseph Ratzinger ma skostniałego Saturna w domu religii i słusznie uważany był za pancernego kardynała, tropiciela wszelkiej maści herezji. I nagle wygłosił coś, co samo może być uznane za swego rodzaju herezję. Benedykt XVI uznał, że stosowanie prezerwatyw „w niektórych przypadkach” jest dopuszczalne. Podniosła się medialna wrzawa, bo to sensacyjne oświadczenie łamie jedną z najważniejszych zasad wiary katolickiej. Jak przystało na osobę z horoskopem z Merkurym w koniunkcji z wywrotowym Uranem i w kwadraturze z zaciekłym Marsem, Benedykt XVI ma wiele niefortunnych wypowiedzi na swoim koncie. Na przykład podczas wykładu w Ratyzbonie w 2006 roku papież zasugerował mankamenty islamu jako religii, która zachęca do przemocy, co jest sprzeczne z istotą Boga. No i zrobiła się afera na cały świat, nie tylko muzułmański. Mało przekonująca jest inna wypowiedź papieża, a mianowicie przeprosiny za pedofilskie skandale wśród duchownych.
Joseph Ratzinger, w którym pokładano nadzieje na nawrócenie zlaicyzowanej Europy, musiał stanąć twarzą w twarz z okrutną prawdą o nadużyciach seksualnych w szeregach kapłanów Kościoła katolickiego. Papieskie przeprosiny skierowane do ofiar nadużyć to pierwsze oficjalne mea culpa Watykanu, choć wygłoszone z dużym opóźnieniem. Wydaje się, że prawda o tej skrywanej przez dziesiątki lat tajemnicy jest dla Ratzingera nie do udźwignięcia. Benedykt XVI podjął więc próbę podreperowania reputacji Kościoła. Zaczął mówić o prezerwatywach, twierdząc, że w niektórych sytuacjach są dopuszczalne. To reformatorskie wyznanie ma pokazać, że papież wcale nie jest tak restrykcyjny, za jakiego uchodzi.
Czy to przemiana autentyczna, czy tylko odwrócenie uwagi od innych problemów? Ojciec Święty urodził się pod znakiem wojowniczego Barana, ale z ascendentem w znaku łagodnych Ryb i w koniunkcji z religijnym Jowiszem. Czyli raz chciałby walczyć, a innym razem wyciszać niewygodne spory. Swój wizerunek miał szansę odmienić w 2008 roku, kiedy buntujący się przeciwko skostniałym schematom Uran przechodził mu przez ascendent. Jednak tego nie zrobił. Teraz natomiast, gdy Uran biegnie przez Merkurego, papież dostaje drugą szansę. Ale czy ją wykorzysta?
Nadchodzący rok będzie dla papieża niesłychanie ważny. Obok Urana swój wpływ zaznaczy również papieski Jowisz przechodzący w maju przez Słońce Ratzingera. Czy zamiast obietnicy przełomu, Ojciec Święty znów stanie po stronie dogmatu, niezależnie od tego, czy ten dogmat przystaje do współczesnego świata, czy nie? Czy jak żołnierz będzie bronił doktrynalnych prawd? Zwłaszcza że już w kwietniu 2011 roku Neptun na wiele lat wchodzi do znaku „chrześcijańskich” Ryb, co oznacza, że Kościół albo zacznie skręcać w coraz bardziej utopijną stronę, albo wypłynie na szerokie wody miłosiernej religijności, dokonując we własnym łonie szczerego rachunku sumienia.
Dlaczego Kościół zabrania stosowania prezerwatyw?
Oficjalna nauka Kościoła głosi, że techniki antykoncepcyjne naruszają porządek moralny ustanowiony przez Boga i są wyrazem sprzeciwu wobec Niego. Kiedy bowiem małżonkowie nie dopuszczają do zapłodnienia, tym samym przypisują sobie władzę ostatecznego decydowania o akcie stworzenia osoby ludzkiej. Innymi słowy, zastępują Boga w tworzeniu życia. Kościół dopuszcza tylko dwie metody zapobiegania ciąży: kalendarzyk małżeński, bo wynika on z naturalnego, a więc nadanego przez Boga, cyklu płodności kobiety, oraz... wstrzemięźliwość.
Z punktu widzenia Kościoła nie do przyjęcia jest też stosowanie prezerwatyw jako zabezpieczenia przed zarażeniem się wirusem HIV i zachorowaniem na AIDS. Osoby zagrożone tą śmiertelną chorobą (prostytutki, homoseksualiści, mieszkańcy Afryki, gdzie zwyczajowo stosunek analny jest rodzajem antykoncepcji) mogłyby dojść do wniosku, że po zastosowaniu prezerwatywy seks jest bezpieczny, a to oznaczałoby przyzwolenie ze strony Kościoła na niemoralne zachowania. Dlatego ostatnie oświadczenie Benedykta XVI jest tak sensacyjne.
ur. 16.04.1927 r., Baran